Posty dla rodziców mały się pojawiać regularnie, ale jak to w życiu bywa coś mi w tym temacie nie wyszło ;) Jednak Kącik powraca, postaram się się umieszczać teksty w każdą niedzielę dopóki nie skończą mi się książki... Co Wy na to?
Dziś przedstawiam Wam książeczkę, która skradła serce pewnej małej dziewczynki i jej koleżanek. Idealna dla 4, 5, 6-latki, wszystkich wielbicielek różu i... chihuahua.
Dwie mamy postanowiły napisać książkę. Taką, o jakiej same marzyły w dzieciństwie. I powiem Wam, że wyszło im genialnie! Narratorem opowieści jest sześcioletnia dziewczynka, która opisuje swoje przygody w gronie dużej, zwariowanej rodzinki. A trzeba przyznać, że prowadzi ciekawe życie. Ma mamę czarodziejkę zabierającą wszędzie ze sobą małego pieska. Chihuahua idealnie mieści się w torebce, a że przy okazji robi opiekunkom psikusy... Cóż, z tego może wyniknąć jedno – mnóstwo dobrej zabawy.
Książka Woy-Wojciechowskiej i Rasińskiej to bez wątpienia pozycja dla małych dziewczynek. Naprzeciw filozofii gender powstała publikacja do bólu dziewczęca i moim zdaniem to bardzo dobrze. Dziewczynka musi czasem poczuć typowo babskie emocje, pooglądać torebki, pomalować usta, czy pokolorować motylki i pszczółki, a po wszystkim założyć sukienkę i pójść do kina.
Zawarcie w tomiku takich treści nie znaczy, że stał się on banalny i bezwartościowy. Wręcz przeciwnie – publikacja zachęca do kreatywnej zabawy i przemyca wartościowe treści. Pokazuje piękno rodzinnych relacji, wzajemny szacunek i zaufanie do rodzica, zachęca do dzielenia się radością, rozbudza wyobraźnię poprzez artystyczne zadania, które można wykonać z przyjaciółkami (na przykład wymyślanie ról, jakie piesek mógłby zagrać w filmie, czy kolorowanie meksykańskich czaszek w Dzień Święta Pamięci o Zmarłych). Książka jest napisana prostym, aczkolwiek mądrym językiem. Nie wychwala różu i brokatu, nie straszy słodkimi obrazkami i nie ma w niej ani słowa o puchatych księżniczkach. Za to zachęca do samodzielnej zabawy i ułatwia nawiązywanie relacji z koleżankami.
Sprawdziłam: wykonanie wszystkich zadań zajęło mojej córce i jej koleżankom całe popołudnie (oczywiście przy delikatnych wskazówek z mojej strony).
Grafika to temat na osobną dyskusję, na pewno znajdą się rodzice (i bardziej konserwatywne babcie), którzy na widok czaszek dostaną palpitacji serca. Jednak okazuje się, że dzieciom pasuje taka stylistyka, a rozpoznanie postaci czy wzorów nie stwarza problemów. Nam najbardziej podobał się oczywiście piesek, podobną uroczą pokrakę mieliśmy w domu.
Podsumowując: książeczkę serdecznie polecam rodzicom dziewczynek w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Zwłaszcza tym, które nudzą wszechobecne księżniczki i klasyczne kolorowanki. Pozycja stanowi niezły wstęp do rozmowy o różnych kulturach, świętach i sposobach spędzania wolnego czasu. Do tego jest pięknie wydana – na grubym papierze, w sztywnej oprawie.
A moja mama ma w torebce Psa zapewnia kilka godzin dobrej zabawy dla małej grupki przyjaciółek, a ich mamom pozwala w spokoju wypić kawę. Nie ogłupia i nie wywołuje niesmaku. Czego chcieć więcej? Polecam.
Szczegóły
Tytuł: A moja mama ma w torebce psa.
Autor: Patrycja Woy-Wojciechowska, Paja Rasińska
Wydawnictwo: Muza 2014
Szczegóły
Tytuł: A moja mama ma w torebce psa.
Autor: Patrycja Woy-Wojciechowska, Paja Rasińska
Wydawnictwo: Muza 2014
Mam już trochę więcej lat, ale z chęcią przejrzałabym tę książeczkę;)) Te malutkie psiaki kocham miłością wielką;)
OdpowiedzUsuńJa też Kasiu, miałam taką suczkę, była cudowna, mądra i kochana. Teraz mam pekińczyka, który niestety nie grzeszy mądrością ;)
UsuńNaprawdę urocze rysunki ;)
OdpowiedzUsuńCholerka, mam brata, więc na pewno nie będzie chciał takiej "babskiej książki", więc nie pozostaje mi nic innego, jak zaopatrzenie się w nią i sprezentowanie mojej przyszłej córce. :P
OdpowiedzUsuń:) pewnie tak, ale na pocieszenie dodam, że w następną niedzielę będzie genialna książka dla chłopców, około 7-10 letnich ;)
UsuńKsiążeczkę już mam i wiem komu dam ją na prezent.
OdpowiedzUsuńMam w rodzinie jedną małą księżniczkę, więc jej sprezentuje powyższą książeczkę.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno nie dla mnie, ale myślę, że gdybym polecił ją mojej siostrze, to ta była wniebowzięta :)
OdpowiedzUsuńDla maluchów idealna, chociaż jak przedstawiłaś okładkę poziomo, to pomyślałam, że to jeleń czy sarenka na okładce :D
OdpowiedzUsuńJeśli się bliżej przyjrzeć, to masz rację ;) Z drugiej strony chihuahua to taka mała sarenka ;)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga ;)
już mknę ;)
Usuńzdecydowanie coś dla mojej córki :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w mojej rodzinie nie ma małych dziewczynek. A tych piesków nie lubię. Podobno strasznie szczekają.
OdpowiedzUsuńi gryzą swoimi wielkimi zębiskami ;)
UsuńJak tylko moja najmłodsza siostrzyczka podrośnie, postaram się podsunąć jej taką pozycję. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Książeczka na pewno idealna dla małej księżniczki ;). Ja mam synka, więc raczej po nią nie sięgniemy ;)
OdpowiedzUsuńMoże dla mojej siostry sprawię. :)
OdpowiedzUsuńPiękne są te ilustracje :)
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem powinny powstawać właśnie takie typowo "babskie" książeczki dla małych kobietek i to właśnie taką bym kupiła swojej przyrodzonej siostrze, o! :)
OdpowiedzUsuń