MENU

Nie oddam dzieci – Katarzyna Michalak. Miażdżąca masakra, fejm i absurdy...


Mały chłopczyk śpiący na ramieniu ojca to obrazek, który rozmiękczy najtwardsze serce. Szkoda, że w najnowszej powieści Katarzyny Michalak tak wzruszająca i piękna jest tylko okładka...

Bohaterem powieści Nie oddam dzieci jest przystojny, rozchwytywany chirurg, Michał Sokołowski. Mężczyzna oddaje się swojej pracy bez reszty, spędzając w szpitalu całe dnie i noce, a jego ciężarna żona wraz z trójką dzieci wiedzie żywot samowystarczalnej żony przy mężu. Pewnego dnia, na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Marta Sokołowska musi odebrać z przedszkola najmłodszego synka, jedzie małym samochodem, niebezpieczną trasą, w nocy i w jej małe auto uderza rozpędzona beemka. Kobieta i trzylatek giną w wypadku, a nienarodzone dziecko zostaje cudem uratowane. Michał Sokołowski nie może pogodzić się z tragedią, jego reakcja jest daleka od klasycznej rozpaczy po stracie bliskiej osoby. Mężczyzna zaczyna rozumieć, że utracił bezpowrotnie rodzinne szczęście. Rozmiar tragedii zwiększa fakt, że ktoś chce odebrać mu dzieci... 
Czy ojciec wygra nierówną walkę z wymiarem sprawiedliwości? Czy winni tragedii zostaną ukarani? 

Tej powieści nie musisz przeczytać…
Ta historia nie zmieni Twojego życia…
Ten dramat może się rozegrać tuż obok Ciebie, ale czytanie o nim niczego nie zmieni, chyba że jesteś masochistką…

Katarzyna Michalak jest niewiarygodnie płodną pisarką, spod jej pióra wyszło tak wiele powieści, że miałabym problem z wymienieniem ich wszystkich. Są wśród nich zarówno bardzo dobre lektury (jak choćby Dla Ciebie wszystko) jak i największe gnioty jakie zna literatura (Czarny książę). Najnowsze dzieło, wydane w serii z czarnym kotem miało być "dramatyczne, wstrząsające i do bólu prawdziwe". A jakie było w rzeczywistości? Dramatycznie słabe, wstrząsająco niedopracowane pod względem merytorycznym i do bólu nieprawdziwe. Bardzo mi przykro, ponieważ spodziewałam się naprawdę dobrej historii o żałobie po stracie bliskiej osoby, o zrozumieniu życiowych priorytetów, o przemianie głównego bohatera, o sile rodzinnej miłości, czy wreszcie o wymiarze sprawiedliwości. Tymczasem zawiodłam się pod każdym względem. Ciekawy i dający pole do popisu pomysł na fabułę został koncertowo zmarnowany, ponieważ autorka ma niesamowite upodobanie do przerysowanych (żeby nie powiedzieć odrealnionych) postaci, źle pojmuje międzyludzkie relacje i nie konsultuje swoich pomysłów ze specjalistami. Rozumiem, że można się powoływać na licentia poetica, ale są sprawy, które należy poruszać z największą delikatnością. 

Chcecie przykładów? Proszę bardzo, ale ostrzegam, że w tym akapicie będą spojlery:
Policjant w każdej scenie pełni samotną służbę, również po zmierzchu w terenie niezabudowanym, czasem ze zwykłego funkcjonariusza drogówki przeistacza się niemal w detektywa, a w dodatku doprowadza doktora do sądu, by ten mógł uczestniczyć w sprawie cywilnej.
Oskarżony Maszak podczas transportu ze szpitala do więziennej celi zostaje uraczony dawką Pavulonu i narkozą (w karetce pod opieką dwóch sanitariuszy!!!), po czym w celi zostaje powieszony na pasku od szlafroka przez dwóch osobników, których nikt nie widział, nikt nie słyszał.
Sąd, tuż po wypadku chce odebrać dzieci rodzinie i oddać je do sierocińca, mimo, że mają komplet dziadków i zamożnego ojca.
Uratowane niemowlę przebywa w szpitalu, gdzie nikt, powtarzam NIKT go nie odwiedza i nie interesuje się jego losem.
Dziennikarze koczują pod domem lekarza, śledzą jego rodzinę i przesłuchują świadków, jakby Sokołowski był co najmniej ogólnopolskim celebrytą.
Lekarz pełni całodobowe dyżury notorycznie, jednocześnie operuje i jest jedyną podporą SORu.
Polityk znany z tego, że jest politykiem zachowuje się jak boss mafii i ma nieograniczony wpływ na wymiar sprawiedliwości, szpitale i więzienia...
Takich przykładów mogłabym wymieniać bez liku, do każdego z nich przytaczając cytaty, ale zwyczajnie nie mam na to siły. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do kontaktu mailowego.

Jestem totalnie zawiedziona, ponieważ lubię pióro autorki, która pisze lekko, płynnie i plastycznie. Jednak mam wrażenie, że tutaj celowo wyciągała na światło dzienne najbrudniejsze ludzkie zachowania i używała scen mających za zadanie szokować do granic dobrego smaku. Niezliczoną ilość razy musiałam czytać o ciele dziecka zmiażdżonego na drzewie, bez rączek, nóżek i główki. Autorka pastwiła się nad czytelnikiem podsuwając mu koszmarne obrazy, by ten, zamiast skupić się na treści tworzył własne projekcje zdarzenia. Książka jest pod tym względem makabryczna, wiele scen przyprawiało mnie o mdłości – jak choćby te z udziałem Maszaka i Niro (dwóch winnych tragedii na drodze). Michalak szczegółowo opisała ich zabawy z nieletnimi dziewczynami, podpalanie bezdomnego czy katowanie schorowanej matki i sceny te były nad wyraz dopracowane.

Kreacja postaci to kolejny minus, bohaterowie są jednowymiarowi, schematyczni. Ci, po ciemnej stronie posiadają wszystkie najgorsze cechy, jakie może mieć człowiek, powiem więcej – są klasycznym przykładem jednostek chorych psychicznie i wymagających odosobnienia. Jasna strona to też przegląd kandydatów do psychiatryka: lekarz przeżywa żałobę z sposób daleki od normalności, rozważa samosąd i pokazowo cierpi, a jednocześnie nie interesuje się "ukochaną" rodziną, nie dba o dziecko, nie zauważa oczywistych rzeczy, nie pozwala sobie pomóc, a gdy pojawia się pani prawnik doznaje oświecenia i w godzinę doprowadza się do porządku. Przyjaciel doktora ogranicza się do kilku telefonów i zamiast pomagać, współczuje. Rodzice doktora i jego zmarłej żony jak na komendę odwracają się od osieroconej rodziny i chcą pomóc w zabraniu dzieci ojcu. Koniec, już nic więcej nie napiszę, bo i tak niewielu z was dotarło do tego momentu ;)

Podsumowując, uważam, że ta powieść może spowodować więcej szkód niż pożytku. Biorąc pod uwagę odbiorcę docelowego, czyli całe rzesze wielbicielek pisarki, siła rażenia powieści jest bardzo duża. Tymczasem przedstawione treści godzą w dobre imię polskiego wymiaru sprawiedliwości, propagują ideę samodzielnego wymierzania kary, podważają autorytet lekarzy i policji w naszym kraju. Ze społeczeństwa robią żądne sensacji potwory, pozbawione empatii, które tylko czekają na kolejne dziennikarskie prowokacje. W dodatku schematyczne i jednowymiarowe przedstawienie bohaterów negatywnych utrwala stereotypy "złego" syna polityka i naćpanego koką kierowcy tira, który po pracy odreagowuje tłukąc kobiety.
Rozumiem, dlaczego autorka tak mocno przeżyła Nie oddam dzieci, opisywanie dramatycznych obrazów musiało być bardzo obciążające emocjonalnie. Tym bardziej nie rozumiem, po co powstała ta powieść?


Szczegóły
Tytuł: Nie oddam dzieci
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Literackie

Ocena
treść: 2/6
styl: 4/6
okładka: 6/6


Egzemplarz do recenzji udostępniło Wydawnictwo Literackie