poniedziałek, 29 grudnia 2014

Holyfood - Szymon Hołownia. Dieta duchowa bez wyrzeczeń, bez efektu jo-jo.


Bóg kocha różnorodność. To rozrzutny geniusz. Artysta, który w celach romantycznych mógł wymyślić dwa rodzaje róż, a stworzył sześć i pół tysiąca. Żeby uprzyjemnić pieczenie ziemniaków przy ognisku, mógł zapalić ze sto gwiazd, a zapalił trzysta tryliardów.

Szymon Hołownia jest niczym Paulo Coelho polskiego katolicyzmu. To dziennikarz i publicysta, współpracuje ze stacją TVN i pewnie większość z was kojarzy go z popularnym programem rozrywkowym. Jednak Hołownia to też założyciel dwóch fundacji i człowiek wspierający dom dziecka w Zambii czy hospicjum w Rwandzie. Jego poglądy jednych irytują, innych przyciągają, wszak nie kryje się ze swoim uwielbieniem dla Boga i uprawia pluszowe duszpasterstwo. Złośliwi twierdzą, że głosi landrynkowego Boga, jednak skoro robi to skutecznie, to w czym problem? Jego książka jest swoistą perełką marketingową, świetnie wydana, o wpadającej w oko okładce. Kusi i zachęca idealnie dobranymi cytatami i ma świetnie sprzedającą się formułę poradnika dietetycznego. Jednak dziesięć przepisów na smaczne i zdrowe życie duchowe ma na celu uzdrowić waszą... duszę. Jak myślicie, czy poczułam się zdrowsza?

Autor co roku obdarza swoich czytelników nową książka, żadnej dotąd nie czytałam, więc nie mogę odnieść się do ich treści. Muszę jednak przyznać, że Holyfood to książka dobra. Nie zachęca do tego, by wziąć krzyż i z nim maszerować ku światłości, a po drodze zanieść na tacę ostatnie pieniądze, czego lekko się obawiałam. Nie stanowi też nachalnej próby nawrócenia grzeszników i nie namawia do słuchania jedynego słusznego radia (no, prawie...), a podaje jedynie proste przepisy na wycieczkę w głąb siebie i pozwala na nowo poszukać Boga. Staje się się światełkiem na drodze tych, którzy błądzą w mroku szukając prawd wiary. Hołownia mówi, że ta książka jest po to, by ci powiedzieć, że możesz być tym, kim mógłbyś być. Że Bóg jest prezesem twojego fanklubu. Jak widzicie, forma wypowiedzi ma trafić do współczesnego człowieka, bombardowanego zewsząd złem i tanią sensacją. Autor nie przekonuje, że współczesny Kościół jest bez wad i należy mu zawierzyć w zupełności. Namawia jednak, by zaufać Bogu, rozmawiać z nim jak z przyjacielem, modlić się i dziękować za to, co przynosi los. Hołownia zachęca też do czytania Pisma Świętego; w wielu fragmentach książki znajdziecie odsyłacze do poszczególnych wersetów, psalmów, ewangelii czy pieśni. Jak do tego przekonuje? Na przykład tak:

Pieśń nad Pieśniami to erotyk. Historia dwojga młodych zakochanych, którzy nie mogą się od siebie odkleić i mówią sobie takie rzeczy, po których nie tylko ministrant obleje się dziewiczym rumieńcem. Temperaturę ich uczucia rozpozna każdy, kto choć raz w życiu był zakochany: chłopak, opisując piękno piersi dziewczyny, szaleje ze szczęścia. dziewczyna proponuje chłopakowi, by zniknęli z radarów, porzucili konwenanse (...) zatapiali się w sobie nocą.

Szokujące? Bluźniercze? Trochę tak, ale na pewno przekonujące. Hołownia wie, jak dotrzeć do współczesnego, młodego człowieka. Jest showmenem, to fakt, ale dzięki temu wie, jakich słów i porównań użyć, by wstrząsnąć i zainteresować. Zachęca do pozostania sobą, do wiary w wyższe dobro i przypomina, że modlitwa to nie handel wymienny ani negocjacje. Nie wszystkie jego słowa do mnie dotarły, mój specyficzny stosunek do katolicyzmu wymaga wytoczenia cięższych dział, ale myślę, że dzięki tej książce wiele osób znajdzie ukojenie. Nadzieję. Okruch czegoś dobrego. To książka napisana w świetnym stylu, wymaga skupienia, uwagi i chwili refleksji. Poszczególne rozdziały zawierają przepisy, które należy przetrawić, jeśli zdecydujecie się wprowadzić je w życie.

Czy dieta okaże się skuteczna? Możecie przekonać się sami. Zachęcam was do poznania Holyfood, nawet jeśli z wiarą wam nie po drodze, na pewno nie zrobi wam krzywdy, a być może uzdrowi wasze dusze. Być może uwierzycie, że każdy z nas może być George'em Clooneyem kuchni. Dlaczego właśnie nim? Bo to jest aktor, który w żadnym filmie niczego nie zagrał, we wszystkich (...) po prostu był George'em Clooneyem. 

Dla kogo
Dla wszystkich, którzy szukają drogowskazów. Dla sceptyków, ale i dla gorliwych katolików. Dla młodych ludzi wątpiących i poszukujących. Dla wielbicieli humoru autora, czasem odnajdziecie w treści Szymona z Mam talent. Nie martwcie się, że brzmię w tej recenzji trochę jak agentka Watykanu, podziałały na mnie Święta, to czas cudów ;)

Ocena
treść: nie podlega
styl: 5/6
okładka: 5/6


Szczegóły
Tytuł: Holyfood
Autor: Szymon Hołownia
Wydawnictwo: Znak 2014

65 komentarzy:

  1. Nie pamiętam już w której to książce (może w Seksturyście) jest wspomniane, że w piśmie świętym są erotyczne fragmenty i jak widać Pan Szymon także je zauważył :)
    Choć nie jest to książka przeze mnie szczególnie pożądana, to jednak lubię i cenię Hołownię, dlatego dam szansę jego publikacji kiedy tylko trafi w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niezmiernie rzadko sięgam po książki religijne, to nie moja bajka, ale Holyfood przeczytałam poniekąd z przymusu i nawet nie poczułam znużenia ;)

      Usuń
  2. Coś mnie kusi do pióra Hołowni, jednak jego narzucanie (według mnie) swoich przekonań do mnie nie przemawia. Jeśli już to sięgnęłabym na początku po książkę, którą napisała razem z Prokopem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że trochę moralizuje i myślę, że w kontakcie osobistym by mnie zmasakrował swoją wiedzą ;)
      Masz na myśli książkę "Bóg, kasa i rock'n'roll"? ta niestety była wyjątkowo nudna, nie skończyłam jej...

      Usuń
  3. Ja również czytałam tę książkę, była całkiem dobra. Tylko właściwie szkoda, że tak krótka. Gdyby zawierała więcej anegdot, szybciej by się czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie była w sam raz, dłuższej publikacji tego typu bałabym się zaczynać ;)

      Usuń
  4. Jakoś nieszczególnie mnie ciągnie do tej książki;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem osobą wierzącą, ale naprawdę Hołownię podziwiam, bo ma coś w sobie takiego, że chce się go oglądać, słuchać, a teraz i czytać. I nawet pomimo mojego braku wiary, chciałabym przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I własnie dla Ciebie jest ta książka, dla tych, co nie wierzą, lub myślą, że Bóg nie jest dla nich ;)

      Usuń
  6. Przypomniałaś mi właśnie, że miałam ją dorzucić do zamówienia na stronie Znaku. ;> Strasznie jestem tej książki ciekawa, bo w znacznej mierze lubię teksty Hołowni i odpowiada mi jego styl i podejście do Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę Hołownię jako osobowość telewizyjną, literacko do mnie dotąd nie przemawiał. W przypadku Holyfood miło mnie zaskoczył.

      Usuń
  7. Sama nie wiem.. tematyka religijna chyba nie jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam lubię Hołownię, chociaż takie książki zupełnie do mnie nie przemawiają. Mimo wszystko dobrze, że książki o takiej tematyce pojawiają u nas, gdyż pokazuję młodym trochę inne podejście do Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Hołownia ujmuje mnie tym, że głosi "pluszowego Boga" i pokazuje go jako przyjaciela człowieka, a nie bezwzględnego sędzię. Warto przeczytać.

      Usuń
  9. Bardzo lubię poczucie humoru Sz. Hołowni i chciałabym kiedyś przeczytać jedną z jego książek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hołownia przede wszystkim kojarzy mi się z Prokopem- nic dziwnego. Książkę Prokopa przeczytałam i dlatego do Hołowni nie sięgnę- pech. Nie dlatego, że drugiego z telewizyjnych bliźniąt uważam za niedoścignionego geniusza. Wręcz przeciwnie. Książka Prokopa tak mnie znudziła, że do kolejnej, komercyjno- telewizyjnej lektury zaglądać nie mam zamiaru. Przynajmniej na razie. Chociaż poglądy Hołowni są dość intrygujące. Może kiedyś zmienię zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli książkę "Jego wysokość Longin"? ;) Chciałabym ją przeczytać, a Ty tak straszysz...

      Usuń
  11. Od dawna chodzi mi po głowie ta książka i nie ukrywam, że przeczytam ją przy pierwszej możliwej okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz Hołownię i przekonują Cię jego argumenty - polecam ;)

      Usuń
  12. Nie przepadam za Hołownią, więc do tej książki raczej nie zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cenię bardzo pana Hołownię, choć nie miałam styczności z jego twórczością :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem spróbuj poczytać, gwarantuję Ci, że Hołownia z TVN to zupełnie inny człowiek ;)

      Usuń
  14. To raczej nie jest książka dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze, że autor nie próbuje narzucić swojego zdania i tylko pozostawia otwarte sugestie. Niemniej jednak to wciąż nie jest tematyka, której chciałabym poświęcić swój czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ;) Dla mnie to też był "debiut" i raczej go nie powtórzę...

      Usuń
  16. Bardzo lubię humor Hołowni w duecie z Prokopem, jestem wierząca, więc jego wiara, a właściwie tak gorliwe jej okazywanie mnie nie odrzuca, ciekawi mnie owa pozycja, jego spojrzenie na świat.
    Świetna skala oceniania, styl, treść, okładka, często łącząc te kryteria nie można dokładnie tego ocenić.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zauważyłaś i doceniłaś zmianę sposobu oceniania ;) Mam nadzieję, że ten lepiej się sprawdzi.
      Co do książki, Hołownia w duecie z Prokopem to zupełnie inna bajka. Dla mnie to medialni giganci. Osobno... niekoniecznie.

      Usuń
  17. Uwielbiam Hołownię, dlatego z przyjemnością sięgnę po tę książkę. Wprawdzie pierwszy raz ją widzę, ale poznałam już pióro Pana Szymona i dobrze je wspominam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli polubiłaś styl pisania autora, polecam Ci tę pozycję z czystym sumieniem ;)

      Usuń
  18. Na książki Szymona Hołowni mam ogromnego smaka!

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi z religią po drodze, więc książkę z chęcią przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja tam religijna jestem, ale boję się, że czasu mi na to zabraknie.

    przy okazji, wrzucam Cię na swoją listę czytanych blogów:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam jedna książkę Hołowni i mam w planach przeczytać kolejne. U mnie moim pierwszym spotkaniem była książka "Ludzie na walizkach", która mówi o cierpieniu, ale jest to książka, którą docenią nawet osoby, które nie są przesadnie religijne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i ja się z nią zapoznam... Wcześniej czytałam wspólne dzieło Hołowni i Prokopa i przyznam, że wynudziłam się...

      Usuń
  22. Nie, tym razem jakość nie jestem zainteresowana :))

    OdpowiedzUsuń
  23. Oookej. Porównanie Pieśni nad Pieśniami do erotyku mnie położyło na łopatki. :o Ta książka trochę kojarzy mi się z twórczością Reginy Brett, którą uwielbiam i powiem ci, że w sumie temu autorowi też bym dała szansę! Zwłaszcza jeśli pisze z sensem i nie moralizuje po drodze.
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  24. Myślę, że nie jest to książka dla mnie. Pana Hołownię lubię, ale wystarczą mi poglądy które wygłasza w telewizji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też będę podążać tą drogą, zdecydowanie wolę go w duecie z Prokopem, są jak jeden organizm medialny ;)

      Usuń
  25. Nie mam nic przeciwko tytułom, które mimowolnie (nie nachalnie!) przelewają w nas porcję bliżej nieokreślonego dobra. I choć pana Hołownię znam jedynie z programów rozrywkowych, a jego poglądy nie są mi prawie w ogóle znane, to książkę chciałabym przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Lubię Hołownię, był kiedyś u mnie w liceum, pamiętam go jako sympatycznego i zabawnego, właśnie - umiejącego dotrzeć do współczesnego człowieka. Mimo tych wszystkich pozytywów nie czytam jego książek, nie wiem czemu, ale nie przekonują mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jego książki są napisane językiem "Kościoła", wszystkie poza tą były dość nudne, dlatego odpuszczałam lekturę, dlatego rozumiem Twoje nastawienie ;)

      Usuń
  27. Nie lubię Hołowni. Na pewno nie sięgnę po tę książkę. Nawet mimo tego, że ludzie na walizkac mi się podobali, ale to inna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  28. Cóż, książka bardzo intrygująca, a sama okładka daje wiele do myślenia... Zastanowię się na tą pozycją :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Zawsze mój wzrok przyciągają książki, które napisane są przez kogoś sławnego/ bądź 'sławnego' ;)/, dlatego jestem ciekawa tej pozycji, ale też nie sądzę, by miała ona radykalnie wpłynąć na moje życie :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Czytałam jedną książkę Hołowni, była bardzo, ale to bardzo moralizująca, pouczająca a czytając niektóre zdania.... rosła we mnie jakaś złość, niedowierzanie, sceptycyzm, a czasem obojętność lub ironia. Nie sięgnę zatem do innych jego książek.
    Odeszłam od religii tak bardzo, że każdy, który próbuje mnie przekonać rodzi we mnie złość.

    Ale mimo wszystko Szymona lubię oglądać, lubię jego humor i talent.

    A Pismo Święte przeczytałam w całości (tak jak i Koran). Z tego co pamiętam przerażało mnie a nie pobudziło. Są tam sceny z horroru, krew, zabójstwa, a wizja Apokalipsy jest straszna.

    OdpowiedzUsuń
  31. Piękna i zachęcająca recenzja. Przyznam się, że książka wpadła mi już w oko i od jakiegoś czasu mam na nią chęć, więc może w ramach wyzwań noworocznych ją przeczytam :)
    A "Pieśń nad pieśniami" znam i muszę stwierdzić, że jest to jeden z piękniejszych erotyków, jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja niestety nie odnalazłbym się w tej lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  33. Lubię ripsoty i metafory Szymona Hołowni. Zazdroszczę trochę wiedzy i słowotoku:) Książkę polecam.

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo lubię programy, w których Szymon Hołownia wypowiada się na temat religii. Z jednej strony ma konserwatywne poglądy, ale z drugiej strony dostosowuje przekaz do współczesnego widza. Lubię go słuchać i mam w planach przeczytać którąś z jego książek. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć tę, bo bardzo mnie zachęciłaś :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Książkowe Wyzwania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zachęcić. Polecam Ci Holyfood, to naprawdę nieźle napisana książka.

      Usuń

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)