Wywiad z Natalią Nowak-Lewandowską
Ostatnio mieliście okazję zadać pytania autorce Pozorności Natalii Nowak-Lewandowskiej. Tym razem postanowiłam zaszaleć i do zabawy zaprosiłam zaprzyjaźnionych autorów, którzy zadali pytania debiutującej koleżance po fachu. Takiego wywiadu jeszcze nie było! Poczytajcie.
Jako okładkowa sroka zwróciłam uwagę na oryginalną okładkę Pozorności. W związku z tym chciałabym wiedzieć, czy to Pani pomysł, czy jest to projekt zaproponowany przez wydawnictwo? Jeśli to drugie, to czy miała Pani własną wizję okładki? – Agata Czykierda-Grabowska (autorka książek Kiedy na mnie patrzysz i Jak powietrze)
Projekt okładki jest w całości pomysłem wydawnictwa. Zanim propozycja okładki trafiła do mnie, zastanawiałam się, jak chciałabym, żeby wyglądała i dwóch rzeczy byłam pewna, po pierwsze, aby na okładce były ptaki, które odgrywają istotną rolę w powieści. Drugą rzeczą była kolorystyka. Bardzo nie lubię koloru zielonego, więc wiedziałam, że okładka w tym kolorze będzie dla mnie bardzo trudna do przełknięcia. W obu przypadkach się udało. Moje wizje okładkowe byłyby nie do przyjęcia przez wydawcę, ponieważ były bardzo mroczne, pasujące raczej do thrillera niż powieści obyczajowej, być może chwilami mrocznej, ale nadal należącej do literatury kobiecej.
Przez kilka lat prowadziłaś bloga. Wiesz coś o polskim rynku wydawniczym, znasz jego specyfikę, środowisko pisarzy, recenzentów, ogólnie – masz świadomość, z czym to się je i że nie zawsze jest różowo. A jednak w to weszłaś. Boisz się trochę? – Magdalena Knedler (autorka książek Dziewczyna z daleka, Klamki i dzwonki, trylogii kryminalnej o Komisarz Annie Lindholm i innych)
Bardzo! Jednak przekorna natura wygrała. Większość rzeczy w życiu robię w opozycji do innych, lubię postawić na swoim, więc i tym razem postąpiłam tak, aby usatysfakcjonować tę część swojej natury. Z pewnością świadomość specyfiki środowiska daje mi odrobinę przewagi, jestem przygotowana na krytykę i mam nadzieję, że zniosę ją z pokorą, ale tak naprawdę obawa jest stale obecna, zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynam czytać recenzje na blogach literackich lub opinie czytelników. I bardzo wątpię, że to kiedyś minie. Zdaję sobie sprawę, że oddając książkę do wydawnictwa przestaje być moją własnością, będzie poddawana opiniom, będzie mieć swoich zwolenników i przeciwników, być może zostanie “rozebrana na czynniki pierwsze”, jak to ma miejsce z niektórymi tytułami, ale taka kolej rzeczy. Póki krytyka jest merytoryczna będzie dla mnie pomocną.
Kto był pierwszym czytelnikiem i najbardziej pomocnym krytykiem podczas pisania Pozorności? – Oblicza Rozy
Pozorność nie miała pierwszego czytelnika, a co za tym idzie nie miała również krytyka. Po napisaniu oraz sprawdzeniu, plik “powędrował” do różnych wydawców. Z perspektywy czasu uważam, że to było bardzo nieodpowiedzialne i mocno naiwne, dzisiaj już tak bym nie zrobiła. Książka widziana z innej perspektywy, może bardzo zyskać na wartości. To była pierwsza lekcja, jaką wyniosłam z pisania książek.
Uwielbiam czytać współczesnych polskich autorów, ale jest wielu, którzy sądzą, że tylko zagranicznych twórców stać na napisanie doskonałego dzieła. Ilu ludzi, tyle opinii. Jak Pani sądzi, czy rzeczywiście literatura polska stoi na słabym poziomie? – Edyta Chmura
Wartość literatury nie powinna być mierzona narodowością autora, bo przecież to nie ma żadnego znaczenia. Istotna jest jakość napisanego tekstu, pomysł, jak opisać temat, żeby zaciekawić czytelnika na nowo. W literaturze opowiedziano już chyba o wszystkim, więc pisarz ma za zadanie przedstawić tę samą historię na nowo, inaczej, po swojemu, nadać jej swój kształt. Mamy wielu wyśmienitych pisarzy, choćby Agnieszka Lingas-Łoniewska, Magdalena Knedler czy Grzegorz Kozera. Muszę wspomnieć jeszcze o polskich reportażystach, których książki są dla mnie źródłem wiedzy i inspiracji. Warto sięgnąć po ich twórczość.
Jakimi cechami – wg Pani – powinien charakteryzować się dobry pisarz? – Paulina S
Jak już będę pisarzem, to wtedy będę wiedzieć 😉 Pisanie książek to w sumie taka sama praca, jak inne, trzeba zwyczajnie usiąść i pisać, najlepiej codziennie, żeby historia nie uciekła, żeby wyrobić w sobie nawyk pisania. Wiem, które z moich cech spowodowały, że skończyłam w ogóle to, co zaczęłam – upór i konsekwencja, można jeszcze dołożyć wiarę, że dam radę, że potrafię, wiarę w sens tego, co robię.
Szanowna Pani Natalio! Gratuluję wydania książki i życzę wielu czytelników. Odnośnie problemów opisanych w Pani powieści, chciałem poruszyć temat doboru partnerów. Ludzie często decydują się na ślub w stanie zauroczenia partnerem/partnerką, zazwyczaj ignorując ich „ciemną stronę” lub żyjąc nadzieją, że się zmienią po ślubie. Moje pytanie brzmi następująco: Przyjmijmy, że na starcie obie strony są w sobie zakochane do szaleństwa i pełne dobrych chęci. Czy według Pani długoletnie szczęście w związku/małżeństwie zależy bardziej od podsycania tego żaru oraz ciągłego odnawiania wzajemnego pożądania, czy też bardziej od gotowości do codziennych kompromisów, które ułatwiają wspólne życie, ale i uświadamiają obojgu, że druga osoba nie jest ideałem? – Tomasz Mróz, autor cyklu o Komisarzu Wątrobie
Od dobrej woli obu stron 😉 Pytanie – czym dla każdego z nich jest szczęście i czy chcą nauczyć się je odnaleźć w prozie życia. Naiwnie jest wierzyć, że zawsze będzie tak cudownie, uroczo i romantycznie, jak na początku. Nie ma takiej możliwości. Najlepszym sprawdzianem dla związku są pierwsze kryzysy i sposób, jak obie strony starają się wyjść z konkretnej sytuacji. Ważne, żeby widzieć w partnerze przyjaciela, i choć to zabrzmi dla niektórych okrutnie, to wraz ze stażem związku ważniejsza od miłości jest wiara, że ta druga osoba jest i mamy w niej silne oparcie, że bez względu na sytuację, będzie stać za nami murem. Przytuli, pocieszy, wstrząśnie, powie prawdę w oczy. Jeśli zniesiemy to z pokorą i będziemy wierzyć, że to właśnie z troski o nas, to mamy szansę na dobry, trwały związek. Warto też wspomnieć o szacunku dla pasji partnera, choć sami nie jesteśmy w stanie jej zrozumieć, a co za tym idzie zachowanie autonomii w związku i pozwolenie na to samo drugiej stronie. Czy to są złote rady dla każdego? Nie mam pojęcia, u mnie – póki co – się sprawdza.
A ja chciałabym zapytać o rzeczy, które ciekawią mnie nie tylko jako czytelniczkę, ale także autorkę 😉 Pisze Pani o sprawach bardzo bolesnych; jak dystansuje się Pani od nich emocjonalnie, by nie wpływały na Pani samopoczucie? A może odwrotnie – świadomie je sobie Pani wyobraża i przeżywa w głowie, by móc łatwiej je opisać? – Marta Reich, autorka książki Morderstwo i cała reszta
Nie dystansuję się. Jeśli coś robię, to w 100% albo nie robię wcale i ma to przełożenie na każdą dziedzinę mojego życia, począwszy od zwykłych codziennych spraw, a skończywszy na pisaniu. Każdą scenę widzę przed oczami bardzo dokładnie, analizuję emocje, które mogą towarzyszyć bohaterom książki i staram się je przenieść. Zdarza mi się, że podczas pisania zamykam oczy i “oglądam” to, o czym właśnie piszę. Prowadzę wewnętrzny dialog z bohaterem, spieram się z nim, dyskutuję, czasem pozwalam mu żyć własnym życiem. Z każdą skończoną sceną zamykam szczelnie szufladę i otwieram kolejną. Dopiero, kiedy kończę pisać, siadam do generalnych porządków, dialog rozpoczyna się od nowa i wtedy do głosu dochodzą emocje. Kiedy skończę, zatrzaskuję szuflady i zapominam.
Od kiedy przeczytałam pierwsze zapowiedzi Pozorności jestem zaintrygowaną tą historią. Zastanawiam się, dlaczego postanowiła Pani poruszyć właśnie taką tematykę w swojej powieści? Temat nie należy do łatwych i przyjemnych. Z pewnością wiele Panią kosztowało wykreowanie bohaterów oraz odpowiednie przedstawienie całej historii. Chciałabym zadać Pani pytanie odnośnie procesu tworzenia. Niektórzy pisarze, w tym Katarzyna Bonda, twierdzą że po napisaniu powieści zapominają większość z fabuły swego dzieła, aby nie zwariować. Czy z Panią jest podobnie? – Monika Niedźwiedź
Tak, zapominam, z powodów, o jakich wspomina Katarzyna Bonda, ale u mnie dochodzi jeszcze kwestia roztrzepania. Wiele elementów z fabuły przypomniałam sobie w trakcie poprawek redaktorskich. Opowieść spisana – opowieść zapomniana. Z pewnością nie pamiętam imion i nazwisk, ale to akurat dotyczy nie tylko książek, tylko po prostu mnie. Bardzo często mylę nazwiska znajomych, nie zawsze potrafię połączyć twarz z nazwiskiem 😉 Zgroza!
W jaki sposób relaksowała się Pani po całym dniu spisywania swojej opowieści? – Monika Niedźwiedź
Moim życiem od zawsze rządzi chaos, nie przestaję analizować, mój mózg jest zawsze na pełnych obrotach. Owszem, siadam czasem i robię nic, ale to jest zawsze pozorne nic, bo w głowie ciągle się coś lęgnie. Teraz, kiedy piszę, przekładam to na pomysły i układanie innym życia, tego książkowego oczywiście. Czytam, ostatnio zaczęłam oglądać seriale, powkurzam trochę dzieci, potem męża, jak już wróci z pracy, ot tak, żeby się nie odzwyczaili.
Przeczytałam recenzję Lustra Rzeczywistości i uderzyła we mnie wątpliwość: Marta, czy na pewno chcesz przeczytać tę historię? Przecież masz w życiu mnóstwo własnych kłopotów, swoich osobistych, głębokich dramatów, czy potrzebujesz jeszcze cudzych? Przecież właśnie dlatego piszesz tęczowe i pozytywne historie o miłości z happy endem, żeby choć na chwilę odciąć się od zła tego świata. Żeby poczuć motyle, żeby na co dzień nie zapominać o istnieniu mitu o dwóch połówkach jabłka. Ale znienacka mnie olśniło. To właśnie takie historie, choć szare i brudne, są najbardziej żywe i prawdziwe. Takie jest życie większości kobiet. To przygnębiająca i dramatyczna świadomość. I wtedy naszły mnie pytania. Pani Natalio, czy zna Pani „Ankę”, czy jedynie ją Pani precyzyjnie wymyśliła? I czy da się jej pomóc? Bo ja chyba niestety znam, nawet kilka takich Anek… – Marta W. Staniszewska, autorka I obiecuję ci miłość...
Takich “Anek” jest niestety mnóstwo. Pomóc można każdej, jeśli ona sama będzie tego chciała. To ofiara musi otworzyć się na przyjęcie pomocy, uświadomić sobie, że jej potrzebuje, a następnie wyciągnąć po nią rękę. To trudne, ale nie niemożliwe. Jeśli już się zdecyduje zrobić krok w kierunku uwolnienia, na wagę złota jest cierpliwe i stałe wsparcie, aby w tym wytrwała. Dla każdej “Anki” jest nadzieja, tylko ona sama musi w nią uwierzyć.
Jak tworzenie przeciwległego bieguna miłości wpływa na samego autora? Podobno aktor wcielając się w wymagającą rolę, często musi ponieść psychiczne konsekwencje swojego późniejszego dzieła. Czy tak samo trudno jest autorowi powieści przy tworzeniu obciążającej emocjonalnie historii? Jak wiele bólu swoich bohaterów przelało się na Panią? A może była to czysta, chłodna, pozbawiona emocji obserwacja narratora? – Marta W. Staniszewska, autorka I obiecuję ci miłość...
Nie utożsamiam się z bohaterami, jestem raczej ich obserwatorem, czasem prowadzę z nimi polemikę, ale nie jestem nimi. Odcinam od siebie to, o czym piszę, nie traktuję tego osobiście, bo przypuszczam, że już bym zwariowała. Choć Pozorność jest moją pierwszą książką, to w chwili obecnej za mną są kolejne, które też nie zawsze są łatwe w odbiorze i gdybym angażowała się w każdą emocjonalnie, odbyłoby to ze szkodą dla mojej psychiki. Proszę nie mylić tego z zimną kalkulacją, to jest samoobrona. W chwili spisywania opowieści jestem obok bohaterów, ale z ostatnią kropką żegnam ich i zamykam drzwi.
Czy uważa Pani, że za wszelką cenę należy ratować związek? – Magdalena Trubowicz, autorka książki Drugie życie Matyldy
Za wszelką cenę należy walczyć o zdrowie, nigdy o związek. Nawet jeśli obie strony mają dobrą wolę i chcą próbować, a efekt nadal pozostaje marny, lepiej w porę zrezygnować i pozostać w miarę poprawnych stosunkach, niż się znienawidzić. Zawsze warto myśleć o sobie, przede wszystkim. Nie o dzieciach, nie o dalszej rodzinie czy znajomych, tylko o sobie. Kobiety mają z tym większy problem, niż mężczyźni, ale to nie znaczy, że nie jest możliwe w przypadku tych pierwszych, jedynie trudniejsze. Paradoksalnie podjęcie decyzji o rozstaniu, może być najlepszym rozwiązaniem również w życiu dzieci, które tkwią w rodzinie pozbawionej pozytywnych wzorców.
Książka książką, fabuła fabułą a czy jest tam coś autobiograficznego/ rzeczywiście wziętego z życia? Wątki? Bohater mający odpowiednik w rzeczywistości? Jestem bardzo ciekawa Pani książki, zwłaszcza że i u mnie występuje problem "kreowania rodziny na pokaz" i dramat w środku... – Magdalena Trubowicz, autorka książki Drugie życie Matyldy
Myślę, że w każdej książce jest coś z autora, ale śpieszę poinformować, że ja nie jestem Anką, a mój mąż nie jest Piotrem ☺ Moje “umiłowanie” do analizowania wszystkiego, co mnie otacza, każdego zdania, które ktoś do mnie wypowiada, ma odzwierciedlenie w toku myślenia głównej bohaterki. Jej rozkładanie problemów na czynniki pierwsze, oglądanie ich z każdej strony jest bardzo moje. No i ptaki, których panicznie się boję od kiedy nielegalnie, jako sześciolatka, obejrzałam Ptaki Alfreda Hitchcocka. Od tamtej pory są dla mnie symbolem zła, dlatego znalazły swoje miejsce w książce.
Napisała Pani studium ofiary przemocy domowej (z tego, co wywnioskowałam z recenzji). Nie zastanawiała się Pani nad tym jak książkę odbiorą osoby z Pani najbliższego kręgu? W sensie czy nie obawiała się Pani pytania z serii: "czy ty to przeżyłaś?", "dlaczego nic nie mówiłaś?"? Diane Rose
Nie, nie miałam takich obaw. To trochę tak, jakby podejrzewać, że osoby piszące kryminały musiały kiedyś kogoś zabić, żeby móc to opisać. To jest fikcja literacka i proszę się nie doszukiwać drugiego dna w tej historii, bo go zwyczajnie nie ma.
Jaka była Pani pierwsza reakcja zaraz po tym jak otrzymała Pani mail/telefon z wydawnictwa z decyzją o wydaniu książki? – Diane Rose
Myślę, że moją reakcję słyszał cały blok, w którym mieszkam, a być może i okolica. Mąż, do którego zadzwoniłam, początkowo nie był w stanie zrozumieć, o co mi chodzi, bo śmiałam się, krzyczałam i mówiłam od rzeczy. Kiedy pierwsze emocje opadły, doszło do mnie, co się w ogóle stało, tym bardziej, że pozytywną odpowiedź otrzymałam już po czterech dniach od wysłania pliku. Otóż napisałam książkę, która kiedyś pojawi się na rynku. Uświadomienie sobie tego było mimo wszystko szokiem dla mnie. Miałam dużo czasu, żeby się z tą myślą oswoić, bo prawie rok. Przez ten czas pisałam dalej i czekałam na wydanie Pozorności. I choć chwilami byłam niecierpliwa, chciałam już, teraz, natychmiast, to w efekcie końcowym uważam, że czas, który był mi dany od wydawnictwa, był najlepszym, co mogło mnie spotkać. Ochłonęłam, przemyślałam wiele rzeczy, miałam czas na pisanie kolejnych książek i mogłam spokojnie oswoić smoka.
Który z elementów pracy pisarza jest dla Ciebie najprzyjemniejszy, a czego po prostu robić nie lubisz? – Magdalena Majcher, autorka książek Stan nie! błogosławiony i Jeden wieczór w Paradise.
Uwielbiam tworzyć człowieka. Ubierać go w cechy charakteru, osobowość i kreować jego życie od zera. Układanie historii jego życia jest dla mnie najbardziej fascynującym zadaniem. Każdy z bohaterów ma jakieś swoje przyzwyczajenia, ma cechy, które go odróżniają od innych, jest zamkniętą całością, zdolną myśleć, mówić, obserwować, jest kimś, kto mógłby żyć tuż obok mnie.
Samo pisanie już nie ma w sobie nic z mistycyzmu, jest żmudną pracą, którą po prostu trzeba wykonać. Jeśli dodamy do tego poprawki, to to wydaje się być najbardziej prozaiczną i nudną częścią tworzenia.
Gdyby w Pani najbliższym otoczeniu spotkała taką przemoc, gdyby Pani wiedziała o czymś takim, jednak ofiara panicznie bałaby się zrobić krok ku zmianie, błagała o milczenie, bo zapętliła się w strachu, co wtedy? Postawa biernego widza, czy pomoc, wbrew woli ofiary? – niekończące się marzenia
Nigdy wbrew woli! W każdej sytuacji, kiedy to dotyczy osób trzecich ważna jest rozwaga. Oczywiście trzeba wspierać, sugerować, wskazać w mieście instytucje, które zajmują się profesjonalną pomocą ofiarom przemocy, ale wydaje mi się, że im bardziej chcemy pomóc, zrobić coś za wszelką cenę, tym bardziej możemy osiągnąć odwrotny efekt. I nie chodzi o to, że ktoś będzie miał do nas pretensje, bo zrobiliśmy coś wbrew jego woli, tylko możemy zrobić tej osobie krzywdę. Nie wiemy, czy jest gotowa podjąć jakiekolwiek kroki w celu zmiany swojego życia, nie możemy decydować za kogoś. Odstępstwem od tego jest przemoc wobec dzieci i zwierząt.
W swojej książce porusza Pani trudne tematy – co zdecydowało o wyborze takiej problematyki, czy poznała Pani może osobiście podobną historię? W jaki sposób przygotowywała się Pani do napisania takiej powieści? – Melisa
Wybór tematyki nie był zimną kalkulacją, był bardziej spowodowany tym, że gros ludzi milczy, zamiata pod dywan problem, który z pewnością nie jest marginalny. Chciałam zabrać głos, poprzez książkę pokazać, co może czuć osoba, wobec której stosowana jest przemoc. Przypadkowo data premiery zbiegła się z kilkoma sytuacjami, które ujrzały światło dzienne na forum publicznej debaty o przemocy. Według mnie należy mówić głośno, że jest problem, że trzeba przeciwdziałać, wspierać ofiary i karać winnego.
Przy przygotowywaniu się do pisania zrobiłam błąd typowy dla większości debiutantów, czyli… nie przygotowałam się. Wiedziałam tylko, o czym chcę napisać. Usiadłam i zaczęłam, a w trakcie wielokrotnie orientowałam się, że już o tym pisałam, że powtarzam zdania, że mylę imiona, zdarzało się, że nie wiedziałam, co mam dalej napisać. Brak planu był najgorszą rzeczą, jaką sobie zrobiłam. Wyciągnęłam z tego solidną lekcję.
W Pozorności podejmuje Pani temat przemocy domowej. Niejednokrotnie i w prawdziwym życiu spotykamy się z tym problemem. Kobiety nie potrafią, nie mają odwagi uwolnić się z toksycznego związku. Czasem prowadzi to do tragedii. Przemoc domowa to wciąż jeszcze temat tabu, nie każdy gotów jest pomóc, udajemy że nie dostrzegamy tego problemu. Jak Pani myśli dlaczego tak się dzieje? Państwo chyba też nie do końca pomaga. Jaki miałaby Pani swój sposób na to, aby to zmienić? – Izabela Wyszomirska
Po części już Pani odpowiedziała na to pytanie, kobiety wstydzą się, że są ofiarami. Każdy z nas ma kłopot z tym, żeby się przyznać przed samym sobą, że pozwolił na to, aby go tak traktować. Przecież to świadczy o naszej słabości, prawda? A nikt nie chce być postrzegany jako słaby, nie dający sobie rady, to robi z nas kogoś gorszej kategorii. Do tego dochodzi strach, że ktoś mógłby się domyślić, zacząć zadawać niewygodne pytania, a nie każdy jest wytrawnym kłamcą, choć wiele ofiar ma to opanowane do perfekcji. Gorzej, jak ma do czynienia z równym sobie przeciwnikiem, czyli z bystrym obserwatorem. Czasem też te osoby nie wiedzą, gdzie się udać po pomoc. Ale dla mnie chyba najgorszą grupą jest ta, która się godzi na takie traktowanie. Która być może wyniosła to z domu, tata bił mamę, więc o co chodzi? Widocznie zasłużyłam i traktuje to jako coś naturalnego. Zmiana myślenia w tym przypadku jest bardzo trudna.
Zmiany muszą zajść w nas samych, w mentalności. To my, dorośli, kształtujemy kolejne pokolenie, więc w naszej gestii leży skrytykowanie, jeśli rodzeństwo bije się między sobą, to również my powinniśmy stanowczo reagować, jeśli nasze dziecko kogoś szykanuje bądź jest szykanowane. Akcje społeczne powinny iść w parze z jasnym komunikatem, że za znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad osobą najbliższą jest przewidziana kara do 5 lat pozbawienia wolności i winny jej nie uniknie. Jestem realistką i uważam, że nie ma magicznego sposobu na natychmiastową zmianę, ale i nie od razu Rzym zbudowano.
Czy pamięta Pani swoją pierwszą przeczytaną książkę w życiu? – Adrianna Szczepaniak
Samodzielnie przeczytałam jako pierwszą Kwiat kalafiora Małgorzaty Musierowicz, mniej więcej w wieku dwunastu lat, i nie dlatego, że nie potrafiłam wcześniej czytać, tylko uważałam czytanie książek jako karę. Książkę miałam w domu, najpierw przeczytała ją moja mama, której bardzo się spodobała i zachęcała do niej. Przez dwa lata nie udało się zmienić mojego podejścia do książek. I kiedyś po prostu przyszedł ten moment, przełamałam się i zakochałam w rodzinie Borejków.
To już niestety koniec, mam nadzieję, że wywiad przybliżył Wam sylwetkę Natalii Nowak-Lewandowskiej i z jeszcze większą ochotą sięgnięcie po jej debiutancką książkę. Bardzo dziękuję za wszystkie pytania. Egzemplarz Pozorności powędruje do Tomasza Mroza – gratuluję.
Przypominam, że na Facebooku wciąż trwa konkurs z książką do wygrania, wystarczy odpowiedzieć na proste pytanie < KLIK>
To już niestety koniec, mam nadzieję, że wywiad przybliżył Wam sylwetkę Natalii Nowak-Lewandowskiej i z jeszcze większą ochotą sięgnięcie po jej debiutancką książkę. Bardzo dziękuję za wszystkie pytania. Egzemplarz Pozorności powędruje do Tomasza Mroza – gratuluję.
Przypominam, że na Facebooku wciąż trwa konkurs z książką do wygrania, wystarczy odpowiedzieć na proste pytanie < KLIK>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)