Kamfora – Małgorzata Łatka. Tajemnice mowy ciała.
Nic tak nie porusza opinii publicznej, jak brutalne zabójstwa młodych kobiet. Jeśli dodamy do tego seryjnego mordercę, specjalistkę od mowy ciała i charyzmatycznego komisarza, a to wszystko umieścimy w malowniczym Krakowie, teoretycznie otrzymamy przepis na kryminał idealny. Czy rzeczywiście?
Co w fabule piszczy?
Nawet to, czego nie powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie.
W centrum Krakowa dochodzi do wstrząsającego odkrycia. Brutalnie okaleczone ciało kobiety zostaje odnalezione w parku. Przyczyna śmierci – liczne ciosy zadane ostrym narzędziem. W ciągu kilku miesięcy już trzy ofiary zamordowano w podobny sposób. Prowadzący sprawę komisarz Jakub Zagórski jest pewien, że ma do czynienia z seryjnym zabójcą. Co łączy te kobiety? Przypadek czy misternie ułożony plan?
Komisarz Zagórski zwraca się o pomoc do Leny Zamojskiej – specjalistki od mowy ciała. Jej wiedza i doświadczenie mają pomóc w ujęciu przestępcy. Śledztwo nabiera tempa. Czy uda im się powstrzymać mordercę zanim zginie kolejna kobieta?***
Kamfora okazała się klasycznym przykładem powieści, w której niby wszystko dobrze żarło i... zdechło. Na pozór ciekawa zagadka kryminalna, z oryginalnym wykorzystaniem aspektów synergologii, została pozbawiona jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Nie wykorzystano potencjału drzemiącego w niewerbalnej komunikacji, samo wyjaśnienie czytelnikowi czym są emblematy i gesty autoadaptacyjne to za mało, by utrzymać zainteresowanie i zaintrygować. Poza tym wątek mowy ciała został ukazany w wyjątkowo teoretyczny sposób i czytelnik raczej nie nauczy się z powieści niczego, co może być użyteczne w prawdziwym życiu. Oczywiście kryminały nie są po to, by się z nich uczyć, ale czy nie przyjemniej byłoby odnieść ukazane w nich treści do rzeczywistości?
Co jeszcze zniszczyło powieść? Mozolnie rozwijająca się akcja, mało wyraziści bohaterowie i śledztwo, które skończyło się nim tak naprawdę się zaczęło (fakt, że możemy liczyć na kontynuację jakoś mnie nie pociesza). Czytając książkę oczekiwałam spektakularnych zwrotów akcji, liczyłam na wykorzystanie motywów mowy ciała w zasakakujący sposób i niestety na tym polu – zawiodłam się. Autorka spłyciła wszelkie ciekawe momenty, nie zbudowała odpowiedniego klimatu, a pozostawiając oczywiste zakończenie zadała Kamforze ostateczny cios.
Co jeszcze zniszczyło powieść? Mozolnie rozwijająca się akcja, mało wyraziści bohaterowie i śledztwo, które skończyło się nim tak naprawdę się zaczęło (fakt, że możemy liczyć na kontynuację jakoś mnie nie pociesza). Czytając książkę oczekiwałam spektakularnych zwrotów akcji, liczyłam na wykorzystanie motywów mowy ciała w zasakakujący sposób i niestety na tym polu – zawiodłam się. Autorka spłyciła wszelkie ciekawe momenty, nie zbudowała odpowiedniego klimatu, a pozostawiając oczywiste zakończenie zadała Kamforze ostateczny cios.
W powieści Małgorzaty Łatki najważniejsze i najciekawsze okazały się wątki społeczno-obyczajowe, leciutko tylko naznaczone romansem. Całkiem dobrze broni się również styl młodej pisarki i myślę, że jest to osoba ze sporym potencjałem, który jednak nie został w pełni uwolniony. Może kiedyś, gdy autorce wystarczy odwagi, pojawi się na rynku lepsza powieść? Trzymam za to kciuki, ale Kamfory z czystym sumieniem nie mogę polecić wielbicielom kryminałów. Ze względu na świeżość pomysłu i lekką nutkę uczuciową książka może spodobać się fanom powieści obyczajowych... z trupem w tle.
Szczegóły
Tytuł: Kamfora
Autor: Małgorzata Łatka
Wydawnictwo: Czwarta Strona 2016
Gatunek: kryminał
Ocena
Treść: przeciętna 5/10
Styl: dobry
Okładka: świetna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)