Małe wielkie odkrycia – Steven Johnson. Nauka dla każdego
Maleńkie odkrycia mogą spowodować lawinę kolejnych, które rewolucjonizują świat. Weźmy choćby takie szkło... Dawno temu, na pustyni, znaleziono kawałek dziwnie wyglądającej, twardej i kruchej substancji. Początkowo jej powstanie przypisywano siłom nadprzyrodzonym, lecz w końcu krok pod kroku odkryto, że to nic innego jak stopiony i utwardzony piasek o przedziwnych właściwościach. Chcecie wiedzieć w jaki sposób za pomocą szkła stworzono... Internet? Przeczytajcie tę książkę!
Czy wiecie, że:
› Wynalezienie prasy drukarskiej wywarło wpływ na rozwój fizyki molekularnej?
› Dzięki niecodziennemu pomysłowi na handel lodem możliwe stało się zasiedlenie obszarów Ziemi dotąd niedostępnych dla człowieka?
› Osiągnięcia inżynierii dźwięku, które pomagają nam lepiej widzieć, wzięły swój początek od neandertalskich zawodzeń w burgundzkich jaskiniach?
› Potrzeba oczyszczenia miast z fekaliów pozwoliła rozpocząć prace nad mikrochipami?
› Odkrycie atomu umożliwiło nam mierzenie czasu w nanosekundach?
› Wynalezienie sztucznego światła wpłynęło na ewolucję zwyczajów związanych ze snem?
Powyższy fragment notki wydawcy zadziałał na mnie z pełną mocą. Czułam, że opowieść Stevena Johnsona może się okazać ciekawym doświadczeniem, tym bardziej, że pozycje popularnonaukowe swego czasu okrutnie mnie zraziły. Małe wielkie odkrycia są inne, napisane w przyjazny sposób, zawierają świeże spojrzenie na kroki milowe w dziedzinie odkryć ukazując historię innowacji i nie nudzą. Warto je poznać choćby po to, by dowiedzieć się dlaczego to nie Edisonowi powinno się przypisywać wszystkie zasługi związane ze stworzeniem żarówki, czy jaki wpływ na programowanie miała córka Byrona...
Treść podzielono na sześć krókich rozdziałów: szkło, zimno, dźwięk, czystość, czas i światło. Każdy z nich tworzy odrębną historię i z powodzeniem można czytać je w dowolnej kolejności. Całość opatrzono obszerną bibliografią i końcową konkluzją o jakże sugestywnym tutule: Podróżnicy w czasie. Nawet się nie domyślacie jakie teorie zawarł tam autor :)
Treść podzielono na sześć krókich rozdziałów: szkło, zimno, dźwięk, czystość, czas i światło. Każdy z nich tworzy odrębną historię i z powodzeniem można czytać je w dowolnej kolejności. Całość opatrzono obszerną bibliografią i końcową konkluzją o jakże sugestywnym tutule: Podróżnicy w czasie. Nawet się nie domyślacie jakie teorie zawarł tam autor :)
Steven Jonhson w swojej książce pokazuje w prosty sposób drogę wynalazków, z tym że zamiast skupiać się na wielkich wydarzeniach, bierze pod uwagę maleńkie przełomy – jak choćby stworzenie soczewki, która doprowadziła do powstania okularów, potem mikroskopu, co z kolej ułatwiło odkrycie istnienia komórki. Kilka kroków dalej odkryto, że odpowiednio wyciągnięta szklana nitka jest wyjątkowo mocna, a specyficznie uformowana i przetworzona może stanowić fizyczną drogę przekazu informacji, czyli... światłowód. Jak widzicie, kluczem powodzenia książki jest sposób przedstawienia informacji naukowych w sposób wciągający, ciekawy i w pewien sposób bliski naszej codzienności. W końcu każdego dnia korzystamy zarówno ze szklanek jak i Internetu, a nawet nie przypuszczamy, że coś łączy te dwie sprawy.
Mimo tego, że autor dość wybiórczo traktuje fakty i nagina kolejne wydarzenia tak, by pasowały do opowiadanej historii, nie jest to nadużyciem. Za to doskonale rozbudza ciekawość i chęć wzbogacania wiedzy. W efekcie książka jest doskonałą i mądrą rozrywką dla każdego, bez względu na wiek, o czym świadczy choćby nienapuszony, pozbawiony skomplikowanego słownictwa język autora. Lektura okazała się wspaniałą przygodą i inspirujacym doświadczeniem. Nie sądziłam, że jakakolwiek pozycja pobije What if? Randalla Munroe, jednak Wielkie małe odkrycia zajęły honorowe miejsca nie tylko na półce, ale też wzbogaciły moją wiedzę o kilkanaście ciekawostek. Pozycję tę zdecydowanie warto kupić, bez względu na to, czy jesteśmy wielbicielami nauki, czy nie. Tym bardziej, że Steven Jonhson nie przynudza, a jego teorie są sensowne i podane w chwytliwy i ciekawy sposób.
Na uwagę zasługuje również wydanie książki. Miło trzymać w ręku tak dopracowaną pozycję, w której żadna literka, ani grafika nie jest przypadkowa. Wszystko tutaj zagrało, począwszy od ślicznej okładki ze skrzydełkami i sugestywnymi ilustracjami, przez dobrej jakości, grupy papier, aż po idealnie dopasowane ilustracje wzbogacające treść. Bardzo lubię ilustrowane pozycje, zwłaszcza w przypadku książek popularnonaukowych. Zdecydowanie łatwiej zapamiętać treść, która kojarzy się z konkretnym obrazem, a w przypadku tej pozycji warto, by wiedza pozostała w świadomości na dłużej. Brawo SQN!
Szczegóły
Tytuł: Małe wielkie odkrycia
Autor: Steven Johnson
Przekład: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: SQN 2015
Ocena
Treść: 5+/6
Styl: 5+/6
Okładka: 6/6
Za egzemplarz tej inspirującej publikacji dziękuję Wydawnictwu SQN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)