MENU

Rosół z kury domowej – Natasza Socha. Gotowanie bez staników na niemieckiej wsi.

Kura. Niezgrabny ptak o maleńkim rozumku, który bezmyślnie grzebie w ziemi w poszukiwaniu jadalnych drobinek. Matka kwoka. Dobra na rosół. Niewymagająca i prosta w hodowli. Czyż nie tak myślicie o tym stworzeniu?


A co powiecie na to, że ukurzenie to stan permanentnego przerobienia kobiety na pełnoetatowe AGD, które w dodatku samo weszło do domu po nałożeniu na palec złotego krążka? Natasza Socha po raz kolejny udowodniła, że jest genialną obserwatorką, mądrą kobietą i… niezłym ziółkiem. Stworzyła powieść, która jednocześnie boli, bawi i dołuje, a w dodatku skłania ku refleksji nad beznadziejną egzystencją kobiet zamkniętych w złotej klatce, skupionych jedynie na zadowalaniu… męża.

Wiktoria, doskonały okaz Perfekcyjnej Pani Domu, dowiaduje się, że mąż znalazł kobietę swojego życia w osobie pięknej i inteligentnej współpracownicy, która garnka i chochli nie tknie nawet kijem. Wiktoria załamana tak okrutnym żartem losu pakuje kartony (sztuk cztery) i wyjeżdza w świat. A gdzie może pojechać zdesperowana kobieta? Oczywiście na niemiecką wieś…
Tam poznaje trzy bratnie dusze, podobnie jak ona zagubione w prozie życia. Piorące, gotujące, prasujące i i tyranizowane przez mężów w mniej lub bardziej zawoalowany sposób. Przyjaciółki postanawiają szukać sensu i radości życia na własną rękę i robią to w iście mistrzowski sposób. Zamykają się w kuchni i gotują wymyślne potrawy, a swe wyczyny pokazują w Internecie. Toples. Zainteresowani? 

Natasza Socha stworzyła powieść doskonałą, ale podobnie jak przy Maminsynku, nie dla każdego. Historię polecam wszystkim tym kobietom, które czują się przytłoczone przez prozę życia i tym, które gdzieś po drodze zgubiły cel i własne marzenia. Może dzięki tej lekturze zrozumieją, że można żyć inaczej?

Porzucenie pracy, wychowywanie dzieci i zawodowe prowadzenie domu to nie grzech, pod warunkiem, że same tego chcemy. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy bycie kurą domową staje się przymusem, a my same nie mamy sił, by to zmienić. Właśnie dla takich kobiet pisze autorka. Pokazuje krok po kroku ukurzenie oraz jego skutki, wytyka brak odwagi, wygodnictwo, zaślepienie i kompleksy. A przy tym robi to dowcipnie, elokwentnie i mądrze. Otwiera czytelnikowi oczy, pokazując, że pewność siebie nie zależy od ilości kilogramów, a własnej wartości nie można mierzyć testem białej rękawiczki. To jedna z tych powieści, które niosą ze sobą życiową mądrość, ładnie zapakowaną w otoczce humoru i zabawnych, międzynarodowych anegdot. Socha wplata w treść zwyczaje Niemek, ich styl życia oraz mity związane z naszymi zachodnimi sąsiadami. Pokazuje, że w gruncie rzeczy bez względu na narodowość jesteśmy takie same i pragniemy tego samego – szczęścia, spokoju i satysfakcji oraz poszanowania kobiet jako osób,  a nie robotów domowych.

Perypetie czterech przyjaciółek, które nago gotują rosół, a filmiki z tego wydarzenia wrzucają do sieci bawiły mnie do łez, ale w powieści nie brakuje też dramatycznych momentów. Kilka scen sprawiło, że wstrzymałam oddech, co zrekompensowało mi nieco mało dynamiczny początek. Wspaniały, choć niepoprawny politycznie finał powieści wbił mnie w ziemię i sprawił, że długo tej pozycji nie zapomnę. W dodatku jeśli jesteście głodni, nie czytajcie tej pozycji przed zrobieniem sobie porządnego posiłku. Ślinianki wytężają pracę, gdy do umysłu dociera ilość pyszności zaprezentowanych w powieści* ;) Macie jeszcze wątpliwości? Przeczytajcie mały fragment:

"– Zaobserwowałam kiedyś, że tatuś siedzący na ławeczce w parku i uspokajający kozim śpiewem wierzgającego w wózeczku niemowlaka, roztkliwia wszystkie kobiety, które natychmiast miękną jak wosk i chętnie udzielają cennych porad dotyczących pielęgnacji, tulenia do snu i wychowywania dzieciny. Są nawet skłonne pokazać, jak się karmi piersią, albo przynajmniej samą pierś. I wiesz, co jeszcze odkryłam? Tatuś ma prawo być niedoskonały. Gdyby jakakolwiek matka upuściła przy przewijaniu pieluszkę albo nieumiejętnie założyła maluchowi czapeczkę, zginęłaby pod morderczym wzrokiem innych kobiet, zbulwersowanych jej nieporadnością i ignorancją. Tymczasem zagubiony tatuś, który nadrywa synkowi obojczyk, bo mu się rączka zaplątała w śpioszki, budzi tkliwość, łzy wzruszenia i natychmiastową chęć niesienia pomocy."

Szczegóły
Tytuł: Rosół z kury domowej
Cykl: Matki, czyli córki, T I
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Pascal 2015
Gatunek: obyczajowa

Ocena
Treść: bardzo dobra
Styl: bardzo dobry
Okładka: fajna

Za możliwość przedpremierowego poznania tej cudnej powieści serdecznie dziękuję Autorce ;)

* potrawy opisane w powieści pochodzą z pysznie-pikantnego bloga Chilifiga którego współautorką jest Natasza Socha.