Charlotte - Wioleta Strzelczyk. Z wiarą w tle...
Charlotte bardzo ciężko pracowała, by zdobyć wszystko to, co podobno w życiu ważne: pieniądze, własną firmę, szacunek innych ludzi oraz udany związek. Wkrótce okazuje się, że jej świat, oparty na niestabilnych filarach, wali się niczym domek z kart. Zdrada ukochanego Ryana strąca Charlotte w otchłań nałogu i ryzykownych zachowań. Dziewczyna odkrywa, że wszystko co z mozołem budowała było podszyte fałszem, a prawdziwy życiowy cel skrył się za fasadą hedonistycznych pragnień. Seria niefortunnych zdarzeń skłania dziewczynę do przewartościowania własnego życia. Na jej drodze staje przystojny, choć bezczelny dostawca jedzenia oraz... Bóg. Jak skończy się ta historia? Przeczytajcie.
Kolejny debiut w moich rękach zapewnił mi chwilę relaksu i nie zirytował, ale to chyba jego największa zaleta. Autorka stworzyła dość banalną historię o psychicznej przemianie bohaterki, jednak zrobiła to w uroczy sposób. Fabuła jest spójna, wydarzenia wynikają z siebie nawzajem i choć wątki zostały skrócone i uproszczone do granic możliwości nie miałam poczucia, że coś mi umknęło. Mocno zauważalne okazały się niedostatki warsztatowe autorki, co najmocniej widać w sztucznych dialogach i marnych opisach romantycznych scen. Krótkie zdania i prosty język sprawiają wrażenie, że autorka nie ma zbyt bogatego słownictwa:
Kolejny debiut w moich rękach zapewnił mi chwilę relaksu i nie zirytował, ale to chyba jego największa zaleta. Autorka stworzyła dość banalną historię o psychicznej przemianie bohaterki, jednak zrobiła to w uroczy sposób. Fabuła jest spójna, wydarzenia wynikają z siebie nawzajem i choć wątki zostały skrócone i uproszczone do granic możliwości nie miałam poczucia, że coś mi umknęło. Mocno zauważalne okazały się niedostatki warsztatowe autorki, co najmocniej widać w sztucznych dialogach i marnych opisach romantycznych scen. Krótkie zdania i prosty język sprawiają wrażenie, że autorka nie ma zbyt bogatego słownictwa:
(...) Nie wiem, ile czasu tak stoimy i patrzymy sobie w oczy,
Nick powoli zbliża swoje usta do moich i mnie całuje.
Wkłada język do mojej buzi, a ja odwzajemniam pocałunek.
Nick jest delikatny i pewny siebie. Jego usta są miękkie i ciepłe. (...)
Ponadto w Charlotte brak konsekwencji, bohaterka podejmuje jakąś decyzję, by potem zupełnie się jej nie trzymać, miota się, popada w skrajności, w końcu ewoluuje, ale sposób opisania tych zdarzeń jest totalnie nieprzekonujący. Spróbuję wyjaśni wam o co mi chodzi na prostym przykładzie: bohaterka jest mocno zakochana w swoim chłopaku, i choć widuje go kilka razy w miesiącu (!) twierdzi,że są dla siebie najbliższymi osobami. Myślicie, że mieszkają razem? Otóż nie, spotykają się na kolacje, czasem ze śniadaniem, a swoje życie śledzą w brukowcach... Ona nie wnika w to, co on robi wieczorami, a jednocześnie deklaruje skrajne zakochanie. Trochę to dziwne, prawda? Zwłaszcza w kontekście wydarzeń, które następują później, ale o tym już nie napiszę. Sprawdźcie sami.
Mocno zauważalna jest też sztywność relacji międzyludzkich – Charlotte ma bliskiego przyjaciela, której ten jednego dnia się boi, by następnego zadbać o nią niczym dobry ojciec. W przypadku jednej z sytuacji miałam wrażenie, że autorka szykuje jakąś niespodziankę, zdradę, intrygę, coś w tym stylu, jednak zawiodłam się. Historia toczyła się swoim rytmem, bez fajerwerków. Mało tego, opowieść nie miała żadnego morału, choć w trakcie prowadzenia fabuły autorka siliła się na błyskotliwe złote myśli i prawienie życiowych prawd:
Mocno zauważalna jest też sztywność relacji międzyludzkich – Charlotte ma bliskiego przyjaciela, której ten jednego dnia się boi, by następnego zadbać o nią niczym dobry ojciec. W przypadku jednej z sytuacji miałam wrażenie, że autorka szykuje jakąś niespodziankę, zdradę, intrygę, coś w tym stylu, jednak zawiodłam się. Historia toczyła się swoim rytmem, bez fajerwerków. Mało tego, opowieść nie miała żadnego morału, choć w trakcie prowadzenia fabuły autorka siliła się na błyskotliwe złote myśli i prawienie życiowych prawd:
(...) Alkohol jest odwiecznym lekarstwem na nasze słabości,
rozgoryczeni szukają w nim pocieszenia,
nieśmiali pewności siebie, tchórzliwi odwagi (...)
Zabrakło mi również szerszej charakterystyki bohaterów, debiutantka szczegółowo opisała wzrost i ubranie postaci, zapominająć o sprecyzowaniu ich wieku czy cech charakteru. To spowodowało, że musiałam się domyślać najprostrzych rzeczy, a bohaterowie byli jedynie zbiorem papierowych postaci wklejonych przypadkowo w fabułę. Lektura nie wywołuje emocji, choć przedstawia historię dziewczyny zmagającej się z niełatwymi wyborami.
Mimo wszystko uważam, że to nie jest zły debiut. Widać, że autorka ma ciekawe pomysły, czerpie z najciekawszych młodzieżowych książek obyczajowych, wplata trochę blichtru wielkiego świata i przemyca – tu was zaskoczę – aspekty wiary. Jej bohaterka przechodzi duchową przemianę troszkę na skutek oddziaływania pewnego cudu. Bardzo żałuję, że ten wątek został niewyraźnie zarysowany, a Wioleta Strzelczyk tylko zaostrzyła mi apetyt na transcendentne doznania. Charlotte to pozycja do pochłoniecia za jednym zamachem, choć zarazem bezrefleksyjnie, a czy z przyjemnością? Cóż, myślę, że osoby które czytają niewiele będą usatysfakcjonowane, natomiast prawdziwy mol książkowy szybko przewróci ostatnią stronę i równie szybko zapomni...
Książkę polecam wielbicielom debiutów obyczajowych i nieskomplikowanych romantycznych historii ze szczyptą treści religijnych, a także wszystkim tym, którzy lubią opowieści o metamorfozach postaci.
Książkę polecam wielbicielom debiutów obyczajowych i nieskomplikowanych romantycznych historii ze szczyptą treści religijnych, a także wszystkim tym, którzy lubią opowieści o metamorfozach postaci.
Szczegóły
Tytuł: Charlotte
Autor: Wioleta Strzelczyk
Wydawnictwo: NovaeRes
Premiera: 2015
Ocena
treść: 3+/6
styl: 3+/6
okładka: 3+/6
debiut: słaby, przeciętny, dobry, bardzo dobry
Ostatnio mam ochotę na taką niezobowiązującą lekturę, więc będę się za nią rozglądać..Tym bardziej, że jestem wzrokowcem ;)
OdpowiedzUsuńJeśli cudem wpadnie w moje ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMiałam w planach tę książkę, ale z niej zrezygnowałam i jak widać, to była dobra decyzja.
OdpowiedzUsuńChyba nie pokuszę się o czytanie tej książki, nie przyciąga mnie do siebie a sposób narracji i bohaterowie nie przypadli mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie, to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy wybrać tę książkę do recenzji ale ostatecznie zrezygnowałam. Chyba nie stracę na tej decyzji...
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie z chęcią kiedyś przeczytam w końcu trzeba dawać szanse debiutom
OdpowiedzUsuńKsiążka niezbyt zachęcająca, chociaż okładka jest bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńkiedyś książka pewnie by mnie skusiła, ale obecnie stałam się wobec historii bardziej wymagająca. za dużo pewniaków czeka na półce, by ryzykować czym o wiele słabszym.
OdpowiedzUsuńEch, tak to jest z tymi debiutami - jedne idą lepiej, drugie gorzej.
OdpowiedzUsuńNajfajniej by było, gdyby wszystkie były udane :D
"Wkłada język do mojej buzi" och, co za finezja -.- Nie, nie, dziękuję. Życzę autorce wszystkiego najlepszego, oby się rozwinęła, ale za przeczytanie tej książki podziękuje ^^
OdpowiedzUsuńOj, super, że autorce fabuła wyszła w uroczy sposób, niestety ten prosty język mnie do siebie nie przekonuje. :)
OdpowiedzUsuńTen fragmencik powiedział mi, że nie chcę tego czytać :) ten uproszczony język strasznie mi przeszkadza- nie tylko w tym przypadku, ale także kiedy sama sięgam po jakąś książkę, a tu wielkie "boom", bo styl autora jest nie do przetrawienia...
OdpowiedzUsuńWitaj pierwszy raz u Ciebie jestem strasznie mi się tu podoba. Będę zaglądać częściej. http://uzaleznionaodczytania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWidzę, że to całkiem udany debiut. Będę mieć na tę książkę oko :)
OdpowiedzUsuńZ tego, co widzę, nie jest to książka, którą koniecznie trzeba poznać, więc odpuszczę ją sobie. Nie mam nic przeciwko metamorfozom bohaterów, ale wolę kiedy przemiany są wplecione w emocjonującą i intrygującą historię.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie okazja to z chęcią po nią sięgnę, ponieważ wydaję się być ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńMasz racje, książka wydaje sie całkiem banalna. I po raz kolejny wplątany temat wiar? No ile można! Ogólnie lubie czytać takie książki, ale ta jakoś mnie odpycha. Chyba okładką, bo przyznam sie, że nie jest najładniejsza...
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com/
Hmm i co mam teraz napisać, gdy właśnie się za tę książkę zabieram? Szczerze mówiąc trochę mi przeszła na nią ochota i choć przeczytałam tylko kilka stron, to wyraźnie widzę wady, które wskazałaś. No cóż, muszę się przemęczyć;) Dobrze, że ma tak niewiele stron, ale mam nadzieję, że jednak mnie trochę zaskoczy. Pozytywnie oczywiście;)
OdpowiedzUsuńOkładka zachęcająca, ale już sama treść średnio.. Jeszcze się zastanowię :)
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, ale książkę teraz chyba każdy może napisać z tego co widzę:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tylko kokardka :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie jest obszerna, więc może kiedyś skuszę się na zapoznanie z tym debiutem.
OdpowiedzUsuńRaczej sobie tę książkę odpuszczę :))
OdpowiedzUsuńA tak ciekawie się zapowiadało... Szkoda ;)
OdpowiedzUsuńTa książka mnie nie zainteresowała...
OdpowiedzUsuńJeśli bohaterka jest pełna skrajności, a relacje są opisane niezbyt wiarygodnie, to niestety nie przemówią już do mnie żadne plusy. ;) Niemniej, skoro debiut jest dobry to życzę autorce, żeby kolejne były jeszcze lepsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry