Wydaje się, że w paranormal romans wszystko już było. Różne istoty magiczne, kąsające, krew pijące, zamieniające się w mgłę lub cień, syczące, drżące i wszystko-robiące. A czy czytaliście o niebieskich odpowiednikach Hulka? Nie? To zapraszam do lektury całkiem niezłego debiutu.
Szesnastoletnia Camille nagle zostaje wysłana przez rodziców do szkoły z internatem o intrygującej nazwie Hellheaven. Zaskoczona i zszokowana dziewczyna potulnie pakuje walizkę, a następnie wyrusza w podróż na koniec świata, rzekomo chroniona przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Sprawy komplikują się, gdy Stephanie – najbliższa przyjaciółka Cam, zostaje porwana, a pewien irytujący chłopak ciągle staje na drodze nastolatki. Wkrótce na jaw wychodzą coraz dziwniejsze fakty z życia Camille: jej rodzice nie są tymi, którzy ją powołali do życia, a sama nastolatka jest hybrydą istot magicznych. Odkrycie prawdy o swoich korzeniach zmienia w życiu nastolatki wszystko, a jakby tego było mało, ktoś chce ją zabić...
Czy dziewczyna odnajdzie się w nowej rzeczywistości i uniknie niebezpieczeństwa? Kogo spotka na swej drodze? Poznajcie Hellheaven.
Szesnastoletnia Camille nagle zostaje wysłana przez rodziców do szkoły z internatem o intrygującej nazwie Hellheaven. Zaskoczona i zszokowana dziewczyna potulnie pakuje walizkę, a następnie wyrusza w podróż na koniec świata, rzekomo chroniona przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Sprawy komplikują się, gdy Stephanie – najbliższa przyjaciółka Cam, zostaje porwana, a pewien irytujący chłopak ciągle staje na drodze nastolatki. Wkrótce na jaw wychodzą coraz dziwniejsze fakty z życia Camille: jej rodzice nie są tymi, którzy ją powołali do życia, a sama nastolatka jest hybrydą istot magicznych. Odkrycie prawdy o swoich korzeniach zmienia w życiu nastolatki wszystko, a jakby tego było mało, ktoś chce ją zabić...
Czy dziewczyna odnajdzie się w nowej rzeczywistości i uniknie niebezpieczeństwa? Kogo spotka na swej drodze? Poznajcie Hellheaven.
Jeśli wierzyć internetowym plotkom, Raven Stark napisała tę książkę w wieku piętnastu lat i choć do wielu rzeczy mogę się przyczepić (o czym za chwilę), debiut ten uważam za udany. Jako typowy paranormal romans sprawdzi się idealnie i trafi w gust wielbicieli takich serii jak choćby Akademia Wampirów czy Dom Nocy.
Raven Stark to pseudonim literacki doskonale wam znanej blogerki, jeśli czytujecie jej recenzje wiecie, że talent ma w genach ;) Wiele czyta i tę literacką fascynację wykorzystała do napisania swojej książki, czerpiąc z najlepszych powieści gatunku to, co najcenniejsze. Wszystko okrasiła własnym pomysłem i w kwietniu wydała Hellheven. Czy był to dobry krok?
Autorka mimo młodego wieku ma ukształtowany styl i mogę się założyć, że z pisaniem szkolnych wypracowań nie miała najmniejszego problemu. Gorzej jest natomiast ze stroną, nazwijmy to, powieściotwórczą. Raven Stark ma bujną wyobraźnię, ale niezbyt dobrze radzi sobie z jasnym i obrazowym wyrażaniem myśli, tak by czytelnik nie musiał domyślać się o co chodzi. Mam wrażenie, że ilości pomysłów krążących jej w głowie starczyłoby na kilka powieści. Natłok ten jednak spowodował, że debiutantka zapętliła się w tworzeniu świata dziwnych istot i nie przemyślała do czego będzie zmierzała akcja. Wiele wątków zostało zaczętych i porzuconych, a bohaterom brakuje konsekwencji i charakteru. Podejmują nielogiczne decyzje (jak choćby plan odbicia porwanej dziewczyny, który realizują kilka miesięcy i w dodatku jadą nie wiadomo gdzie w towarzystwie dorosłych), chodzą do szkoły, w której nic się nie dzieje, piją dziwne płyny działające jak alkohol, są istotami magicznymi ale nie wiadomo, czy mają jakieś moce, skąd się wzięli, ani jaką mają misję. Niewyjaśnione wątki można zrzucić na planowaną kontynuację, ale wypadałoby uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej genezy powstania Villianów i Eldaretów, czy roli głównej bohaterki. Nie położono też nacisku na scharakteryzowanie wymyślonego świata, tajemniczej szkoły ani samych postaci – w zasadzie nie wiem o nich nic poza tym, że są niebiescy i silni. Na nerwy działały mi też relacje między przyjaciółkami i za diabła nie rozumiem dlaczego jedna z nich była nazywana Dolores, Lolitą i Lol, w zależności od nastroju Camille.
Jak przystało na powieść młodzieżową, akcja rozwija się błyskawicznie, Camille w nowej szkole od razu zdobywa przyjaciółki na śmierć i życie oraz chłopaka, którego pokochała całym sercem chyba po tygodniu znajomości... Nie czepiam się jednak, może nastolatki tak mają, że wnikają w relacje bardzo szybko, by nie tracić czasu? W powieści pojawia się oczywiście gej, zdrajczyni i miłosne dylematy kluczowych postaci, ale sięgając po paranormal romans mogliśmy się tego spodziewać ;)
Czytając moje zarzuty możecie nabrać przekonania, że to zła książka, jednak nie oceniajcie jej zbyt pochopnie. Weźcie pod uwagę fakt młodego wieku autorki i przypomnijcie sobie jakie książki czytaliście kilka lat temu. Wszystkie opierały się na jednym schemacie, więc trudno wymyślić coś oryginalnego. Wielkim plusem jest pomysł stworzenia tajemniczej szkoły i nowego rodzaju istot magicznych. Nie czytam zbyt często polskiej fantastyki, ale zakładam, że tego pomysłu nikt jeszcze u nas nie wykorzystał. Autorka nie pokazała kolejnej odsłony wampirów, wilkołaków czy zombie, ale pokusiła się o stworzenie własnego gatunku niebieskich superbohaterów, posiadających intrygujące korzenie. Szkoda tylko, że wyobrażenia Raven Strak nie zostały w pełni przelane na papier, wielbiciele fantastyki nie są jasnowidzami siedzącymi w głowie autora ;) W książce nie znajdziecie za to trójkąta miłosnego, co jest niewątpliwym plusem, a główna bohaterka nie jest mazgajowatą, zakomleksioną marudą. Ma charakterek i choć czasem nie myśli, polubiłam ją i chętnie poznam jej dalsze losy. Zakończenie miało potencjał, lecz moim zdaniem zostało zbytnio ograniczone (kilka stron akcji przy takiej objętości powieści to zdecydowanie zbyt mało, a na cliffhanger tego typu mogą sobie pozwolić jedynie starzy wyjadacze).
W książce nie znajdziecie większych błędów stylistycznych, czy składniowych. Opowieść o perypetiach Camille w zasadzie czyta się sama, nie nuży i nie powoduje poirytowania. Autorka nie sili się na umoralnianie, nie wypisuje miliona złotych myśli i nie ma skłonności do przesady, choć czasem zostawia czytelnikowi zbyt wielkie pole dla wyobraźni. W ogólnym rozrachunku warto przeczytać tę pozycję i tym samym wesprzeć polską autorkę, która ma niewątpliwy potencjał. Hellheaven spodoba się przede wszystkim bardzo młodym nastolatkom i wielbicielom gatunku. Polecam zainteresowanym.
Szczegóły
Tytuł: Hellheaven
Autor: Raven Strak
Wydawnictwo: NovaeRes
Ocena
styl: 4/6
treść: 3/6
okładka: 3+/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.
Ja sobie odpuszczam. Rozumiem, że to debiut i to jeszcze w młodym wieku - ale nie, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu przeczytać coś typowo młodzieżowego. Często przy tym najlepiej się człowiek relaksuje. Jednak sięgam po dobre młodzieżówki, a ta wydaje się być przeciętna. Póki co sobie odpuszczę, ale kibicuję autorce. ;)
OdpowiedzUsuńOj, nie! Tym razem to już zupełnie nie moja bajka... ;) ale może moja córka kiedyś sięgnie... ale o tym niech już sama zdecyduje ;)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na taki dobry debiut. Czytałam już kilka recenzji tej książki i każda mnie do niej coraz bardziej zachęca.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że jak na debiut to książka jest całkiem całkiem :) Nie przepadam jednak za takimi powieściami, więc chyba się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będzie mi się podobać, bo z tego, co piszesz, wynika, że książka spodoba się fanom "Akademii Wampirów" czy "Domu Nocy", a ja nie należę do fanów tych serii.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Słyszałam wiele opinii na temat tej książki i stwierdziłam już, że to kompletnie nie moja bajka. Zaczytuję się w młodzieżówkach, ale... ale czuję, że ta by mi się nie spodobała. Paranormalne historie to coś, po co sięgam baaaaaaaaaaaaaaaardzo rzadko, a dotychczasowe spotkania z taką literaturą nie były na tyle dobre, bym miała ochotę to zmienić. Nie lubię też książek pisanych przez młode osoby - doceniam ich odwagę, ale ja w nich wyczuwam zazwyczaj sporo niedopracowania, dlatego daruję sobie. Ależ ze mnie maruda wyszła. :D
OdpowiedzUsuńMam straszną ochotę na tą książkę :)
OdpowiedzUsuńSylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953
Szkoda, że trochę niedopracowana ta książka, ale pewnie byłabym w stanie trochę przymknąć na to oko zważywszy na młody wiek autorki. :) Choć klimaty już trochę nie moje, chętnie przeczytam, jeśli wpadnie mi w ręce.
OdpowiedzUsuńFakt, czyta się ją jednym tchem, i zapewne osoby, które lubują się w paranormalach odnajdą w niej ciekawą lekturę :)
OdpowiedzUsuńParanormal romans? - Nie, to akurat nie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuńPo tę książkę zapewne kiedyś sięgnę z ciekawości. Chętnie przekonam się co takiego napisała Raven Stark i uważam, że warto wspierać takie debiuty :)
OdpowiedzUsuńJa coś takiego lubię i książka naprawdę mnie kusi:)
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele negatywnych opinii na temat tej książki, więc z czasem już po ich czytaniu automatycznie stwierdziłam, że nie dam się raczej namówić na tą lekturę.
OdpowiedzUsuńJa chyba już z takich książek trochę wyrosłam, ale coś tak czuję, że moja siostra będzie zachwycona:)
OdpowiedzUsuńAkademię Wampirów lubię, Dom Nocy wzbudził we mnie żądzę mordu - to się nazywa rozstrzał :) Jednak na razie za romans paranormalny podziękuję.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już tak wiele o tej książce, że chyba będę musiała się kiedyś za nią zabrać, bo jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZa Domem Nocy nie przepadam, ale polubiłam AW, więc mogę spróbować :)
OdpowiedzUsuńRaczej jestem za stara na takie ksiażki... mam wrazenie ze juz dawno temu wyroslam. No ale zobaczymy :D Może kiedys ja przeczytam i stwierdzę, że jest świetna :D
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam, to pozycja dla młodszych nastolatek, ja jako dojrzała kobieta znalazłam zbyt wiele niedociągnięć. Niemniej jednak doceniam pomysł i chciałabym, by moja córka potrafiła tak pisać ;)
UsuńChciałam ją początkowo przeczytać, ale teraz chyba podziękuję. Niby nadal mnie ciekawi, ale jednak boje się rozczarowania tymi mankamentami.
OdpowiedzUsuńOj, na chwilę obecną naprawdę nie mam ochoty czytać o kolejnej Szkole Paranormalnych, bo już zwykła Szkoła - Cimmeri, C.J. Daugherty mnie wymęczyła psychicznie ostatnio, a co dopiero byłoby z paranormalną na miarę AW czy Domu Nocy, których nie znoszę, nawiasem mówiąc? No właśnie. :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że blogerka wydała książkę, fajnie że udało jej się napisać całość, dokończyć, skończyć, zamknąć i w dodatku zdobyć sympatię tylu czytelników. :) Szczerze gratuluję i życzę powodzenia w kolejnych pracach. :)
Odnośnie miłości po tygodniu - może ja nigdy nie byłam nastolatką, nie wiem, ale nie zakochałam się w nikim po tygodniu więc podejrzewam, że te specyficzne geny zostały wyżarte przez resztę. :)
Pozdrawiam,
Sherry