Rywalki – Kiera Cass - prześliczna bajka o niczym
Przeczytałam słynne "Rywalki". Pochłonął mnie świat piękny sukni, pałacowego życia, przepychu i pysznego jedzenia. Dałam się wciągnąć w absurdalne potyczki bohaterek i zapatrzyłam się w pseudo-związek księcia i jego wybranki. Jak mogłam dać się tak otumanić? Przeczytajcie.
Ilea to kraj, który powstał po czwartej wojnie światowej. Jego założyciel wymyślił sobie, że społeczeństwo będzie funkcjonować tylko wtedy, gdy zostanie podzielone na klasy. Krajem rządzi para królewska, a dziedzicem tronu jest Maxon. Książę nie może sobie sam wybrać żony, w tym mają pomóc mu Eliminacje. Spośród wszystkich dziewcząt w kraju, bez względu na klasę, zostaje wybranych trzydzieści pięć. Dziewczęta widzą w eliminacjach szansę na poprawę życia, zarówno swojego, jak i swoich rodzin. Rozpoczyna się wyścig po rękę księcia, tudzież koronę...
Książę Maxon jest niewiarygodnie przystojny, cudowny, czarujący i tylko czeka na iskrę, która wskaże mu wybrankę serca, a wszystkie dziewczyny marzą, by zostać Jedyną. Wszystkie poza jedną - America za murami pałacu zostawiła sekretnego ukochanego - Aspena, któremu już dawno, w tajemnicy, oddała serce. Jednak gdy Ami spotka Maxona - wybór nie będzie prosty. Kogo by tu wybrać?
Opinia
Przeczytałam tyle recenzji serii Kiery Cass i tak bardzo nakręciłam się, by zdobyć wszystkie tomy, że teraz mogę tylko zaśmiać się sobie w twarz ;) Po lekturze "Rywalek" muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak głupiej, a jednocześnie cudownej książki. W mojej głowie siedzą dwa ludziki, które zaciekle walczą ze sobą o numerek, jaki napiszę na końcu recenzji. Książka jest naiwna do bólu, a jednocześnie wciągająca. Powiela schematy, a jednak ma w sobie urok nowości. Zawiera klasyczny trójkąt miłosny, ale żaden z "amantów" nie zdobył mojego serca. Żałuję, że dałam się wkręcić w zakup koszmarnie drogich książek, a jednocześnie cieszę się, że mam na półce tak piękne okładki.
Okładka! Moi drodzy - to w tej książce jest najlepsze.
Bohaterowie
America, nazywana też inaczej, to kwintesencja niezdecydowanej małolaty. Żeby było łatwiej, książę Maxon zwie ją Ami, a jego rywal - Mer. Dziewczyna jest klasyczną chorągiewką - w zależności od tego jak zawieje wiatr uczuć - w tę stronę się kieruje. Obściskuje raz Maxona, raz Aspena i nie widzi w tym nic dziwnego, tudzież nagannego. Jednak jeśli któryś amant odważy się złączyć ciało w jakikolwiek sposób z inną dziewczyną - nasza kochana Ami zieje ogniem i obiecuje, że więcej na niego nie spojrzy. Pomijając kwestie uczuciowe, nie zauważyłam u niej jakiegoś specjalnego hartu ducha, a ni niezłomnego charakteru. Ot, zwykła nastolatka, rozchwiana emocjonalnie, która czasem ma przebłysk inteligenci, jednakże szybko gasnący
Maxon - jedna z moich ulubionych blogerek napisała, że książę jest "miękkim jajem" i miała zupełną rację. Książę został przez autorkę pozbawiony jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego. To przystojny mięczak ;) Nie potrafi sam wybrać żony - potrzebuje Eliminacji. Nie potrafi postawić się ojcu, ponieważ za bardzo się go boi. Nie potrafi wyrazić własnego zdania w sprawach ważnych dla kraju, bo ojciec zawsze go gasi. Nie potrafi całować dziewczyn - bo nigdy tego nie robił, ale na randki chodzi z przyjemnością i wszystkim dziewczynom mówi to samo. Więcej nie ma sensu pisać, powiem Wam tylko, że w Elicie zyskał nieco w moich oczach, jednak bez szaleństw - metamorfozy nie było, jedynie mętne wyjaśnienie postępowania. Poza tym zupełnie nie nadaje się na króla, jest zbyt delikatny i nie ma pojęcia, co dzieje się w kraju, którym ma zarządzać.
Aspen - ten nie jest lepszy. Niby kocha Mer, ale kiepsko to okazuje. Jego sposobem na wygraną jest oczernianie rywala, poza tym jest dumny i zapatrzony w siebie. Stroi fochy, obraża się i nie potrafi słuchać. Niczym mnie nie ujął i miałam go serdecznie dość.
Inni - przedstawieni jedynie w zarysie, w zasadzie nie mają znaczenia.
Akcja
Historia jest jej niemal pozbawiona. Wydarzenia toczą się powolnym, leniwym trybem, bez żadnych wyraźniejszych momentów. Większość akcji skupia się na spotkaniach Ami z księciem i jej uczuciowych zawirowaniach, przeplatanych wydarzeniami rodem z programu "Żona dla milionera"...
Co prawda mamy też napad rebeliantów na pałac, ale jest to wątek tak okrojony, że nie ma co o nim mówić. Spodziewałam się też większej rywalizacji między dziewczynami - jednak żadnych intryg, walk ani podłości nie było ;) Same przyznacie, że oblanie kogoś winem nie należy do zbytnio odkrywczych metod gnębienia rywalki...
Miłość
Wątek romantyczny był przewidywany, a do tego pozbawiony jakiejkolwiek magii. Książę zabierał Ami na spacer dookoła pałacu i prowadził z nią "głębokie" rozmowy. Nie widziałam jak rodzi się uczucie między bohaterami, wszystko raczej opierało się na syndromie "psa ogrodnika" - Ami: ja cię nie chcę, może jakaś inna cię weźmie, ale chyba jej nie dam. Maxon: będę cię kochać jak POWIESZ że mnie kochasz, a jak nie to trudno - wybiorę inną... Litości, rozpłakałam się z nadmiaru romantyzmu.
Dystopia
Jeśli spodziewacie się dopracowanej dystopii, poszukajcie innej serii. Autorka silnie inspirowała się Igrzyskami Śmierci, ale zapomniała, że aby uwiarygodnić historię trzeba udzielić czytelnikowi wyczerpujących informacji na temat nowo powstałego świata. Ochłapy się nie liczą, a jedynie wprowadzają zamęt. Nie wyszła jej ani charakterystyka poszczególnych środowisk, ani sama idea świata. Poza tym nie ma nawet słowa o technologii. Nie istnieje?
Język i styl
Warsztat autorki nie jest zły, językowo nie mam się do czego przyczepić. To nie jest jakaś ambitna lektura, która ma wnieść coś do naszego życia - a jedynie zapewnić dobrą zabawę i to zadanie spełnia. Książkę lekko się czyta, jest wiarygodna i płynna, dialogi nie mają w sobie sztuczności, a opisy nie nużą. To typowa, lekka powieść dla nastolatek i jako taka, jest na wysokim poziomie.
Plusy
Piękna okładka i cudowne wydanie. Jaguar wykonał kawał dobrej roboty. Dawno nie trzymałam w ręku tak uroczego i dopracowanego tomu - satynowa okładka, krótkie rozdziały z czytelną czcionką, wygodny format, dobry papier i żadnych błędów (ten na skrzydełku okładki przemilczę) Jednak czy warto inwestować w serię tylko dlatego, że jest ładnie wydana? Decyzja należy do Was, ja zainwestowałam ;)
Podsumowanie
Mimo tych wszystkich wad, które znalazłam, nie żałuję, że przeczytałam "Rywalki". Mało tego, cieszyłam się że mam pod ręką "Elitę" i pochłonęłam ją tego samego dnia ;) Teraz czekam niecierpliwie na finalny tom, bo wydarzenia "Elity" troszkę podniosły moją ocenę całej serii i muszę wiedzieć, jak to wszystko się skończy.
Nie rozumiecie tego? Ja też, ale dałam się ponieść i otępić "Rywalkom" tak, jak pozwalam to robić kolejnym odcinkom bzdurnego reality show...
Dla kogo
Dla niezbyt wymagających nastolatek, ale też dla starszych wielbicielek romansów osadzonych w dystopijnym świecie. Dla fanek reality show i programu 'Żona dla milionera".
Ocena
3/6