Lichotek i czarnoKsiężnik- Ian Ogilvy w Kąciku Rodzica
Uważaj! Licho nie śpi…
© Chris Mould |
Lichotek i czarnoKsieżnik to pierwszy tom przygód dziesięcioletniego chłopca, który w tragicznych okolicznościach stracił rodziców. Pieczę nad nim (a przy okazji nad jego majątkiem) sprawuje odrażający Bazyli Deptacz – kreatura o tłustych włosach i czarnym sercu. Całe otoczenie Lichotka, od szarego domu, nad którym ciągle wiszą deszczowe chmury, przez kuchnię, w której próżno szukać jedzenia, aż po strych pełen tajemniczych strachów jest równie ponure jak jego opiekun. Uroczo,prawda? Jakby tego było mało, chłopiec nie może wychodzić z domu, nie dojada, nie dosypia i nie zostaje zaszczycony nawet jednym życzliwym gestem. Jego życie jest tak pozbawione dziecięcej radości, że od samego czytania dreszcz przebiega po plecach...
Dom należał do Bazylego Deptacza, a Bazyli Deptacz był Prawnym Opiekunem Lichotka Stubbsa. Lichotek miał w domu do towarzystwa tylko Prawnego Opiekuna ― a Prawny Opiekun nie był w ogóle żadnym towarzystwem; dość powiedzieć, że prawie nigdy się nie odzywał, bo nienawidził wszystkich wokół ― i zresztą całkiem słusznie, bo kto tylko poznał Bazylego Deptacza, tak samo go nie mógł ścierpieć. Bazyli był bardzo wysoki i chudy, i ubierał się tylko na czarno. Czarny płaszcz, czarna koszula i czarny krawat; czarne spodnie, czarne skarpetki i czarne buty. Czesał się z przedziałkiem na środku, tłuste czarne włosy przylizując do boków głowy czarną pastą do butów. Tylko jego twarz i ręce nie były czarne: twarz miał Bazyli bardzo białą, jak gdyby wyssano z niej całą krew i zastąpiono mlekiem. Świat oglądał jak ryba ― wzrokiem tępym, pozbawionym wyrazu i bardzo, bardzo zimnym. Miał długie, kościste ramiona barwy wosku, a skórę tak suchą, że szeleściła, gdy zacierał ręce ― co robił, kiedy był zadowolony. Bazyli Deptacz nie radował się często, toteż nieczęsto szeleścił.*
© Chris Mould |
Jest jednak coś, co wprowadza do życia chłopca odrobinę wątłego szczęścia – kolejka elektryczna, którą pieczołowicie tworzy na strychu Bazyli. Jak się wkrótce okazuje, makieta miasteczka z kolejką odegrają w życiu dziesięciolatka wielką rolę, a jego egzystencja zostanie przesycona magią i nieprawdopodobnymi zdarzeniami. Zapraszam do lektury.
Bardzo żałuję, że moje dziecko nie chciało słuchać o przygodach Lichotka i na widok ilustracji uciekało z krzykiem. Myślę jednak, że za kilka lat sytuacja się zmieni, a wtedy seria o dziesięciolatku skradnie serce Młodej i będziemy razem omawiać przygody chłopca. A uwierzcie, że będzie o czym mówić. Życie Lichotka jest znakomitym wstępem do rozmowy o więziach rodzinnych, sprawowaniu opieki nad dzieckiem, idei pomagania innym, empatii, zaradności czy życzliwości. Powieść pod płaszczykiem historii przygodowej przemyca ważne wartości i choć przeraża, ma sporą wartość dydaktyczną. Nie epatuje agresją i tępym humorem, za to bawi na najwyższym poziomie i wprowadza dziecko w świat czarnego humoru, gdzie śmiech wywołują scenki sytuacyjne i kontekst zdarzeń, a nie tanie żarty oparte na gagach typu ktoś beknął, jak fajnie, pośmiejmy się ;)
© Chris Mould |
Plastyczny i prosty język autora sprawia, że książka jest zrozumiała i jasna od początku do końca. Przygody dziesięciolatka, choć przewidywalne dla mnie, miały swój urok i nie pozwalały mi się oderwać (budząc uśmiech politowania na twarzy męża...). Ładne wydanie z czytelną czcionką i strategiczne umieszczonymi ilustracjami Chrisa Moulda zachęca do czytania, a odblaskowy kolor okładki pozwala łatwo odnaleźć ją na półce (tudzież w stercie zabawek).
Książki Iana Ogilvy’ego podobno przypominają klimatem filmy Tima Burtona, nie odniosę się do tej informacji ponieważ ani Sok z żuka, ani Gnijąca Panna Młoda nie przypadły mi do gustu. Natomiast przygody Lichotka wciągnęły mnie od pierwszej strony wywołując szereg emocji: od ogromnego współczucia, przez konsternację, aż po gromkie wybuchy śmiechu. Czarny humor autora i prosty przekaz sprawiają, że pierwszy tom przygód wychudzonego dziesięciolatka zajął zaszczytne miejsce w moim sercu i mam nadzieję, że moja córka za kilka lat zatopi się w lekturze z podobnym zafascynowaniem. Lektura zapewnia mądrą porcję zabawy dla każdego, bez względu na wiek. Serdecznie polecam.
Szczegóły
Autor: Ian Ogilvy
Tytuł: Lichotek i czarnoKsiężnik
Wydawnictwo Literackie 2015
ilustracje Chris Mould
tłumaczenie Paweł Łopatka
* fragment pochodzi z książki Lichotek i czarnoKsiężnik
** grafiki pochodzą z materiałów wydawcy
Mnie przeraża ta książeczka i uważam, że dla dzieci nie jest zbyt odpowiednia. Zresztą zachowanie twojej córci jest tego najlepszym dowodem, bo sama na widok ilustracji uciekłabym z krzykiem.
OdpowiedzUsuńLichotek! Dla dzieci może być troszkę straszna, odnoszę takie wrażenie po obrazkach, więc nic dziwnego, ale ja bym chciała ją przeczytać, widać, że trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś. Uwielbiam takie książki, biorę w ciemno:D
OdpowiedzUsuńWow, nie słyszałam wcześniej o tych książkach. Będę polecać.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne rysunki. Podoba mi się, że okładka jest odblaskowa.
OdpowiedzUsuńokładka mało mnie przekonuje, ale za to bardzo podoba mi się pomysł z odblaskiem! ktoś mądrze pomyślał :)
OdpowiedzUsuńlubię ironiczny humor i filmy Burtona, podobają mi się też te powyższe świetne grafiki :) może się skuszę!
Książka dobra, ale chyba tak jak napisałaś na wstępie, dla starszych już dzieci ze względu chociażby na obrazki. Ja sama z chęcią poznałabym te przygody Lichotka :)
OdpowiedzUsuńO lichotku głośno ostatnio, zawsze powtarzam, ze to miła alternatywa do powrotu dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńFanką Harrego Pottera nie jestem, więc nie wiem, czy taki Lichotek by mi się spodobał;))
OdpowiedzUsuńOsobliwa pozycja.
OdpowiedzUsuńCiekawe, ale i dziwne :]
OdpowiedzUsuńNa razie mnie do tej serii nie ciągnie za bardzo...
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę, że mi umknęła ta pozycja... Po tym co piszesz śmiem twierdzić, że i mi przypadnie Lichotek do gustu. Czym prędzej muszę go nabyć.
OdpowiedzUsuńNie wiem jakim cudem Ci to umknęło ;) Polecam, naprawdę fajna pozycja, do tego napisana inteligentnym językiem. To bardzo ważne, bo zauważyłam, że część książek dla dzieci jest napisana w taki sposób, jakby młody odbiorca był idiotą...
UsuńChyba dla starszych dzieci ta książeczka albo dla dorosłych :D Coraz częściej spotykam w blogosferze Lichotka, chętnie przyjrzę mu się bliżej :))
OdpowiedzUsuńWiesz, fabularnie ta książka kojarzy mi się z "Serią Niefortunnych Zdarzeń". Jeśli jeszcze nie czytałaś - polecam. Książki niby dla dzieci, ale są tak... przemawiające i intensywne, że nie da się w nich nie zatracić. Tam również dzieci - rodzeństwo zostaje osierocone i trafia do jedynego członka rodziny, który zupełnie się nimi nie przejmuje i zależy mu tylko na przejęciu ich wielkiego majątku. Dołująca lektura, przygnębiająca, ale też... dająca w pewien sposób nadzieję. :)
OdpowiedzUsuńNad "Lichotkiem" poważnie się zastanowię, bo widzę, że naprawdę warto. ;)
Pozdrawiam,
Sherry