MENU

Elita – Kiera Cass - jest lepiej, dużo lepiej...


W "Rywalkach", o których pisałam TUTAJ dałam się wciągnąć w absurdalne potyczki bohaterek i zapatrzyłam się w pseudo-związek księcia i jego wybranki. Dałam się otumanić i wciągnąć dość naiwnej historii, do tego stopnia, że szalałam z radości na myśl o posiadaniu na półce kolejnej części. I choć zazwyczaj robię sobie między tomami przerwę - tu nie mogłam się powstrzymać ;) Dzisiaj będzie recenzja nietypowa, w pełnym skrócie. Zapraszam!
Fabuła SPOJLERY!
Z przybyłych do pałacu trzydziestu pięciu dziewcząt pozostało sześć. America i Maxon są coraz bliżej, jednak uczucia księcia do innych dziewcząt nie są niewinne. Do tego pojawia się Aspen, który postanawia namącić, a rebelianci znów atakują. Co z tego wyniknie? Kto zostanie Jedyną? Kogo wybierze America?

Opinia
W "Rywalkach" najbardziej brakowało mi akcji, dlatego też dynamiczny drugi tom podniósł moją ogólną ocenę serii. Autorka nadrobiła niedostatki, wprowadziła ciekawe potyczki między bohaterami i rozwinęła wątek dystopijny. Zaskoczyła mnie jednym, mocnym momentem i przyznam szczerze, że nawet udało jej się mnie wzruszyć. Cieszę się, że mogłam poznać "Elitę" i Wam również radzę to zrobić, jeśli zaczęłyście czytać "Selekcję".

W "Elicie" spotkałam znanych już bohaterów, który w znaczący sposób nie ewoluowali.
America - nadal jest wkurzająca i nie potrafi podjąć sensownej decyzji dotyczącej swych uczuć. Poznajemy za to jej wrażliwą stronę - w obliczu okrucieństwa potrafi opowiedzieć się po właściwej stronie i odpowiednio do sytuacji wyraża emocje. To niewątpliwy plus.

Maxon - nadal jest miękkim jajem. Polubił swoją rolę i namiętnie ściska wszystkie dziewczyny, ochoczo ratując je z opresji. Poznajemy też powody, dlaczego pozwala ojcu sobą pomiatać i choć są dla mnie niezbyt przekonujące - spojrzałam na niego przychylniej. Nadal nie nadaje się na króla, ale kilka razy udało mu się mnie zaskoczyć.

Aspen - nadal jest dumny i blady, nadal chce zdobyć Ami podstępem i bez klasy, nadal go nie cierpię.

Inni - poznajemy szerzej kilka postaci, wśród których są takie, które pokochałam. Rywalki pozostałe w stawce oraz pokojówki Ami mają większe znaczenie i właściwie ubarwiają akcję.

Jeśli chodzi o akcję - sporo się dzieje: mamy zawirowania miłosne, mamy potyczki rywalek (choć nie na najwyższym poziomie), mamy atak rebeliantów, mamy wątek historyczny - czyli kulisy powstania Ilei. Akcja jest wartka i nienużąca, dzięki czemu tom przeczytałam błyskawicznie, za jednym podejściem ;)

Wątek romantyczny nie nabrał głębi, choć było kilka gorących momentów. Taka miłość nie jest warta pożądania ani naśladowania. Z góry wiadomo, jaki będzie finał, przez co nawet wątek z Aspenem traci znaczenie. Uniesień nie przeżyłam, emocjonalnego rollercoastera też nie było...

Podsumowanie
"Elitę" pochłonęłam od razu po przeczytaniu pierwszego tomu i był to dobry krok. Nie zdążyłam zapomnieć o co chodziło, a w przeciwieństwie do rozwlekłej i nudnawej pierwszej części, tutaj sporo się dzieje. Autorka zadbała o to, by lepiej przedstawić dystopijny świat, zdradziła co nieco o jego początkach, kulisach przejęcia władzy oraz wprowadziła element walki z rebeliantami. Nadal nie dowiecie się wszystkiego, ale przynajmniej zostanie rozbudzona Wasza ciekawość. Romans jest najsłabszym elementem powieści, bohaterowie irytują swoim niezdecydowaniem, ale America zaczyna rozumieć swoją rolę. I znów pewnie mnie nie zrozumiecie, ale z przyjemnością przeczytam finałowy tom i żałuję, że nie mam go pod ręką. Jest w tej historii coś odkrywczego - nieczęsto się zdarza, by to dziewczyna walczyła o rękę księcia ;)

Dla kogo
Dla niezbyt wymagających nastolatek, ale też dla starszych wielbicielek romansów osadzonych w dystopijnym świecie. Dla tych, którzy przeczytali tom pierwszy i nie mieli ochoty na drugi - sięgnijcie, bo jednak warto poznać całość. Dla fanek serii - obowiązkowo.


PS. Jeśli moje słowa czytają jacyś panowie - przepraszam, że zwracam się tylko do dziewczyn.
Jeśli jesteś prawdziwym facetem - na Boga, nie czytaj tej serii! ;)

Ocena
3+/6