MENU

Hellheaven - Raven Stark. Jestem niebieski i jestem cool.




Wydaje się, że w paranormal romans wszystko już było. Różne istoty magiczne, kąsające, krew pijące, zamieniające się w mgłę lub cień, syczące, drżące i wszystko-robiące. A czy czytaliście o niebieskich odpowiednikach Hulka? Nie? To zapraszam do lektury całkiem niezłego debiutu.

Szesnastoletnia Camille nagle zostaje wysłana przez rodziców do szkoły z internatem o intrygującej nazwie Hellheaven. Zaskoczona i zszokowana dziewczyna potulnie pakuje walizkę, a następnie wyrusza w podróż na koniec świata, rzekomo chroniona przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Sprawy komplikują się, gdy Stephanie – najbliższa przyjaciółka Cam, zostaje porwana, a pewien irytujący chłopak ciągle staje na drodze nastolatki. Wkrótce na jaw wychodzą coraz dziwniejsze fakty z życia Camille:  jej rodzice nie są tymi, którzy ją powołali do życia, a sama nastolatka jest hybrydą istot magicznych. Odkrycie prawdy o swoich korzeniach zmienia w życiu nastolatki wszystko, a jakby tego było mało, ktoś chce ją zabić...
Czy dziewczyna odnajdzie się w nowej rzeczywistości i uniknie niebezpieczeństwa? Kogo spotka na swej drodze? Poznajcie Hellheaven.


Jeśli wierzyć internetowym plotkom, Raven Stark napisała tę książkę w wieku piętnastu lat i choć do wielu rzeczy mogę się przyczepić (o czym za chwilę), debiut ten uważam za udany. Jako typowy paranormal romans sprawdzi się idealnie i trafi w gust wielbicieli takich serii jak choćby Akademia Wampirów czy Dom Nocy.

Raven Stark to pseudonim literacki doskonale wam znanej blogerki, jeśli czytujecie jej recenzje wiecie, że talent ma w genach ;) Wiele czyta i tę literacką fascynację wykorzystała do napisania swojej książki, czerpiąc z najlepszych powieści gatunku to, co najcenniejsze. Wszystko okrasiła własnym pomysłem i w kwietniu wydała Hellheven. Czy był to dobry krok?

Autorka mimo młodego wieku ma ukształtowany styl i mogę się założyć, że z pisaniem szkolnych wypracowań nie miała najmniejszego problemu. Gorzej jest natomiast ze stroną, nazwijmy to, powieściotwórczą. Raven Stark ma bujną wyobraźnię, ale niezbyt dobrze radzi sobie z jasnym i obrazowym wyrażaniem myśli, tak by czytelnik nie musiał domyślać się o co chodzi. Mam wrażenie, że ilości pomysłów krążących jej w głowie starczyłoby na kilka powieści. Natłok ten jednak spowodował, że debiutantka zapętliła się w tworzeniu świata dziwnych istot i nie przemyślała do czego będzie zmierzała akcja. Wiele wątków zostało zaczętych i porzuconych, a bohaterom brakuje konsekwencji i charakteru. Podejmują nielogiczne decyzje (jak choćby plan odbicia porwanej dziewczyny, który realizują kilka miesięcy i w dodatku jadą nie wiadomo gdzie w towarzystwie dorosłych), chodzą do szkoły, w której nic się nie dzieje, piją dziwne płyny działające jak alkohol, są istotami magicznymi ale nie wiadomo, czy mają jakieś moce, skąd się wzięli, ani jaką mają misję. Niewyjaśnione wątki można zrzucić na planowaną kontynuację, ale wypadałoby uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej genezy powstania Villianów i Eldaretów, czy roli głównej bohaterki. Nie położono też nacisku na scharakteryzowanie wymyślonego świata, tajemniczej szkoły ani samych postaci – w zasadzie nie wiem o nich nic poza tym, że są niebiescy i silni. Na nerwy działały mi też relacje między przyjaciółkami i za diabła nie rozumiem dlaczego jedna z nich była nazywana Dolores, Lolitą i Lol, w zależności od nastroju Camille.

Jak przystało na powieść młodzieżową, akcja rozwija się błyskawicznie, Camille w nowej szkole od razu zdobywa przyjaciółki na śmierć i życie oraz chłopaka, którego pokochała całym sercem chyba po tygodniu znajomości... Nie czepiam się jednak, może nastolatki tak mają, że wnikają w relacje bardzo szybko, by nie tracić czasu? W powieści pojawia się oczywiście gej, zdrajczyni i miłosne dylematy kluczowych postaci, ale sięgając po paranormal romans mogliśmy się tego spodziewać ;)

Czytając moje zarzuty możecie nabrać przekonania, że to zła książka, jednak nie oceniajcie jej zbyt pochopnie. Weźcie pod uwagę fakt młodego wieku autorki i przypomnijcie sobie jakie książki czytaliście kilka lat temu. Wszystkie opierały się na jednym schemacie, więc trudno wymyślić coś oryginalnego. Wielkim plusem jest pomysł stworzenia tajemniczej szkoły i nowego rodzaju istot magicznych. Nie czytam zbyt często polskiej fantastyki, ale zakładam, że tego pomysłu nikt jeszcze u nas nie wykorzystał. Autorka nie pokazała kolejnej odsłony wampirów, wilkołaków czy zombie, ale pokusiła się o stworzenie własnego gatunku niebieskich superbohaterów, posiadających intrygujące korzenie. Szkoda tylko, że wyobrażenia Raven Strak nie zostały w pełni przelane na papier, wielbiciele fantastyki nie są jasnowidzami siedzącymi w głowie autora ;) W książce nie znajdziecie za to trójkąta miłosnego, co jest niewątpliwym plusem, a główna bohaterka nie jest mazgajowatą, zakomleksioną marudą. Ma charakterek i choć czasem nie myśli, polubiłam ją i chętnie poznam  jej dalsze losy. Zakończenie miało potencjał, lecz moim zdaniem zostało zbytnio ograniczone (kilka stron akcji przy takiej objętości powieści to zdecydowanie zbyt mało, a na cliffhanger tego typu mogą sobie pozwolić jedynie starzy wyjadacze).

W książce nie znajdziecie większych błędów stylistycznych, czy składniowych. Opowieść o perypetiach Camille w zasadzie czyta się sama, nie nuży i nie powoduje poirytowania. Autorka nie sili się na umoralnianie, nie wypisuje miliona złotych myśli i nie ma skłonności do przesady, choć czasem zostawia czytelnikowi zbyt wielkie pole dla wyobraźni. W ogólnym rozrachunku warto przeczytać tę pozycję i tym samym wesprzeć polską autorkę, która ma niewątpliwy potencjał. Hellheaven spodoba się przede wszystkim bardzo młodym nastolatkom i wielbicielom gatunku. Polecam zainteresowanym.

Szczegóły
Tytuł: Hellheaven
Autor: Raven Strak
Wydawnictwo: NovaeRes

Ocena
styl: 4/6
treść: 3/6
okładka: 3+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.