Wywiad z Magdaleną Majcher


Magdalena Majcher (ur.1990) – autorka powieści obyczajowych Jeden wieczór w Paradise i Stan nie! błogosławiony, recenzentka, blogerka, copywriter i redaktorka. Ma to niebywałe szczęście, że robi w życiu to, co kocha: pisze, nie tylko książki. Jej recenzje, wywiady i artykuły ukazują się regularnie w portalach internetowych i w prasie, a opowiadania są publikowane w czasopismach kobiecych. Jej motto życiowe brzmi: "Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia".

W wywiadzie opowiada o sobie dużo i szczerze, nie boi się żadnych pytań i... ma naturę pozytywnej gaduły. Życzę Wam miłej lektury, a Magdzie bardzo dziękuję za wspaniałą rozmowę.

Gdy patrzę w lustro, widzę... zmęczoną twarz i podkrążone z niewyspania oczu, w których lśni blask szczęścia. Poetycko? Bynajmniej! Samo życie! Cierpię z powodu notorycznego niewyspania i przemęczenia, ale jednocześnie uważam się za człowieka spełnionego. Marzę o tym, aby w końcu przespać całą noc – mój syn ma 2 lata i nie przespał ani jednej nocy, ANI JEDNEJ – i tak zwyczajnie nic nie robić. A kiedy już przyjdzie taki moment, że mam chwilę dla siebie, tak jak dziś, odpowiadam na pytania do wywiadu dla Lustra Rzeczywistości i nadrabiam zaległości. ☺Dobra, chyba przejdę do następnego pytania, bo brzmię, jakbym zaczynała marudzić, a ja naprawdę mam fantastyczny czas w życiu, tylko…. jestem trochę zmęczona, no!

Książka doskonała... nie istnieje. Nie da się dogodzić absolutnie wszystkim, to naturalne. Każdy ma inne preferencje, wymagania, doświadczenia, przez pryzmat których ocenia lekturę. Często jest też tak, że po czasie wracamy do książki, która niegdyś nas rozczarowała, i okazuje się, iż mamy przed sobą fantastyczną powieść. Może być też odwrotnie – przypuszczam, że dziś nie przebrnęłabym przez lektury, w których zaczytywałam się pięć lat temu.

Na pewno nie napiszę... nigdy nie mów nigdy? No cóż, na chwilę obecną mogę zaryzykować stwierdzeniem, że nie napiszę kontynuacji żadnej z moich książek. Z pewnością moja zdecydowana deklaracja okaże się mało popularna w czasach, kiedy większość autorek wydaje właśnie serie, ale ja, jako czytelnik, nie przepadam za cyklami (oczywiście, jest kilka wyjątków), dlatego nie zamierzam też ich pisać, już jako autor. Kieruję się zasadą, że piszę to, co sama chciałabym przeczytać. A dlaczego nie napiszę serii? Cóż. Według mnie cykle mają sens przede wszystkim w powieściach kryminalnych. Wówczas poszczególne tomy łączą postacie głównych bohaterów, lecz każda książka tak naprawdę jest odrębną historią. Z obyczajówkami bywa tak, że historia jest mocno naciągana, a część wątków – wymuszona. Oczywiście, nie można generalizować. Są autorki, które piszą doskonałe serie obyczajowe, jak choćby Agnieszka Krawczyk czy Natasza Socha, która pozytywnie zaskoczyła mnie cyklem Matki, czyli córki. No i dochodzi jeszcze jeden problem. ☺ Czytam tak dużo, że zanim wyjdzie kolejny tom serii, ja już zdążę zapomnieć, co działo się w poprzednim. Wychodzę z założenia, że jeśli kontynuacja, to tylko luźna. Zdaję sobie sprawę, że należę do mniejszości. ☺ Już kilka czytelniczek pytało o kontynuację losów Poli i Jakuba (bohaterów Stanu nie! błogosławionego), ale, jak na razie, jestem stanowcza. Proszę dać szansę moim nowym bohaterkom. ☺ A Pola pojawi się na chwilę w jednej scenie w mojej trzeciej książce. Dowiemy się, co u niej słychać.

Polscy autorzy są... nie mogłabym odpowiedzieć inaczej – najlepsi! ☺ Uwielbiam czytać książki polskich pisarzy. W pierwszej kolejności zawsze sięgam po rodzimą literaturę.

Chciałabym napisać powieść, która... stanowiłaby rozwiązanie pewnej zagadki, tajemnicy rodzinnej. Byłaby to książka oparta na faktach. Chciałabym dowiedzieć się, co stało się z moim pradziadkiem, który w trzydziestym dziewiątym roku wyjechał na front i nigdy nie wrócił do domu, chociaż przeżył wojnę i rozpoczął nowe życie, z nową rodziną. Niestety, moi dziadkowie już nie żyją, moja mama niewiele na ten temat wie, gdyż w domu nie mówiło się często o osobie pradziadka, dlatego nie wiem, czy uda mi się rozwikłać tę zagadkę. Ale od czego jest fikcja literacka? ☺ Na razie jest tylko pomysł, jeszcze daleka droga przede mną. W międzyczasie pewnie napiszę z pięć książek, a dodam, że oprócz tych wydanych, mam już ukończone kolejne dwie.

Gdy miałam 10 lat, czytałam... Harry’ego Pottera! Nie wiem, czy dokładnie w wieku 10 lat zaczęłam czytać Harry’ego, czy może było to ciut wcześniej lub ciut później, ale to właśnie na twórczości Rowling się wychowałam.

Zasady są po to, by... ich przestrzegać. Czasem można je jedynie odrobinę nagiąć. ☺ Lubię bawić się słowem, ale uważam, że literatura powinna nie tylko zapewniać rozrywkę, ale także edukować, dlatego dbam o poprawność stylistyczną, gramatyczną i merytoryczną moich tekstów. Oczywiście, czasem zdarzają się potknięcia, jestem mistrzem literówek, ale z zasady jestem zdyscyplinowana i przestrzegam zasad. W życiu prywatnym – bardzo podobnie, chociaż to przyszło, oczywiście, z wiekiem. Nie zawsze tak było, ale chyba każdy z nas ma za sobą tzw. młodzieńczy bunt. ☺

Blogerzy, recenzenci... są niezastąpieni, a ich wkład w promocję polskiej literatury – nieoceniony. Sama jestem nie tylko pisarką, ale też blogerką, wiem, że prowadzenie bloga recenzenckiego wymaga zaangażowania, czasu i serca, dlatego tym bardziej doceniam to, co robią dla mnie, i innych autorów, książkowi blogerzy.

Kocham... spełniać swoje marzenia. To moja adrenalina, mój narkotyk. Jeszcze dwa lata temu mogłam tylko marzyć o napisaniu i wydaniu książki, a o tym, aby ktoś te moje wypociny zechciał przeczytać, nawet nie pomyślałam. Często powtarzam „Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia” i głęboko w to wierzę, tak jak i wierzę w moc myślenia życzeniowego. Nigdy nie mówię „Chciałabym zrobić to i to”, tylko powtarzam „Zrobię to, uda się”. Marzenia zmieniam w plany, cele do realizacji. Czasem wystarczy odrobina szczęścia i trochę więcej pracy, innym razem muszę nieźle się napracować, aby udało się osiągnąć cel, ale satysfakcja, kiedy już się tego dokona, jest ogromna i warta każdego wysiłku.

Nienawidzę... obłudy, zakłamania, podwójnej moralności, czego upust dałam w moim Stanie nie! błogosławionym. Bożena, matka Poli, jest współczesną panią Dulską. Zamiata pod dywan to, co niewygodne i przed ludźmi przybiera postawę bogobojnej, wiernej katoliczki i oddanej dziecku matki. W rzeczywistości nigdy nie chwali córki, ba! Nigdy nawet nie powiedziała jej, że ją kocha. Zafundowała swojemu dziecku trudne dzieciństwo. Nienawidzę takich ludzi, którzy żyją na pokaz, a w rzeczywistości nie przestrzegają oficjalnie wyznawanych przez siebie wartości i zasad. Nie znoszę fałszu. Wyznaję zasadę, że jeśli ktoś ma odwagę wbić przyjacielowi nóż w plecy, powinien mieć też odwagę zrobić to samo, patrząc mu prosto w oczy.


Napisałaś drugą książkę i idealnie wstrzeliłaś się w debatę społeczną. To było zamierzone? 

Pracę nad Stan nie! błogosławionym ukończyłam w kwietniu 2016 roku, kiedy w mediach jeszcze nie pojawiał się temat planów zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Kilka tygodni czekałam na odpowiedź od wydawcy, w czerwcu wiedziałam już, że powieść została uwzględniona w planie wydawniczym na początek 2017 roku. Potem we wrześniu złożono projekt ustawy antyaborcyjnej. Dyskusja społeczna rozgorzała na nowo, a 3 października kobiety w całej Polsce wyszły na ulice. Z lekkim niedowierzaniem obserwowałam to, co się w kraju działo. W mojej powieści dotykam tematu aborcji eugenicznej. Jak wiemy, polskie prawo dopuszcza aborcję w trzech sytuacjach: kiedy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, kiedy jej rozwój zagraża życiu lub zdrowiu matki oraz kiedy płód jest dotknięty wadą genetyczną. Szczególnie ten trzeci zapis wzbudza najwięcej kontrowersji, a ja właśnie o tym piszę w Stanie nie! błogosławionym. Poruszony temat wynikał jednak nie z chęci wstrzelenia się, jak to ujęłaś, w dyskusję czy też z zamiaru jej wywołania. Lubię, kiedy w literaturze poruszane są dylematy moralno-etyczne, dlatego sama zdecydowałam się na taki krok.

Przyjaźnie. Wierzysz w bezinteresowną przyjaźń z inną autorką? Marzy Ci się jakiś pisarski duet? 

Wierzę. Mam kilka zaufanych koleżanek w środowisku, z którymi mogę porozmawiać o wszystkim, zarówno o sprawach prywatnych, jak i zawodowych, bez zazdrości i innych negatywnych emocji. Co do pisarskiego duetu – może, może. Nawet bardzo luźno rozmawiałam z jedną autorką na ten temat. ☺

I teraz wszyscy będziemy się zastanawiać z kim i kiedy ☺ Napisałaś dwie książki, przygotowujesz kolejne. Jak zmieniło się Twoje życie? Czujesz, że tak jak Remigiusz Mróz, mogłabyś żyć z pisania? ☺

Chyba każdy autor chciałby mieć taki komfort. Nie jestem wyjątkiem. Oczywiście, byłoby miło, gdybym miała świadomość, że już nic innego, poza książkami, pisać nie muszę. Jednak, jak każda kobieta, mam duże wymagania i lubię czuć niezależność finansową, dlatego musiałabym naprawdę duuużo sprzedawać. ☺ Dla mnie zawsze szklanka jest do połowy pełna, dlatego cieszę się, że żyję z pisania. Artykułów, książek, tekstów copywriterskich – nieważne. Utrzymuję się tylko z pisania, a to jest to, co kocham, dlatego czuję się osobą spełnioną. Czy kiedyś mogłabym żyć tylko z książek? Obawiam się, że czytelnicy mogliby nie wytrzymać tego szaleńczego tempa i sześciu-ośmiu nowych książek mojego autorstwa na rynku rocznie, bo niby co innego miałabym robić? ☺

A jak zmieniło się moje życie dotychczas? O sto osiemdziesiąt stopni. Minął rok od dnia, w którym dowiedziałam się, że moja debiutancka powieść zostanie wydana, a ja już otrzymuję mnóstwo ciepłych słów i dowodów sympatii od czytelników oraz bardzo entuzjastycznych recenzji od blogerów i recenzentów. To jest dla mnie ogromny sukces i motywacja do dalszej pracy.

Jakie wydarzenie w Twoim życiu stworzyło Magdę - pisarkę?

Może nie wydarzenie, ale cały proces i związane z nim emocje oraz doznania. Mam na myśli macierzyństwo, które ukształtowało mnie przede wszystkim jako człowieka, jako kobietę, a więc także i jako pisarkę. Moje zainteresowania, tematy, jakie podejmuję oraz kierunek, w jakim podążam, są sumą wszystkich moich doświadczeń, a że jestem mamą dwóch synów i zdecydowałam się na pracę w domu, oddając się macierzyństwu w stu procentach, to naturalne, że właśnie narodziny moich dzieci uznaje za takie punkty przełomowe w moim życiu. Było tak szczególnie po narodzinach mojego drugiego syna. Poszłam na urlop macierzyński, wiedząc, że mam rok, aby zmienić swoje życie i zacząć robić to, co naprawdę lubię. Prowadziłam już wówczas bloga, pisywałam czasem artykuły dla różnych portali i wiedziałam, że spełniam się w tym zajęciu. Powrót na etat nie wchodził w grę. Zaryzykowałam i postanowiłam napisać pierwszą książkę. A potem drugą, trzecią… Jednocześnie intensywnie poszukiwałam dodatkowych zleceń, bo wiedziałam, że rynek wydawniczy bywa niepewny. Udało się.

Konsekwentnie podążasz za swoją maksymą, że marzenia się nie spełniają – je się po prostu spełnia. Poza pisaniem, recenzujesz też książki. Masz czasem wrażenie, że sama napisałabyś coś inaczej? Chciałabyś potrząsnąć autorem? ☺

Nie, nie podchodzę do tego w ten sposób. Nie pozwalam dojść do głosu Magdalenie Majcher – autorce. Nie wówczas, kiedy czytam książkę z zamiarem jej zrecenzowania lub – tak po prostu – rekreacyjnie. Mam okazję się wykazać, kiedy ja piszę. W danej książce humor może się okazać „nie mój”, poruszane tematy mogą mnie nie interesować, a styl autora – nie sprostać oczekiwaniom, ale moim, jako czytelnika, nie jako autora. Nie wymądrzam się i nie twierdzę, że ja napisałabym coś lepiej, inaczej.

Co czyta Magdalena Majcher, gdy wie, że nikt jej na tym nie przyłapie? Czerpiesz z tego inspirację, czy starasz się zapomnieć?

Chyba nie mam na sumieniu takich grzechów. Głośno przyznaję się do tego, co czytam i czego nie czytam. Najlepiej czuję się w klimatach obyczajowych i kryminalnych, dlatego właśnie po takie powieści sięgam najchętniej. Nie ukrywam, że lubię tzw. literaturę kobiecą – lekkie i przyjemne w wydźwięku lektury, które pozwalają mi się oderwać od rzeczywistości i zapomnieć na chwilę od obowiązków. Dobrze czyta mi się również literaturę środka, czyli już bardziej ambitne książki, ale nadal - napisane łatwym i przystępnym językiem.

I na koniec, co chciałabyś przekazać czytelnikom bloga?

Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim tym czytelnikom, którzy dali mi szansę i postanowili zapoznać się z moją twórczością. Pamiętajcie, że powieść, którą trzymacie w rękach, najpierw była tylko moim marzeniem, nieśmiałym zamysłem. Możemy wszystko, jeśli tylko w to uwierzymy!

Serdecznie dziękuję Magdalenie Majcher za poświęcony czas i mocno trzymam kciuki, by dalej realizowała swoje marzenia, w jak najlepszym stylu. A Wam polecam lekturę obu jej powieści i gwarantuję, że jeszcze o niej usłyszycie.

recenzja – Stan nie! błogosławiony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)