Wywiad z Agnieszką Pruską


Zapraszam do lektury wywiadu z Agnieszką Pruską, autorką doskonale przyjętych kryminałów – Hobbysta i Literat. Dziękuję autorce za udzielenie tak obszernych i ciekawych odpowiedzi, a Wam, drodzy czytelnicy dziękuję za aktywny udział w zabawie.

1

Widzę, że Pani bohater ma rzadkie imię Barnaba, sama mam rzadko używane imię więc ten temat mnie interesuje, dlaczego akurat Barnaba? Czy te imię ma dla Pani jakieś znaczenie, czy może jest to zabieg, aby łatwo było skojarzyć bohatera z Pani powieściami? - Miłka Kołakowska

Pytanie o imię głównego bohatera jest chyba jednym z najczęściej zadawanych, nawet teraz jego geneza zaciekawiła dwie osoby. Odpowiedź jest prozaiczna i nie kryje w sobie żadnej tajemnicy: tak nazywa się jeden z kolegów mojej córki i to on jest „imiennym pierwowzorem” Uszkiera. Poza tym podoba mi się to imię i, jak Pani zauważyła, jest dosyć rzadkie, więc w pewien sposób wyróżnia nadkomisarza. Nadając mu je sprawdziłam, czy przypadkiem rok, w którym się urodził, nie obfitowały w chłopców o tym imieniu, ale na szczęście nie. Chciałam, żeby mój bohater nazywał się charakterystycznie i był jednoznacznie rozpoznawalny, ale to raczej nazwisko jest bardziej nietypowe: Uszkier. 

2

Barnaba jak to było powiedziane "nie jest alkoholikiem (piwo pije)". Jakby miał wybrać jakiś jego konkretny rodzaj i według fantazji uwarzyć, to jakie by to było? - mpl1636

W tym pytaniu właściwie poruszone zostały dwie kwestie. „Nie jest alkoholikiem, piwo pije” jest cytatem z mojej wypowiedzi dotyczącej cech Uszkiera i wykreowania takiego, a nie innego bohatera. Rzeczywiście, Barnabie poradnia AA nie grozi, ale abstynentem też nie jest, tak piwo jak i inny alkohol zdarza mu się wypić, bo dlaczego nie. To chyba niedopatrzenie z mojej strony, ale z tego, co pamiętam tylko raz określiłam rodzaj piwa, które pije. A jakie konkretnie lubi? Łatwiej jest mi chyba odpowiedzieć jakiego nie lubi, na pewno nie zamówiłby piwa z sokiem, ani radlera (przepraszam miłośników tych napojów), odpadają też piwa o słodkim posmaku. Ja go widzę pijącego ciemne piwo, mógłby to być na przykład jakiś stout lub porter. A jeżeli jasne, to może IPA, szczególnie po treningu, żeby ugasić pragnienie. Uwarzone według fantazji? Najpewniej mocno chmielowe, na pewno nie wędzone, ale może z dodatkiem chili?

3

Co skłoniło Panią do napisania kontynuacji Literata? - isia

Właściwie od początku zakładałam kontynuację pierwszej książki, w której mordercą okazuje się psychopatyczny wielbiciel literatury. Jeden seryjny morderca nie wyczerpuje tematu zbrodni, ani pod względem osobowości sprawcy, ani sposobu pozbawiania życia, ani motywów działania. Poza tym interesuje mnie wykorzystanie techniki, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu, dzięki której możliwe jest wykrycie sprawcy, stąd założenie, że w kolejnej (kolejnych) książkach będę poruszała inne zagadnienia, żeby móc to pokazać. Aby trochę sobie ułatwić zadanie tak dobrałam ekipę ludzi współpracujących z Uszkierem, aby dawała mi szanse na opowiedzenie różnych historii. Policjanci, technicy, lekarz sądowy i psycholog, to zespół specjalistów, którzy mogą współpracować przy wielu dochodzeniach, nie tylko przy takim, które dotyczy seryjnego zbójcy. 

4

W swoich powieściach bardzo realistycznie i rzetelnie opisuje Pani pracę policji kryminalnej. Teraz, jako uznana autorka, ma Pani zapewne kontakt ze specjalistami, ale jak to było na początku? Czy podczas przygotowań do Literata miała Pani dostęp do wiedzy o policji i o postępowaniach kryminalnych? - Mirabella

Nie czuję się uznaną autorką, na rynku pojawiły się na razie dwie moje książki, trzecia trafiła do wydawnictwa. Mam nadzieję, że kiedyś będą mogła tak o sobie pomyśleć, na razie jest na to jeszcze za wcześnie.

Jeżeli chodzi o konsultowanie tekstu z policjantami, to od początku byłam w dosyć dobrej sytuacji, ponieważ wśród znajomych mam kilku funkcjonariuszy. Szybko się jednak okazało, że nie potrafią (a może nie mogą?) oni odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, których pojawiało się coraz więcej. Ratunkiem okazało się Biuro Prasowe Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Na mój nieśmiały mail z pytaniem, czy mogę im trochę pozawracać głowę odpowiedzieli, że tak, że postarają się zaspokoić moją ciekawość. Od razu to wykorzystałam i podpytałam o parę spraw, niektóre z nich były bardzo błahe, inne poważniejsze, a część z moich pytań na pewno musiała wzbudzić w policjantach uśmiech politowania, bo pytałam o rzeczy dla nich oczywiste. Teraz jestem w dużo lepszej sytuacji, nie korzystam z pomocy Biura Prasowego KWP, mam swoje własne kontakty, a szczególnie cenne są te z wykładowcami ze Szkoły Policji w Pile. Oczywiście niektóre rzeczy sprawdzam w sieci, ale… wolę je potem jeszcze zweryfikować podczas rozmowy z profesjonalistą. I oczywiście zwracam uwagę na to, kim są autorzy artykułów, które czytam.

5

Zarówno w Literacie jak i w Hobbyście dużą uwagę poświęca Pani na pracę patologa lub techników. Czy konsultuje to Pani z kimś? - Marzena Pawłowska

Staram się sprawdzać wszystkie techniczne czy medyczne szczegóły, o których piszę, bo tworzę kryminały, a nie fantastykę, więc realizm jest istotny. Nie wszystko jednak konsultuję, to byłoby niemożliwe, poza tym część informacji można znaleźć w bardzo przydatnych książkach z dziedziny  medycyny sądowej, kryminalistyki czy w innych tego typu publikacjach. Najczęściej korzystam z mojej „kryminalnej” biblioteczki, a jeżeli nie znajduje tam odpowiedzi, to szukam dalej. Powieść kryminalna, to nie podręcznik medycyny, czy przewodnik po miejscu zbrodni, więc oczywiście poruszam tylko te zagadnienia, które są istotne z punktu widzenia śledztwa. Jeżeli lekarz przeprowadza autopsję, to opisuję te obrażenia, które powiedzą coś o sprawcy lub czasie zgonu, a tym samym mogą przyczynić się do odkrycia mordercy. Nie opisuję całej sekcji krok po kroku. Czasem konieczna jest wiedza praktyczna, której nie mam i wtedy męczę znajomych. W Żeglarzu, książce, która dopiero niedawno trafiła do wydawnictwa, jedna z ofiar została powieszona i akurat tę scenę dokładnie konsultowałam. Przegadałam z fachowcem chyba ze dwie godziny, a potem zmieniłam napisany już tekst. Przypuszczam, że tylko niewiele osób zorientowałoby się w niepoprawności mojego opisu, ale skoro już coś opisuję podając pewne szczegóły, to chciałabym, aby było to jak najbardziej zgodne z rzeczywistością. Niezależnie od tego, że książki, które piszę, to przecież fikcja.

6

Skąd pomysł na włączenie do Hobbysty wątku entomologicznego? - Mirabella

Wprowadzenie entomologa, to konsekwencja chęci pokazania możliwości wykorzystania nauki w celu wykrycia sprawcy zbrodni. Poza tym, o ile patolog, technicy, czy nawet psycholodzy często występują w powieściach kryminalnych, to entomolodzy wydali mi się trochę pominięci, a przecież ich wiedza na temat owadów nie jeden raz przyczyniła się do wskazania mordercy lub odnalezienia miejsca, w którym została popełniona zbrodnia. Wiem, że larwy much, same muchy, czy nawet chrząszcze nie są zbyt atrakcyjne, ale są znakomitymi „pomocnikami” policjantów, warto o tym wiedzieć. Jeżeli chodzi o nie wzbudzające zbyt dużej sympatii muchy, to zdarzały się przypadki, w których to właśnie one wskazały miejsce ukrycia zwłok. Przyczyną jest ich znakomity węch i podążanie wprost do źródła zapachu. Wykorzystanie postaci entomologa dało mi też możliwość takiego poprowadzenia akcji, żeby wiedza lekarza sądowego okazała się niewystarczająca do precyzyjnego określenia czasu zgonu.

7

Patrząc na Pani zainteresowania, spodziewałabym się w Pani twórczości tematyki przygodowej, a tu kryminał, mój ulubiony gatunek:) Dlaczego właśnie ten? - Katarzyna

Kryminologią i pokrewnymi dziedzinami interesowałam się chyba od zawsze, a napisanie książki było kolejnym etapem tych zainteresowań. Kryminał daje możliwość poruszania wielu zagadnień, opisywania różnych środowisk, wykorzystywania różnych motywów działania, kreowania zróżnicowanych bohaterów (oprócz tak oczywistych jak przedstawiciel prawa i przestępca) i wymusza logiczne przedstawienie zarówno postępowania mordercy jak i stróżów prawa. Jest więc, wbrew pozorom, dosyć wymagającym gatunkiem i… wyzwaniem. Przy pierwszej książce byłam ciekawa, czy będę umiała połączyć wszystko spójnie, czy nie zostawię niewyjaśnionych wątków, czy wszystko to, o czym piszę zostanie wykorzystane w myśl zasady mówiącej o tym, że jeżeli jakiś motyw został wprowadzony, to powinno mieć to jakiś cel. Inną cechą powieści kryminalnych, która mnie w nich pociąga jako czytelniczkę i autorkę, jest zobrazowanie czasów, w których rozgrywa się akcja. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele detali jest u Agathy Christie czy chociażby w naszych starych, prl-owskich kryminałach. Te kolejki, z trudem upolowana szynka, czy opis spotkań towarzyskich (stroje, fryzury) i tego, co tam serwowano. Albo zachwyty nad małym fiatem i syrenką, że o talonach na samochód nie wspomnę. Te okruchy rzeczywistości znajdziemy praktycznie w każdej powieści kryminalnej, bo zawsze dzieje się ona w realnym świecie, który w pewien sposób determinuje postępowanie wszystkich postaci. Chyba, że mamy do czynienia z kryminałem dziejącym się w przyszłości lub świecie równoległym, ale to już inny gatunek. Jeszcze jednym, dla mnie bardzo istotnym, powodem pisania właśnie kryminałów jest to, że muszę sprawdzać bardzo dużo informacji, czasem związanych z głównym tematem książki, czasem z czymś mniej istotnym. Lubię to robić, często docieram do wiadomości, na które bym nie natrafiła, gdyby nie potrzeby pisanej książki i nie zawsze są to informacje związane z kryminałem. To taki bonus.

8

Czy jakiś autor (lub autorzy) w szczególny sposób wpłynęli na treść Pani książek? Izabela Biskup

Chciałam napisać, że nie, ale nie byłoby to dokładne. Czytam „od zawsze”, więc doskonale wiem, co mi się podoba, co przeczytam, ale z pewnymi zastrzeżeniami, a o co na pewno nie wzbogaci się moja biblioteczka. W ten sposób różni autorzy mieli wpływ na to, co piszę, bo naturalne jest to, że nie piszę wbrew sobie o tym, o czym sama nie lubię czytać. Nie chcę jednak pisać tak, jak jeden z moich ulubionych autorów, chcę pisać jak Agnieszka Pruska. I mam nadzieję, że tak jest, bo recenzje Hobbysty w większości zawierają podobne stwierdzenia i podsumowania, które są zgodne z tym, co chciałam osiągnąć. Muszę też przyznać, że gdy intensywnie piszę, mniej czytam, albo czytam coś innego niż kryminały.

9

Czy w dzieciństwie tak jak ja, wybierała Pani książki z "dreszczykiem"? - Katarzyna

Od zawsze dużo czytałam, a właściwie to najpierw słuchałam tego, co czytała mi rodzina. Książki dla dzieci, to przeważnie przygodówki, na przykład Plastusiowy pamiętnik, Daszeńka czyli żywot szczeniaka czy Tapatiki (genialna książka, polecam wszystkim dzieciakom). Dla kilkuletniego dziecka oczekiwanie na powrót do piórnika uprowadzonego przez kolegę Tosi Plastusia było dużym przeżyciem i wzbudzało dreszcz grozy. Potem były Tomki, Winnetou i Pan Samochodzik, po nich odkryłam kryminały. Przy czym przeważnie czytałam (i czytam) dwie lub trzy książki naraz zróżnicowane tematycznie i gatunkowo, więc połączenia wychodziły mi czasem dosyć nietypowe: kryminał, coś poważnego (przeważnie historia) i książka odpowiednia do wieku. Panie w bibliotece przyzwyczaiły się jednak szybko do tego, że buszuję po różnych półkach, nie tylko tych dziecięco – młodzieżowych i nawet doradzały, szczególnie w zakresie książek historycznych. Jeżeli chodzi o kryminały, to musiałam przynieść do biblioteki zgodę od rodziców na wypożyczanie i potem nie miałam problemów z ich dostaniem. Oczywiście nie miałam już wtedy siedmiu czy ośmiu lat.

10

W Pani książkach wyraźnie widać, że stoi Pani "po stronie dobra", policjanci są wyraźnie tymi dobrymi, a morderca tym złym. Czy jako czytelnik także woli Pani czytać kryminały pisane z punktu widzenia policji lub detektywa, czy też fascynuje Panią bardziej czytanie o mrocznych ścieżkach, jakimi podąża umysł mordercy, oraz o sposobach, w jakich próbuje on umknąć policji? - Agata

Staram się łączyć te dwie rzeczy i wydaje mi że jedno drugiego nie wyklucza. Wolę, gdy książka jest napisana z punktu widzenia stróża prawa (może być to zarówno policjant jak i detektyw), a świat mordercy jest stopniowo ujawniany w czasie trwania śledztwa. Preferuję kryminały, które zaczynają się od zbrodni, a w wyniku prowadzonego śledztwa odtwarzane są zdarzenia, sytuacje, powiązania między świadkami, ich wzajemne relacje, na jaw wychodzą emocje, zależności, tajemnice... Lubię, gdy motywy postępowania sprawcy, jak i jego tożsamość, nie są mi znane od początku lektury, gdy morderca jest zagadką i dopiero kolejne rozmowy, dowody, poszlaki pozwalają mi odgadnąć kim jest. To jednak nie wyklucza poznania mrocznej strony umysłu sprawcy. Można do tego wykorzystać przesłuchania samego delikwenta, rozmowy z jego bliskimi, albo, na przykład, posłużyć się retrospekcją. W Literacie przed każdym rozdziałem jest fragment dotyczący rozmyślań seryjnego mordercy, tego co planuje, jego komentarze dotyczące działania policji, przemyślenia, wahania, obawy. Właśnie w ten sposób pozwoliłam czytelnikowi „poznać” mordercę, obcować z nim, zanim jeszcze zostanie zdemaskowany i ujęty. Gdybym jednak miała koniecznie wybrać pomiędzy tym, czy wolę śledzić akcję z punktu widzenia mordercy, czy policjanta, to wybrałabym tego drugiego.

11

Jeśli napisałaby Pani książkę pisaną narracją "od strony złego" zamiast "dobrego", to o czym by była? Kto byłby bohaterem? Gdzie akcja miałaby miejsce? - amc89

Raczej chciałabym, aby ten „zły” był bardzo zły, to byłby większym wyzwaniem i wymagałoby uzupełnienia wiedzy odnośnie zachowania wybranego przeze mnie typu przestępcy. Sądzę, że nie byłaby to prozaiczna kradzież z włamaniem, w wyniku której zostaje zamordowany przypadkowy świadek zdarzenia. Raczej pokusiłabym się o jakiegoś seryjnego mordercę, psychopatę, kogoś, czyje działania nie są dla większości ludzi jasne, łatwe do odgadnięcia i logiczne. „Wejście w skórę” takiej osoby byłby na pewno bardzo trudne, wymagałoby przestawienia sposobu myślenia, na czas pisania musiałabym zapomnieć o różnego rodzaju „ogranicznikach”, w które wyposażony jest każdy człowiek i musiałabym na pewno skonsultować taką postać z psychologiem, na szczęście mam takowych wśród znajomych. Jeżeli chodzi o miejsca zbrodni to wahałabym się między dwoma opcjami: albo byłoby to coś bardzo popularnego, a delikwent mordowałby prawie na oczach świadków, albo wybrałabym jakieś mroczne i odosobnione rejony. Hmmm… Czyżby rodził mi się pomysł na książkę?

12

Literat rozgrywa się w Gdańsku, Hobbysta ma więcej miejsc akcji, skąd taka różnica? - Marzena Pawłowska

Właściwie są dwa powody: postanowiłam, że nadkomisarz Uszkier powinien wyjechać z Gdańska i współpracować z policją z miejsca zdarzenia i chciałam wykorzystać postać entomologa. Przenosząc część akcji w rejony Głęboczka mogłam zrealizować obie swoje zachcianki. Przy czym od razu mogę powiedzieć, że w rzeczywistości śledztwo prowadzi najczęściej policja z miejsca zdarzenia, a nie z miejsca zamieszkania ofiary, a żaden szef nie jest skłonny do dawania zbyt wielu delegacji swoim pracownikom, gdy w jego „własnej” komendzie jest dużo pracy. Tym bardziej, że istnieją: telefon, faks, internet i cała reszta pomocy technicznych. Jeżeli chodzi o entomologa, do wykorzystania jego wiedzy potrzebne mi były zwłoki znalezione w określonym miejscu, w określonych warunkach. W Gdańsku, co prawda, też bym mogła się pokusić o znalezienia odpowiedniej „miejscówki” dla ofiary, ale komplikowałoby to prowadzenie reszty akcji. Tak więc nadkomisarz Barnaba Uszkier został przeze mnie zmuszony do prowadzenia śledztwa na obcym terenie, co zawsze stwarza potencjalną możliwość konfliktu kompetencyjnego… 

13

Co szczególnego jest w Gdańsku, że właśnie w nim ulokowała Pani akcję książek? - Izabela Biskup

Zasadniczym powodem jest to, że tu mieszkam. Urodziłam się i dorastałam we Wrocławiu, ale już od ponad dwudziestu lat mieszkam w Gdańsku, więc stał on się moim miastem. Dużo łatwiej pisze się o miejscu, które się zna, w którym można w każdej chwili przeprowadzić „wizję lokalną” i sprawdzić szczegóły, niż o miejscu, które jest obce. Pisząc mam przed oczami ulice Gdańska i nawet, gdy nie wymieniam ich z nazwy, Gdańszczanie przeważnie wiedzą, o jakie miejsca chodzi. Poza tym jest to miasto bardzo atrakcyjne pod wieloma względami i można to w książce wykorzystać wplatając informacje o zabytkach lub lokalnych imprezach do tekstu. Gdańsk ma też swoją swoją specyfikę, na przykład morze i historię. Morze wykorzystałam już w pewnym stopniu w „Literacie”, natomiast w „Żeglarzu” praktycznie cała akcja jest z nim związana, rozgrywa się bowiem w środowisku żeglarskim. Jeżeli chodzi o historię Gdańska, to będzie ona bardzo istotna w kolejnej książce. Mimo że to współczesny kryminał, znajdzie się w nim sporo odwołań do czasów minionych. Gdybym nie umieściła akcji w Gdańsku, wybór prawdopodobnie padłby na Wrocław, ale od czasu, kiedy tam mieszkałam zmienił się on tak bardzo, że musiałaby poświęcić sporo czasu na sprawdzanie detali. Podczas każdego pobytu jestem zaskoczona kolejnymi, właśnie odkrytymi zmianami i niczego nie mogłabym być pewna, podczas gdy o większości zmian w Gdańsku wiem. Wiem, albo w prosty sposób mogę sprawdzić to, co mnie interesuje. W przypadku Żeglarza akcja zaczyna się nieopodal Wyspy Spichrzów, w marinie. Od momentu, w którym zaczęłam planować książkę, do momentu, gdy wysłałam ją do wydawnictwa minął ponad rok i musiałam wprowadzić w zmiany w tekście ze względu na prace rewitalizacyjne prowadzone na wyspie. Gdybym pisała o innym mieście, sprawdzenie zaawansowania zmian byłoby trudniejsze. Wiem, można posłużyć się google maps, ale nie zawsze są one aktualne.

14

Gdzie odnajduje Pani inspirację i jak szuka pomysłów na wątki w swoich kryminałach? - isia

Nie szukam ich, pojawiają się same, ja tylko gromadzę informacje, a potem je wykorzystuję. Przeważnie wygląda to tak, że kończąc jedną książkę mam już pomysł na następną i z niecierpliwością czekam aż będę mogła zająć się nowym tematem. Wynika to z tego, że czytając różnego rodzaju materiały związane z aktualnie pisanym tekstem często trafiam na coś ciekawego, ale nie mam tego jak wykorzystać od razu. Druga przyczyna wiąże się z częścią moich zainteresowań, tą, ogólnie mówiąc, kryminalną. Tak jak już wcześniej wspominałam, sporo czytam na ten temat, a część tych informacji przeradza się w pomysł na kolejną zbrodnię. Jeszcze jedną przyczyną braku jakichś specjalnych poszukiwań tematu do książki jest to, że, jak każdy, mam kontakt z różnymi ludźmi i ich problemami, rozmaitymi środowiskami, grupami zawodowymi, trafiają do mnie informacje pochodzące z internetu lub telewizji (tych jest chyba mniej) i zawsze z tego gąszczu wiadomości da się wyłuskać coś ciekawego. Niekoniecznie od razu jest to sposób na pozbycie się ciała lub jakiś wystrzałowy motyw, ale na pewno na postacie, sposób zachowania lub jakieś charakterystyczne wyrażenia.

15

Na co zwraca Pani uwagę tworząc fabułę, aby nie zabrakło elementów niezbędnych dla powieści kryminalnej? - Agnieszka Graca

Jako pierwszy, praktycznie nierozerwalny z powieścią kryminalną występuje trup. Planując książkę od razu wiem kto, jak, gdzie i dlaczego zginie, chociaż czasem wprowadzam drobne modyfikacje, nie dotyczą one jednak głównych założeń, nie zmieniam diametralnie fabuły. Oprócz denata i mordercy, każda wymyślona i opisana zbrodnia potrzebuje tła takiego, jak świadkowie, rodzina i znajomi ofiary, współpracownicy, czy przypadkowi gapie. To właśnie ci wszyscy ludzie, nie tylko policjanci czy technicy, dostarczają wielu elementów składających się na powieść kryminalną. Od nich dowiadujemy się jakim człowiekiem był zamordowany, czy miał jakieś tajemnice, z kim się lubił, z kim kłócił. To właśnie przesłuchania czy rozpytania są podstawą do działań policji, one wytyczają kierunek śledztwa. Tak jak w świecie realnym, „moi” świadkowie też dostarczają informacji i dzięki nim Uszkier może rozwiązywać kolejne sprawy, muszę więc o nich dbać i tworzyć postacie, które będę przydatne z punktu widzenia dochodzenia i jednocześnie żywe, plastyczne. Istotne są też opisywane miejsca, szczególnie te związane z zamordowanym lub mordercą i to zarówno z punktu widzenia dochodzenia (ślady, świadkowie), jak i klimatu książki (opisy). W przypadku powieści kryminalnej, czytelnikowi zostaje przedstawiona zagadka, trzeba więc zadbać o to, żeby była ona ciekawa, trzymała w napięciu, ale dawała też możliwości snucia domysłów co do zakończenia książki i tożsamości mordercy. Nie lubię książek, w których autor zataja informacje, wolę sytuację, w których czytelnik wie tyle samo, ile prowadzący śledztwo i ma takie same szanse na odgadnięcie, kto jest sprawcą zbrodni. Staram się, aby w moich książkach tak właśnie było i mam nadzieję, że mi się to udaje, bo nie spotkałam się (jeszcze?) z zarzutem, że nie dzielę z czytelnikami informacjami znanymi prowadzącym śledztwo. Warto też wspomnieć o odpowiednim tempie akcji, to też niezbędny element kryminału, czytelnik nie powinien zasypiać podczas przewracania stron. W moich książkach nie jest to tempo oszałamiające, nie ma pościgów, strzelanek, lejącej strumieniami krwi, ale staram się, aby nie było zbyt wolne. Dla mnie jako czytelnika tempo nie jest jedynym i najważniejszym wyznacznikiem, tego czy kryminał jest dobry. Stawiam na zagadkę, intrygę, spójną całość i brak urwanych w połowie wątków. To się oczywiście przekłada na to, co piszę, a w każdym razie taką mam nadzieję. Oczywiście jest jeszcze całkiem sporo elementów, które stanowią o tym, czy książka (każda) jest dobra, ale pytała Pani o kryminał, więc wymieniłam elementy charakterystyczne dla tego gatunku.

16

W jaki sposób przygotowuje Pani plan czy szkielet (albo może Pani inaczej to nazywa) powieści? - Agnieszka Graca

Taki schemat/szkielet zaczynam tworzyć kończąc poprzednią książkę. Jednocześnie pojawiają mi się nowe postacie, które od razu „segreguję” i w miarę możliwości piszę ich charakterystykę, ale z tym bywa różnie, bo niestety (albo „stety”?) moim bohaterowie niekiedy chcieliby żyć własnym życiem. Czasem im na to pozwalam, czasem nie. Jeżeli chodzi o miejsce akcji, to często robię zdjęcia, potem mogę na nie zerknąć, nie muszę się zastanawiać, jak coś wyglądało. Oczywiście chodzi o rzeczy w pewien sposób specyficzne, nie o wygląd ulicy, czy domu. Oprócz tego zbieram linki do interesujących mnie stron, a dotyczące tematów, które poruszam w powieści. Do niedawna każda książka miała swój folder, a w nim były podfoldery typu: postacie, plan, rozpiska, linki, miejsca itp. W miarę pisania informacji zawsze przybywało. Od pół roku korzystam ze Scrivenera, więc mam trochę ułatwioną pracę, tworzę projekt, w prosty sposób dzielę tekst na sceny, mogę podlinkowywać postacie i od razu sprawdzać ich charakterystykę. Wyszła mi prawie reklama produktu, ale naprawdę wygodniej mi się teraz pracuje.

17

Wydaje mi się, że można pisać książkę na dwa sposoby - mając w głowie gotowe zakończenie i wodząc za nos czytelnika, samemu doskonale wiedząc, jakie będzie rozwiązanie sprawy lub też wpadając na pomysł zakończenia dopiero w trakcie pisania. Jak to wygląda w Pani przypadku? - Agata

Mam gotowe zakończenie. Modyfikuję przebieg akcji, dodaję bohaterów, zmieniam miejsca spotkań, czasem dodaję jakieś poszlaki albo odwrotnie, rezygnuję z nich, ale mordercę znam od początku. Morderstwo to początek, ujęcie sprawcy to zakończenie, trudno by mi było pisać, nie wiedząc do czego zmierzam, pozwalając, aby jedno wydarzenie lub rozmowa kierowały śledztwo w co raz inną stronę. Oczywiście zwroty akcji są fajną sprawą, sama lubię, jak mnie autor wodzi za nos, ale znając siebie, bez wyznaczonego celu, jakim jest złapanie konkretnego złoczyńcy, mogłabym się nieco miotać od jednego pomysłu do drugiego. Najpierw wymyślam przebieg całego zdarzenia w ogólnych zarysach, nie wdając się w szczegóły, potem dochodzi reszta. Wiem, że część autorów nie zna mordercy rozpoczynając pisanie, ale podejrzewam, że ich bohaterowie, są bardziej zdyscyplinowani i nie mają głupich pomysłów. Gdybym nie pilnowała z góry określonego planu głównego, to w książce roiłoby się od postaci, które tak naprawdę nic nie wnoszą ani do przebiegu akcji, ani do nakreślenia tła, a ilość wątków wzrosła by gwałtownie i trudno by mi było nad nimi zapanować. Na pisanie bez zaplanowanego zakończenia zdecydowałbym się w przypadku, gdyby ujęcie mordercy nie było najistotniejsze dla przebiegu akcji. Poza tym chyba łatwiej zwodzić czytelnika wiedząc, jaki się chce osiągnąć efekt końcowy. Znam jednak autora, którego książki bardzo lubię i uważam, że są jednymi z lepiej napisanych kryminałów, jakie ostatnio przeczytałam, a który rozpoczynając pracę, nie wiedział, kto będzie mordercą. 

18

Widzę, że w Pani życiu ogromną rolę odgrywa sport, zarówno zawodowo, jak i rekreacyjnie, spędza Pani czas aktywnie. Czy ma to odwzorowanie w Pani bohaterach, a może dopiero będzie miało w planowanej kolejnej powieści? Teraz moda na sport jest wszechobecna więc może były to bardzo poczytny wątek? - Miłka Kołakowska

Sport był obecny w moim życiu zawsze, chyba pierwsze pojawiły się łyżwy i basen (jeszcze w przedszkolu), potem bywały to różne dyscypliny, ale praktycznie cały czas jestem aktywna fizycznie. Od piętnastu lat trenuję aikido, które jest dla mnie odskocznią i pozwala się zresetować, wchodzę na matę i przestaję myśleć o innych rzeczach. Polecam każdemu. Nadkomisarz Barnaba Uszkier oczywiście też trenuje aikido, bo jakżeby inaczej. Aikido to sztuka walki, a niektóre policyjne techniki służące do obezwładniania lub tzw. „transportowe” wywodzą się właśnie z niego, więc jest to dyscyplina, która wiąże się z wykonywanym przez niego zawodem. Dla mnie to spore ułatwienie, bo opisując sceny fizycznej konfrontacji, w których bierze udział Uszkier nie muszę tego z nikim konsultować, po prostu wiem jak to zrobić. Najwyżej odgrywamy na treningu odpowiednią scenę, żeby sprawdzić na przykład czas jej trwania lub dopracować szczegóły, bo koledzy z maty chętnie podsuwają rozwiązania, o których nie pomyślałam. W przypadku jednej ze scen bardzo mi pomogło nagranie filmiku na treningu, zrobiłam dokładnie te techniki, które chciałam opisać, a potem skorygowałam to, co napisałam. To była scena, w której nadkomisarz odpiera atak uzbrojonego w nóż napastnika. Aikido jest obecne w moich książkach, bo skoro Uszkier część wolnego czasu spędza na treningach, to znaczy, że jest ono istotnym elementem jego życia. Nie opisuję tylko życia zawodowego nadkomisarza i chociaż większość tekstu dotyczy wątku kryminalnego, jest też trochę informacji o pozasłużbowych perypetiach bohaterów. Umiejętności Uszkiera nabyte na macie wykorzystałam praktycznie w każdej książce, w nieco innych sytuacjach, ale za każdym razem w związku z prowadzonym śledztwem. Jeżeli chodzi o sport i modę na aktywność, to biorąc przykład z jednego ze świadków występujących w Literacie nadkomisarz zaczął biegać i całkiem nieźle mu idzie. Tu akurat nie podzielam jego zainteresowań, bo ja za bieganiem nie przepadam, chociaż próbuję zwiększyć przebiegany dystans. 

19

Posiada Pani czarny pas w aikido, czy należy zatem się Pani bać? ;) - Grażyna Wróbel

Aikido to sztuka walki, owszem, ale polegająca głównie na wykorzystaniu siły atakującego przeciwnika. Mówiąc krótko, nie atakowana, sama nie szukam zaczepki. Ale wiem, jak postąpić w przypadku, gdy ktoś mnie zaatakuje. Oczywiście nigdy nie sprawdzałam swoich umiejętności na ulicy :-) Na treningu różnie bywa. Wiadomo, że oprócz umiejętności technicznych wielkość i masa przeciwnika mają również znaczenie, bo jeżeli mój partner będzie wyższy o dwadzieścia centymetrów i cięższy choćby o dziesięć – piętnaście kilogramów, a umiejętności mamy takie same, to nie mam z nim szans. Chyba, że zadziała element zaskoczenia. Generalnie, mimo trenowania aikido i pisania kryminałów jestem raczej spolegliwa i pokojowo nastawiona do otoczenia...

20

Gdyby musiała Pani porównać pisanie do jakiegoś sportu, jaki by to był sport i dlaczego właśnie ten? - Grażyna Wróbel

Napisanie książki zajmuje sporo czasu, trzeba wymyślić fabułę, postacie, posprawdzać różne rzeczy, potem to opisać, znowu sprawdzić, przeredagować. Na myśl przychodzą mi tylko dwie dyscypliny: biegi długodystansowe i aikido. Ponieważ maratonów nie biegam, skłaniam się ku aikido. Nie da się go nauczyć w krótkim czasie, wymaga poświęcenia mu wielu godzin treningów, a gdy już nam się wydaje, że coś umiemy, okazuje się, że to tylko złudzenie, że jest jeszcze sporo do poprawienia. Trenujący musi sobie zdawać sprawę z tego, że jest to proces długotrwały, a umiejętności i doświadczenie zdobywa się latami. Zupełnie jak z pisaniem. Pisząc jedną książkę zdobywam doświadczenie, które wykorzystuję przy pisaniu następnej. Tak więc, zarówno w przypadku napisania nowej książki jak i nauki nowej techniki wykorzystuję dwie rzeczy: nowe elementy i doświadczenie. Przypuszczam jednak, że ktoś, kto trenuje inną dyscyplinę sportu znalazłby inne zależności pomiędzy sportem a pisaniem :-)


To już niestety koniec tej inspirującej rozmowy pisarki z czytelnikami. Mam nadzieję, że lektura sprawiła Wam wiele przyjemności i nabraliście ochoty na rozpoczęcie przygody z kryminałami autorki. Serdecznie dziękuję Agnieszce Pruskiej za poświęcony czas i udzielenie tak obszernych, ciekawych odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)