Bez słów – Mia Sheridan. Prawdziwa recenzja.
Jak wyrazić miłość nie używając słów? Czy to w ogóle możliwe? Mia Sheridan stworzyła bohaterów niepopularnych, a nawet nieco dziwacznych, jednak kreśląc swoją opowieść udowodniła, że niewypowiedziane deklaracje mogą mieć większą moc niż te, które ktoś głośno wykrzyczy. W efekcie historia Bree i Archera okazała się jedną z najpiękniejszych, jakie czytałam. Chcecie wiedzieć dlaczego?
Zamknięty w sobie samotnik, milczący dziwak, szalony młody mężczyzna – tak oceniają Archera mieszkańcy sennego miasteczka nad brzegiem jeziora. Gdy Bree postanawia zamieszkać w pobliżu, nie wie jeszcze, że Archer zmieni jej życie w wulkan emocji, a nigdy niewypowiedziane słowa staną się najważniejszymi w jej życiu. Co takiego jest w milczącym chłopaku, że mieszkańcy omijają go szerokim łukiem? Dlaczego Bree, tak spragniona spokoju i samotności lgnie do Archera, mimo że ten wyraźnie jej unika? Jak potoczą się losy bohaterów, którzy nawzajem odkrywają swoje tajemnice? Przeczytajcie.
Mia Sheridan kupiła mnie tą powieścią. Urzekła mnie i totalnie zachwyciła ilością emocji i wzruszeń, poturbowała serce decyzjami bohaterów i oczarowała sposobem poprowadzenia romansu, który wcale nie był tak słodki i prosty jak się spodziewałam. Jest w tej powieści coś takiego, że nie sposób o niej zapomnieć, mimo że są momenty aż proszące się o mocniejsze uderzenie. Po lekturze dwóch powieści autorki widzę, że cechą charakterystyczną jej stylu jest subtelna gra na emocjach czytelnika. Sheridan wie, jakich chwytów użyć, by wzruszyć, ale nie stosuje tanich chwytów, co szczególnie cenię. W książce nie znajdziecie tandetnych scenek, rodem z kiepskiego romansu, natomiast możecie liczyć na pełną paletę uczuć: od złości, przez smutek i rozczarowanie, aż po wielki wybuch miłości dwóch poturbowanych dusz.
Szalenie podobał mi się sposób, w jaki Mia Sheridan poprowadziła rozwój związku Bree i Archera. Delikatne podchody, subtelne uwodzenie, pokonywanie kolejnych barier, humor, szczypta dramatu i gier psychologicznych i wysmakowane sceny erotyczne to tylko wycinek tego, czego możecie się spodziewać sięgając po Bez słów. Rozwiązania jakie zastosowała autorka są wyjątkowo przekonujące, a sylwetki postaci wiarygodne i dopracowane. Autorka zadbała również o tło wydarzeń i bohaterów drugoplanowych, którzy mają znaczący wpływ na rozwój akcji, oraz dodała do całości garść refleksji. Książka nie jest kolejną naiwną i głupiutką opowieścią o poszukiwaniu miłości, ale dotyka też takich tematów jak brak tolerancji, poczucie osamotnienia, traumatyczna przeszłość czy kłopoty rodzinne.
Mia Sheridan kupiła mnie tą powieścią. Urzekła mnie i totalnie zachwyciła ilością emocji i wzruszeń, poturbowała serce decyzjami bohaterów i oczarowała sposobem poprowadzenia romansu, który wcale nie był tak słodki i prosty jak się spodziewałam. Jest w tej powieści coś takiego, że nie sposób o niej zapomnieć, mimo że są momenty aż proszące się o mocniejsze uderzenie. Po lekturze dwóch powieści autorki widzę, że cechą charakterystyczną jej stylu jest subtelna gra na emocjach czytelnika. Sheridan wie, jakich chwytów użyć, by wzruszyć, ale nie stosuje tanich chwytów, co szczególnie cenię. W książce nie znajdziecie tandetnych scenek, rodem z kiepskiego romansu, natomiast możecie liczyć na pełną paletę uczuć: od złości, przez smutek i rozczarowanie, aż po wielki wybuch miłości dwóch poturbowanych dusz.
Szalenie podobał mi się sposób, w jaki Mia Sheridan poprowadziła rozwój związku Bree i Archera. Delikatne podchody, subtelne uwodzenie, pokonywanie kolejnych barier, humor, szczypta dramatu i gier psychologicznych i wysmakowane sceny erotyczne to tylko wycinek tego, czego możecie się spodziewać sięgając po Bez słów. Rozwiązania jakie zastosowała autorka są wyjątkowo przekonujące, a sylwetki postaci wiarygodne i dopracowane. Autorka zadbała również o tło wydarzeń i bohaterów drugoplanowych, którzy mają znaczący wpływ na rozwój akcji, oraz dodała do całości garść refleksji. Książka nie jest kolejną naiwną i głupiutką opowieścią o poszukiwaniu miłości, ale dotyka też takich tematów jak brak tolerancji, poczucie osamotnienia, traumatyczna przeszłość czy kłopoty rodzinne.
Niemą recenzją Bez słów bardzo Was zaintrygowałam. Mój zabieg był celowy, gdyż chciałabym byście zauważyli Mię Sheridan wśród innych pisarek młodego pokolenia. Historie, które tworzy może są nieco przewidywalne i ckliwe, czasem zbyt sentymentalne i słodkie, ale pokazują najpiękniejszą część ludzkiego istnienia – miłość, która choć rodzi się z trudem, potrafi wynagrodzić wszelkie niedogodności. Powieść Sheridan otwiera oczy na samotność i brak tolerancji w małych społecznościach, pokazuje, że dusza samotnika może skrywać bolesne tajemnice, co nie znaczy, że trzeba taką jednostkę spisać na straty.
Bez słów to swoista perełka, począwszy od doskonałej okładki, przez idealny tytuł, aż po emocjonujące wnętrze. Archera nie sposób nie pokochać, i mimo, że powieść jest niekiedy zbyt sentymentalna, łapie za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć. Mia Sheridan udowadnia, że udany romans dwójki zagubionych ludzi jest możliwy tylko wtedy, gdy każde z nich da sobie szansę na normalne życie. Przekonuje, że wewnętrzna odwaga tkwi w każdym z nas, potrzebujemy jedynie zapalnika, który wyzwoli w nas iskrę rozpalającą motywację do zmian. Bez słów to nie tylko piękna, ale też mądra książka, która uczy tolerancji, szacunku do inności, oraz akceptacji własnych słabości. Serdecznie polecam. Nie tylko romantyczkom.
Szczegóły
Tytuł: Bez słów
Autor: Mia Sheridan
Przekład: Martyna Tomczak
Wydawnictwo: Otwarte
Premiera: 30 marca 2016
Ocena
Treść: bardzo dobra
Styl: bardzo dobry
Okładka: idealna
Egzemplarz recenzencki powieści przekazało Wydawnictwo Otwarte – dziękuję!
*grafiki (oprócz głównego zdjęcia,które jest mojego autorstwa) pochodzą od wydawcy, a podobne możecie zrobić na stronie https://ksiazkikobiecymokiem.pl/memy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)