Czarna Madonna – Remigiusz Mróz. Przedpremierowo
Okładka najnowszej książki Remigiusza Mroza budzi ambiwalentne uczucia, z jednej strony fascynuje i budzi niezdrową ciekawość, z drugiej natomiast może obrażać uczucia religijne gorliwych katolików. Czy wypada wykorzystać jedną z najważniejszych ikon wiry do celów promocji powieści, mającej przecież na celu zapewnienia czytelniczej rozrywki?
Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami, zgodnie z własnym sumieniem i światopoglądem. Osobiście nie jestem fanką okładki i uważam, że wizerunek Czarnej Madonny wykorzystano zbyt dosłownie. Jednak polecam, abyście tym razem wyjątkowo nie oceniali treści przez pryzmat okładki, ponieważ to naprawdę niecodzienny kawałek literatury rozrywkowej.
Czarna Madonna bez wątpienia wzbudzi wiele komentarzy, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Stworzenie horroru religijnego, opartego na wierze katolickiej było ze strony Mroza posunięciem ryzykownym, ale w moim odczuciu opłacalnym. I choć nie wszystkie rozwiązania fabularne przypadły mi do gustu, autor osiągnął cel – sprawił, że ze strachu nie mogłam czytać książki w nocy...
Co w fabule piszczy?
Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych miał wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nigdy nie dotarł na miejsce, a kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie znajdowało się 520 osób, w tym narzeczona Filipa, która miała odbyć pielgrzymkę do Bazyliki Grobu Świętego.
Przez pierwsze godziny Filip wierzy, że samolot się odnajdzie. Nic nie wskazuje na zamach, straż przybrzeżna nie odnajduje wraku, a co jakiś czas do kontroli lotów dociera sygnał z transpondera.
Co stało się z boeingiem? Jaki związek ma jego zniknięcie z podobnymi zdarzeniami?
I jakie znaczenie ma obraz Matki Bożej, nazywany Czarną Madonną?
Pierwsze odpowiedzi każą Filipowi sądzić, że niewiedza naprawdę jest błogosławieństwem.*
Powyższy opis wydawcy, dość enigmatyczny i skoncentrowany na zaginięciu samolotu, nawet w połowie nie pozwala domyślić się treści książki. Tymczasem sama "katastrofa" jest tylko cieniutką osią fabuły, natomiast osnowę całości stanowią życie i wybory głównego bohatera, Filipa Szumskiego.
Jak zapewne pamiętacie, wydawca od pewnego czasu bombardował ciało recenzenckie fragmentami układanki związanymi z powieścią. Cel został osiągnięty, bowiem oczekiwanie na pełnowymiarową wersję publikacji było torturą ☺ Tuż po otrzymaniu książki zaplanowałam noc czytania i... na tym koniec! Nie udało się. Odniesienia do ksiąg Nowego Testamentu, elementy charakterystyczne dla horroru, wizja apokalipsy poparta źródłami, egzorcyzmy czy opętanie i ogólny wydźwięk powieści sprawiły, że nie tylko nie mogłam spać, ale również spożywać podczas czytania jakiegokolwiek posiłku. Czułam strach, obrzydzenie i z każdą stroną coraz trudniej było mi pogodzić się z rewelacjami wymyślanymi przez autora. Remigiusz Mróz wystawił moją odporność na ciężką próbę i w żaden sposób nie przygotował na taką dawkę niepokoju. Uwielbiam Dana Browna, którego duch unosi się nad powieścią i religijne rozważania nie są mi obce, ale od prawdziwych horrorów trzymam się z daleka i unikam strachotwórczych treści 😉 Tymczasem w nowej powieści musiałam zmierzyć się nie tylko z dylematami moralnymi, ale i strachem. Było zaskakująco!
Na uwagę zasługuje też fakt, że autor nie tylko zmienił gatunek literacki, ale również styl (tylko fragmenty dialogów i kreacja kobiecych postaci są absolutnie "mrozowe"). Dawkowałam sobie lekturę, akcja wciągała mnie głębiej, z każdą chwilą coraz bardziej rozumiałam zamysł autor i w chwili, gdy spodziewałam się czegoś spektakularnego nastąpił... koniec. Nie ma tutaj mowy o wbijającym w fotel zakończeniu, jest za to spora dawka refleksji i konsternacja.
Podsumowując: Czarna Madonna to książka kontrowersyjna, ale w granicach akceptowalnych dla zwykłego czytelnika, nawet wierzącego. Książka nie zaskoczy wielbicieli prozy Kinga, nie wystraszy wytrawnych koneserów horroru, ale z pewnością zaciekawi jednych i drugich, a do tego zbulwersuje konserwatywnych katolików. Podziwiam autora za odwagę, gdyż tworząc fabułę opartą na katolickich podstawach, z elementami podpartymi tekstami źródłowymi stąpał po kruchym lodzie ludzkich uprzedzeń i zbliżał się do granicy między wiarą a herezją. Oczywiście wykorzystał symbole, cytaty i postaci wobec których ludzie wierzący czują respekt, jednak to ciągle literatura rozrywkowa mająca na celu zaintrygowanie i zaniepokojenie czytelnika. Bez obaw, nie pozbawi ona nikogo podstaw wiary i nie skłoni do apostazji.
Nie będę się rozpisywać, wystarczająco zrobił to Tomasz Radochoński, który w swojej recenzji rozłożył Czarną Madonnę na czynniki pierwsze. Muszę natomiast powiedzieć jedno – Remigiusz Mróz jest marketingową bestią. Każda z jego książek wywołuje emocje, a czy dobre czy złe? To już zależy od indywidualnej konstrukcji psychicznej czytelnika. Niemniej jednak warto przeczytać, mieć własne zdanie i nie demonizować.
Szczegóły
Tytuł: Czarna Madonna
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Gatunek: horror religijny
Premiera: 19 lipca 2017 r.
* nota wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)