Mimo twoich łez – Tarryn Fisher. Przedpremierowo


Jestem ogromną fanką cyklu Mimo moich win. Dlaczego? Otóż dlatego, że mam słabość do czarnych charakterów, a Tarryn Fisher potrafi o nich pisać w genialny sposób. Nie patyczkuje się i nie bawi w konwenanse, tworzy postaci, jakich nie sposób polubić, a mimo to skupia uwagę i sprawia, że czytelnik w jakiś sposób czuje się z nimi związany. 

Mimo moich win było opowieścią nieskończoną, pozostawiającą po sobie pustkę i niedosyt, a kontynuacja sprawiła, że mogę odetchnąć z ulgą – prawie wszystko zostało wyjaśnione. A przy tym inność i świeżość opowieści została utrzymana. 

"Mam wszystko, bo ciężko na to zapracowałam". Gdy ktoś tak mówi, to zazwyczaj myślimy o bogactwie, spełnionych marzeniach i szczęśliwej rodzinie. Czy pod tym pojęciem mogą kryć się kłamstwa, krzywdy i rany? Czy ktoś może sobie zapracować na wszystkie nieszczęścia świata? Cóż, ja naprawdę mam wszystko i nie pozwolę, by ktokolwiek mi to odebrał. Ta żmija ciągle próbuje wślizgnąć się w nasze życie i nadszedł czas, by skosztowała własnej trucizny. Ja też potrafię kąsać – każda z nas potrafi, gdy ktoś podstępem chce zniszczyć nasze związki, rodziny, życie. Czujesz złość na samą myśl o zdradzieckich żmijach, prawda?

W drugim tomie cyklu autorka oddaje głos Leah, rudowłosej piękności, która oplotła Caleba swoją miłością niczym bluszczem. Ale czy to rzeczywiście jest miłość? Może dziewczynie chodzi tylko o zwycięstwo nad rywalką i postawienie na swoim? Autorka tworząc postać rudej miała na celu wkurzenie czytelnika. Ba! tworząc cały miłosny trójkąt nie miała dobrych zamiarów. To dlatego w powieści nie ma dobrych dusz, są tylko szare i czarne charaktery, a ich walka o dominację pozbiera spektakularne formy.


"Wypowiedzenie mi wojny to nie najlepszy pomysł. Nie poddam się bez walki, bo zawsze dostaję to, czego chcę. Tym razem poleją się łzy i nie będą to moje łzy. Powiem Ci więcej: mam w zanadrzu coś, co definitywnie przeważy szalę na moją stronę. O tak, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone."

Autorka z wprawą plącze wątki, powoli odkrywając tajemnice postaci. Umiejętnie zaciera granice między miłością, nienawiścią a uzależnieniem i sprawia, że niezmiernie trudno zając zdecydowane stanowisko wobec zachowania bohaterów. Ogromne wrażenie zrobił na mnie sposób poprowadzenia wątku nienawiści Leah do jej małej córeczki, myślę, że będzie to motyw, który szczególnie mocno wzburzy młode mamy zakochane w swoich nowo narodzonych dzieciach. 

Co ważne, jeśli po poprzednim tomie stwierdziliście, że nie można stworzyć bardziej toksycznej bohaterki niż Olivia, okazuje się, że byliście w błędzie. Leah jest bowiem jeszcze gorsza, tym bardziej, że jej zachowanie wydaje się czystą, pozbawioną emocji grą.

Obie bohaterki, zarówno Leah jak i Olivia są sprytnymi manipulatorkami, zakochanymi w jednym mężczyźnie. A gdzie w tym wszystkim jest Caleb? Po raz kolejny ma mało do powiedzenia, ale przecież przed nami ostatni tom, na który niecierpliwie czekam. Czy wtedy Tarryn Fisher wyłoży na stół wszystkie karty i wreszcie pozwoli swoich bohaterom żyć w spokoju? Szczerze w to wątpię :) Czytajcie, nie pożałujecie.

Powieść polecam przede wszystkim fanom cyklu, ale także tym, których pierwsza cześć nie przekonała – może tym razem zrozumiecie motywacje autorki?

Szczegóły
Tytuł: Mimo twoich łez
Autor: Tarryn Fisher
Cykl: Mimo moich win
Wydawnictwo: Otwarte 2016

Ocena
treść: bardzo dobra, 8/10
styl: bardzo dobry
okładka: piękna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)