Obiektywnie, czy subiektywnie - czyli jak oceniam książki?
Dzisiaj nie będzie recenzji, ponieważ naszły mnie weekendowe przemyślenia. Nie wiem jak Wy, ale ja ostatnio przeżywam wielkie dylematy związane z ocenianiem książek. Czy mam prawo przypisywać im punkty? Czy jestem na tyle "kompetentna", by właściwie ocenić książkę?
Kochani, potrzebuję Waszej pomocy! Podzielcie się ze mną wiedzą i doświadczeniem, powiedzcie, jak Wy to robicie?
Większość blogerek i blogerów przyznaje przeczytanym pozycjom ocenę punktową w skali 1-6, lub 1-10. Niejednokrotnie ten maleńki numerek decyduje o "być albo nie być" danej książki.
Moim zdaniem jakikolwiek obiektywizm w blogosferze nie istnieje. Każdy z nas jest inny i ma indywidualne upodobania. Chcecie wiedzieć jak ja do tego podchodzę? Po prostu używam serca, jakkolwiek górnolotnie to brzmi ;) Czasem "wchodzę w skórę" nastolatki oceniając książkę młodzieżową, czasem budzę w sobie dziecko, czytając fantastykę. Czerpię z własnych życiowych doświadczeń, czytając obyczajówki... Dla mnie każda książka to nowa historia, która albo mnie porwie, albo nie. Będę wzruszona, poruszona, emocjonalnie zmęczona lub wręcz przeciwnie, szybko zapomnę i będę się dziwić, po co marnowałam czas.
Wszystkie recenzje piszę na bieżąco, pod wpływem chwili. Nie analizuję ich i nie poprawiam setki razy. Staram się opisywać wrażenia "na gorąco", a przy wyjątkowo grubej książce robię notatki podczas czytania. Swojej oceny nie zmieniam, choć czasem wydaje mi się, że powinnam to zrobić.
Nie upieram się, że coś powinno być napisane inaczej - to nie mój pomysł i nie moja twórczość, gdybym potrafiła zmieniać pomysł w treść zostałabym pisarką ;)
Oceniam całokształt:
- okładkę - zawsze, książki z nieudanymi, moim zdaniem, frontami na starcie dostają minusik;
- pomysł na fabułę, czyli innowacyjność, schematyczność, realność - w przypadku książek obyczajowych, element zaskoczenia - w przypadku fantastyki;
- kreację bohaterów, ich plastyczność, charakter, spójność;
- język, czyli poprawność językową, łatwość odbioru, natężenie metafor i stwierdzeń poetyckich;
- zapamiętywalność, czyli wpływ na emocje;
- dodatkowe efekty: szybka akcja, refleksyjność, wbijające w fotel zakończenie
Na ostateczną ocenę wpływają powyższe punkty i nie zdarzyło mi się jej zmienić, choć kiedyś pewna blogerka zarzuciła mi kompletną nieobiektywność i obraziła się na mnie. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Nie musicie się ze mną zgadzać, ale dopuszczam możliwość dyskusji mającej na celu przekonanie mnie, że się mylę ;)
Dla ciekawskich przygotowałam poniższą ściągę, czyli moją osobistą skalę:
2 - marna, czyli był potencjał, ale zabrakło tego "czegoś"
3 - średniak, czyli nie żałuję poświęconego czasu, ale w pamięci mi nie pozostanie
4 - dobra, czyli bawiłam się dobrze, może zapamiętam
5 - bardzo dobra, czyli na długo zostanie w mojej pamięci
6 - perełka, czyli dołączy go listy ulubionych, pewnie do niej wrócę
Kiedyś jedna z blogerek zarzuciła mi, że zbyt wysoko oceniłam książkę należącą do literatury popularnej. Chodziło jej o to, że skoro takie czytadło dostało ode mnie 5/6 to jak ocenię arcydzieło itd. Dla mnie jednak problemu nie ma, bo jak oceniam kryminał na 5 to wiadomo, że dany kryminał uważam za bardzo dobry na tle innych kryminałów, a nie, że stawiam tę książkę na równi z klasykami. Przyznam też, że nie mam wyrzutów sumienia z powodu ocen, bo nie sądzę, żeby moja opinia mogła komuś zaszkodzić, sprawić, że książka przestanie się sprzedawać albo coś.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, napisałaś mądrą rzecz: jeśli daję 5 obyczajówce, tzn, że jest bardzo dobra w tym nurcie, a nie wśród wszystkich dzieł i nie znaczy to, że stawiam ją na równi z klasyką, czy fantastyką ;) Niestety nie do wszystkich taki sens dociera ;) Czasem łapię się na tym, że zastanawiam się jak daną ocenę odbiorą inni i może niepotrzebnie staram się ją usprawiedliwić :) Choć z Twoim ostatnim zdaniem się nie zgodzę, blogerzy to wielka siła. Twoja pojedyńcza ocena nic nie zmieni, ale jeśli wszyscy zaczną się wzorować na Tobie (bo masz autorytet w blogosferze) to już możemy jakiejś książce zaszkodzić ;)
UsuńZakładam, że każdy bloger sam wysnuwa wnioski na podstawie przeczytanej książki, dlatego to że wystawię jakiejś powieści słabą ocenę, nie powinno zaowocować tym, że nagle w blogosferze posypią się gromy na autora, bo przecież każdy ma inny gust i może odebrać dane dzieło zupełnie inaczej niż ja. Chyba, że książka jest ewidentnie słaba, to wtedy rzeczywiście będzie kilka lub kilkanaście niepochlebnych recenzji. Wniosek dla mnie jest taki, żeby kierować się własnymi odczuciami i nie bać się pisać negatywnie o tym, co nam się podoba, ale pamiętając, że każdą opinię trzeba umotywować. Nie wystarczy napisać, że książka xzy jest fatalna i już, tylko trzeba uargumentować swoje stanowisko :)
UsuńOtóż to, chociaż z tą argumentacją różnie bywa ;) Mnie najbardziej irytują stwierdzenia "boshe, jaka ta książka okropna, jacy idioci to kupują, totalny gniot, bo mi się nie podoba" ;) takich kwiatków widziałam wiele. Na szczęście tutaj, wśród Was nic takiego nie zaobserwowałam ;) Myślę, że mam samych uczciwych obserwatorów i jestem z tego dumna ;)
UsuńPowiem ci, że ja także wszystkie recenzje piszę na bieżąco, pod wpływem chwili, gdyż uważam, ze takie przemyślenia ''na gorąco'' są najlepsze, bowiem z biegiem czasu emocje się zacierają. Co do ocen, nie patrzę na innych i na ogólną klasyfikację. Kieruje się sercem i ogólnymi odczuciami. I nieraz może być książka napisana koszmarnie, a jej historie i tak mnie oczaruje, że zamiast ocenić np. na 2, ocenię ją aż na 5. Tak było w przypadku słynnej trylogii Greya. Napisana tragicznie, mimo to fabuła mnie oczarowała i wystawiłam jej wysoką notę nie bacząc na oceny innych blogowiczów.
OdpowiedzUsuńTeż wychodzę z tego założenia ;) Pisanie na gorąco ma same zalety, potem nie tylko część emocji się rozmywa, ale można ulec wpływom przeczytanych opinii. Niestety zawsze czytam opinie ważnych dla mnie osób i na tej podstawie wybieram książki, ale staram się żeby odstęp między czytaniem opinii a czytaniem książki był duży, wtedy zapominam szczegóły recenzji ;)
UsuńA najbardziej lubię czytać coś jako pierwsza, wtedy mam całkiem świeże spojrzenie ;)
Też lubię czytać jako pierwsza, szczególnie przedpremierowe książki, bo wtedy wiem, że emocje, które wyrażam w swojej recenzji są tylko i wyłącznie na 200 procent moje :)
UsuńDobrze, że piszesz recenzje od razu po zakończeniu jakiejś danej pozycji :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojej skali od 1-6, ja chyba wolę 1-10 :) Nauczyłam się jej od strony LC bo tam zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem.
Jednak czasami lubię jakiejś książce postawić ciut wyższą ocenę :D
Dla mnie w LC jest trochę za dużo tych gwiazdek i potem się okazuje, że marne książki mają opinię blisko 8-9, a naprawdę na to nie zasługują. Mniejsza skala wymusza głębsze zastanowienie się, co tak naprawdę mnie w książce urzekło.
UsuńJa też lubię dać więcej, zwłaszcza wtedy gdy oceniam książki ulubionych autorek/autorów ;)
Mmm, bardzo ciekawy temat dzisiaj poruszyłaś, chętnie dodam swoje trzy grosze.
OdpowiedzUsuńOsobiście na poprzednim blogu stosowałam skalę punktową, po czym z niej zrezygnowałam i na Filiżance już od początku jej nie ma i nie będzie, ale na Lubimy Czytać zdarza mi się oceny książkom wystawiać. ;) W mojej internetowej biblioteczce zdecydowanie jest przewaga ocen dobrych i bardzo dobrych, czyli 6-7 gwiazdek (tutaj biorę mniej więcej taki całokształt jak Ty). Od 8 (rewelacyjna) wpisuję daną powieść do pozycji ulubionych, a więc ocen 9 i 10 jest naprawdę malutko i przyznaję je jeśli już jestem w stu procentach tego pewna. :> I tak, bardzo często książki ze sobą porównuję, bo to też jest przydatne przy wystawieniu oceny. :)
Hm, nie wiem czy napisałabym książkę inaczej lub lepiej, myślę że to zależy od czytelnika, który ją będzie czytał. Jednemu się spodoba, innemu nie. Jednak to się dopiero okaże jak ją skończę. :)
Każdy z nas ma całkowicie inne podejście do wystawiania ocen książkom i tak jest dobrze, bo inaczej byłoby nudno. :D
Ja również piszę recenzje (a raczej teksty recenzjo-podobne) od razu po przeczytaniu książki, bo gdy minie trochę czasu to mam z tym spory problem. ;p
Pozdrawiam. :)
Cieszę się, że temat Ci się spodobał. Jest pewna dobra rzecz w nieprzyznawaniu oceny punktowej - w ten sposób zmuszasz czytelnika do przeczytania całości recenzji ;)
UsuńJeśli chodzi o LC, to u mnie również tylko ulubione książki dostają 9 i 10, dawniej podobało mi się więcej książek - co jest zrozumiałe, wraz ze wzrostem liczby przeczytanych pozycji rosną wymagania. Jednak nie zmieniam tych ocen, bo nie ma to większego sensu. Natomiast na blogu stosuję swoją skalę i czasem z ołówkiem w ręku podliczam plusiki ;)
Przyznaj się, masz ochotę napisać książkę? Chętnie przeczytam ;)
Wszystko okaże się z czasem... ;) Nic nie mówię, żeby nie zapeszyć. ;>
UsuńTak, tak, tak! Kocham debiuty ;) nic nie mów, nie zapeszaj a jak coś, kiedyś, gdzieś - daj znać ;)
UsuńŻe co Ty rozważałaś;/ ale dam zaraz w d**** :) Mi pomagają oceny, ale nie sugeruję się tym tak mocno, jeśli ktoś da książce 2, a ja i tak czuję, że muszę/chcę ją przeczytać to i tak ją przeczytam:) Ostatnio wiele osób rezygnuje z oceniania, bo może troszkę boją się krytyki, a może nie czują się kompetentni. Nie wiem. Chciałam tylko napisać, że recenzje bez oceny/numerka są czasem takie, że przeczytam i w końcu nie wiem czy temu komuś się podobało czy się nie podobało;/ Dlatego też zostanę przy ocenianiu, bo mi samej jest wtedy łatwiej. Ja to rozumiem, że czasem to śmiesznie wygląda, jeśli jakiejś wybitnej powieści damy 10, a następnie jakiejś tam młodzieżówce też damy 10:) jednak to jest nasza ocena i nikt nie powinien nas za to oceniać jak my oceniamy;)
OdpowiedzUsuńMasz rację Beti, każdy inaczej odczuwa emocje i każdy ma inny próg wrażliwości. Wiadomo też, że nie stawiamy na jednej szali fantastyki, obyczajówek czy klasyki. Ocena moim zdaniem powinna polegać w dużej mierze na odczuciach płynących z czytanej lektury - porównanie z innymi zawsze wprowadza zamęt.
UsuńMogę sobie przyznać 10 Greyowi i Harremu Potterowi i musicie się z tym pogodzić ;)
Dokładnie tak:* to Twój blog, Twoje miejsce w sieci, książek moc, niesamowita różnorodność, ale co się komu podoba, musimy to szanować, bo inaczej blogowanie nie będzie przyjemnością, a strachem, że inni źle nas ocenią bądź skrytykują:*:) chcesz dać 6? Daj, nie obawiaj się! wtedy czytelnik (czyli np ja:D) będzie wiedział, że coś w tej książce było co TOBIE OSOBIŚCIE SIĘ SPODOBAŁO:)
UsuńWłaśnie tak ;) ale mam takie dylematy, czy aby na pewno źle czegoś nie odbieram. Może na moją ocenę wpływa wczorajsza cudowna książka? Może gdybym czytała w innej kolejności ocena byłaby lepsza? Najlepiej byłoby dać sobie czas, by książka zdążyła się ułożyć w głowie ;) Ale nie ma takiej siły, która mnie powstrzyma przed sięgnięciem po kolejną, pachnącą świeżością lekturę ;)
UsuńOd początku mojej przygody z blogsferą stosuje ocenę punktową w skali 1-10 i czym kieruje się wystawiając ocenę? W sumie to nawet nie wiem czym! Po przeczytaniu książki po prostu wiem jaka ocena jest dla niej odpowiednia, a po napisaniu recenzji i jej przeczytaniu zaczynam zastanawiać się czy ocena jaką wystawiłam na początku jest odpowiednia i tyle! :)
OdpowiedzUsuńCzasami klasyka dostaje u mnie niższą ocenę niż tzw. "młodzieżówka" i muszę przyznać, ze czasami mnie to dziwi, ale od klasyki oczekuje czegoś innego niż od fantastyki czy dystopii. Czasami młodzieżówka tak mnie poruszy, że aż żal nie dać 9 czy 10! Czasami też zastanawiam się czy nie znieść skali, ale jednak postanowiłam ją zostawić, w sumie nie wiem dlaczego, niby nie jest potrzebna, ale jakoś lepiej się czuję, gdy na końcu recenzji pojawia się ilość punktów :D
Podziwiam Cię, bo potrafisz ocenić książkę w sześciostopniowej skali, jak dla mnie ta skala jest za mała, bo tak wiele czynników wpływa na to czy książka mi się podoba czy nie, że ja potrzebuje aż dziesięciu punktów :D
czy potrafię, to kwestia dyskusyjna ;) czasem wiele czasu poświęcam na wypisywanie plusów i minusów, bo wynik wcale nie jest oczywisty.
UsuńMasz do tego dobre podejście, ocenianie nie spędza Ci to snu z powiek i tak na pewno jest zdrowiej ;)
Piszę, jak myślę. Po prostu. Jak leci, co mi napływa do głowy. Czasem muszę przemyśleć książkę, ale staram się pisać na gorąco. I nie patrzę na sam koniec na książkę tylko pod kątem siebie - wiem, że mi taka a taka tematyka nie pasuje, ale jak ktoś ją lubi, to książka się spodoba - i piszę o tym. Bo gusta są różne. :)
OdpowiedzUsuńTak mam z młodzieżówkami ;) Muszę trochę wczuć się w rolę i pomyśleć, czy książka podobałby mi sie bardziej gdybym miała 16 lat ;) o pomaga, ponieważ niektóre lektury są tak ckliwe i przewidywalne, że niemal czuję fizyczny ból związany z przewracaniem oczami ;) A kiedyś bardzo lubiłam tego typu książki.
UsuńGusta są różne, masz rację. Mało tego, gust się zmienia na przestrzeni życia, ba! Czasem na przestrzeni miesięcy ;)
Ja osobiście wolę skalę od 1-10, bo mam nieco większe pole manewru i możliwości zaklasyfikowania książki, 1-6 zawsze wydawało mi się zbyt ograniczone, więc musiałabym się sporo nagłowić, by ocenić niektóre książki. Wystawiając ocenię kieruję się różnymi kryteriami, lecz zazwyczaj jest tak, że z każdą recenzowaną przeze mnie książką zmieniają się, bo na co innego w niej zwracam uwagę, więc to całkiem subiektywna nota, bez odrobiny obiektywizmu. Czytając cudze recenzje trzeba mieć na uwadze to, że inni recenzenci także są subiektywni - mają już wyrobiony gust, co innego preferują w literaturze, czego innego od niej oczekują i wymagają. I właśnie przy spoglądaniu na czyjeś oceny trzeba brać poprawkę na to, że jest to ocena płynąca z jego serducha, więc jego prywatne spostrzeżenia, które mogą być całkiem inne od moich!
OdpowiedzUsuńBardzo ważne jest to, że ocena jest ocenie nierówna - to, że dałam 9 jakiejś dobrej młodzieżówce, nie oznacza, że stawiam ją na równi z dziełami ponadczasowymi i klasycznymi. Przy ocenianiu klasycznych dzieł co innego bierze się pod uwagę, co innego jest też ważne przy tych młodzieżówkach. Co innego zachwyca w jednych i co innego podoba się w drugich. Nie można tego porównywać i sprowadzać do jednego poziomu, bo wtedy wyjdzie taki groch z kapustą. Trzeba wiedzieć, że odwiedzając czyjś blog wstępujemy tak jakby w kawałek jego serca, którym chce się z nami podzielić - z tym, że te odczucia mogą być podobne do naszych lub całkiem inne. I to jest właśnie świetne, że każdy postrzega jedną sprawę całkiem inaczej! :)
Wiadomo, że pisząc o fantastyce mamy różne kryteria - u mnie w tym przypadku najważniejszy jest element zaskoczenia, innowacyjność, unikanie schematu. Jednak te kryteria nie mają znaczenia w przypadku oceniania książek obyczajowych - tam schmatyczność mi nie przeszkadza - byleby temat został dobrze "ugryziony" ;) Za to oceniam realność wydarzeń, co oznacza że nie potrafię zaakceptować sytuacji, gdy lekarz po 7 minutach "odkrywa", że pacjent nie żyje ;)
UsuńA u Ciebie lubię ciekawe spostrzeżenia, zawsze znajdziesz coś, o czym nie pomyślałam w książkach, które razem lubimy. A i tak widzimy w nich coś dobrego - to jest fascynujące ;)
A ja nie lubię i nigdy nie wprowadzę skali, żadnej. Nie jest ona bowiem wyznacznikiem moich emocji czy przemyśleń. Zawsze strasznie mnie to irytuje, gdy na różnorakich portalach literackich muszę taką ocenę zaznaczyć. Jak wiesz, nazwa mojej strony to Subiektywnie..., czyli moje teksty są mocno subiektywne. W każdej książce staram się znaleźć coś, co może zainteresować potencjalnego czytelnika. Dziwię się ludziom, którzy przykładowo nie znoszą romansów paranormalnych, uważając je za totalne dno - po czym biorą taką książkę do recenzji i mieszają ją z błotem. To tak, gdybym ja recenzowała gatunki, których nie lubię i pisała same negatywne teksty. Nie porzucaj w żadnym wypadku recenzowania, Twoje teksty są przemyślane i widać, że piszesz to co myślisz. Uff, ale się napisałam :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie cenię to, że nawet w okropnej książce znajdziesz cechy, które mogą komuś przypaść do gustu. jednak brak skali powoduje, że nieraz muszę się mocno zastanowić czy Ci się podobało, czy jednak nie - tylko pięknie ubrałaś w słowa swoje wrażenia ;)
UsuńI kolejna rzecz, którą słusznie podkreśliłaś - jeśli ktoś nie lubi PR lub erotyków, to po jaką ch... bierze się za ich czytanie? Liczy na objawienie, czy lubi wylewać frustrację? Hmm ;)
A jeśli skala punktowa Ci odpowiada, to ją wprowadź. Każdy może mieć inne zdanie i to jest piękne na tym świecie :)
OdpowiedzUsuńWątpię, że ktokolwiek z nas ma jakieś kompetencje, chyba że jest po jakiś studiach w tymże kierunku, choć i tak nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to jakie emocje dana książka w nas wywołała, z czym nam się skojarzyła, jak odebraliśmy podany problem i jakie są nasze przemyślenia. A myśleć może przecież każdy, prawda? U mnie rządzi subiektywizm, co zresztą widać w adresie mojego bloga, i myślę, że to jest właśnie złoty środek. :)
OdpowiedzUsuńWszyscy blogerzy są z założenia subiektywni ;) Moim zdaniem obiektywizm byłby możliwy tylko w przypadku, gdybyśmy czytali jedną książkę w życiu i nie mielibyśmy szansy poczytać o niej wcześniej, oraz odcięto by nas od mediów i innych ludzi. Chociaż nie... wtedy na ocenę mógłby wpłynąć marny obiad, lub niskie ciśnienie ;)
UsuńŚmiem twierdzić, że obiektywizm nie istnieje ;)
Hmm ciekawe pytanie. Oczywiście oceniam subiektywnie. Moja skala oceny 1-10 jest pewnie wielokrotnie niewykorzystana i już od penego czasu myślę, żeby przewartościować oceny książek, które czytam. Ale trochę czasu na to jeszcze potrzebuję. Zazwyczaj ocenę piszę dzień-dwa po przeczytaniu książki, w tym momencie wszystkie największe ochy-achy mi przechodzą, książka nadal mi się podoba albo zaczynam zastanawiać się nad kwestiami, które mi jednak nie przypasowały. Oczywiście wiadomo, że każdy gatunek jest inny i np. porównanie 8-gwiazdkowego romansu z 8-gwiazdkową literaturą faktu nie wchodzi w grę. Ale myślę, że każdy zdaje sobie sprawę, że porównywanie gatunkowe się nie da. Oczywiście są takie książki, które są dla mnie swoistymi perełkami i choć może jakieś wady się znajdą sama ich nie dostrzegam (patrz. "Wierni wrogowie" Gromyko). Po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że każdy ma własny sposób oceny i jest to zrozumiałe i jedna ocena pełogwiazdkowa drugiej nie równa. Poza tym każdy z nas ma inny gust i na inne rzeczy zwraca uwagę :)
OdpowiedzUsuńDoskonałe podsumowanie ;) Każdy z nas ma swoje "koniki" i na co innego zwraca uwagę, a njwiększy gniot może mieć jakiś pierwiastek, którym zdobędzie nasze serca. A "Wierni wrogowie" to książka, do której napisałaś wyjątkowo przepełnioną emocjami recenzję, widać, że Ci się podobało ;) Przy wybieraniu książek pozostaje nam sugerować się gustem recenzenta i otwartością jego umysłu, a nie oceną poszczególnych książek ;)
UsuńJak ja oceniam i recenzuję... sama nie wiem. To przychodzi prosto z mojego serca i nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym się sugerować czyjąś oceną. Zawsze patrzyłam na swoje własne odczucia i mimo, że nieraz dziwacznie się czuję mieszając z błotem książkę, która podobała się większości, to cóż ja mogę na to poradzić? Takie jest moje zdanie, a blog jest moim skrawkiem serca, więc wiadomo, że ukazuje się na nim rzeczywiście to co we mnie "siedzi". Jeśli to komuś nie pasuje - rozumiem, sama nieraz nie zgadzam się z czyjąś opinią, ale szanuje ją bo wiem, że każdy ma prawo postrzegać wszystko na swój własny sposób. :) W czytelnictwie to jest piękne - że każdy ma inny gust, każdemu podoba się coś innego. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Pięknie to napisałaś! Jesteś kolejną osobą, która otwiera swoje serce po to, by zdradzić nam jak działa na Ciebie książka. A cóż tam mieszasz z błotem? Nie mogę się doczekać ;)
UsuńUważam, że jestem najbardziej kompetentną osobą do oceniania książek, bo książki pisane są dla czytelnika! Jak wiele głosów wyżej, zgadzam się, że to jest subiektywna ocena i jeśli masz taką ochotę to możesz wszystkim dawać 10 albo wszystkim 1 :D
OdpowiedzUsuńJa oceniam 1-10, bo daje mi więcej możliwości i nie jest to dla mnie prosta sprawa. Czasem dam ocenę, potem pisze recenzje i po jej przeczytaniu zmieniam ocenę, bo się okazuje, że jednak po dokładnym przeanalizowaniu nie do końca zasługuje na daną ocenę :)
Oceniaj książki proszę, bo dla mnie osobiście to ważne :)
I nie waż się uciekać z blogosfery!!!! :P
Magdo droga, to była prowokacja ;) Nie ucieknę, kocham to robić, ale niektóre maile psują mi humor na cały dzień i podcinają skrzydła.
UsuńChyba pora nabrać dystansu i robić wszystko w zgodzie ze swoim sumieniem ;)
Dziękuję, że jesteś i zaglądasz do mnie, Twoje komentarze również wiele dla mnie znaczą.
Jeju jak mogłaś myśleć o porzuceniu bloga?! To jest jeden z moich ulubionych blogów :) A jeśli chodzi o ocenę to zawsze górę biorą moje odczucia. Nie ważne czy wszystkim się jakaś książka podobała jeśli mi nie przypadła do gustu nie będę na siłę szukać jakiś dobrych stron :) Pozdrawiam i niech nigdy do głowy nie przyjdzie ci taka głupia myśl jak porzucenie bloga ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za taki budujący komentarz ;)
UsuńTo odejście to była mała, okrutna prowokacja, nie zrobię tego, chyba że ktoś mi wyjątkowo zajdzie za skórę! ;D
Podjęłaś bardzo trudny temat.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z określeniem - być albo nie być, bo jest to odpowiedź na pytanie - przeczytać czy nie przeczytać.
Ja piszę książki subiektywnie. Niejednokrotnie nie zachwycają mnie powieści, którym inni dają 6/6. Moim zdaniem tak powinno być. Są w końcu różne gusta, a kłamstwo jest złe.
No bo jaki byłby nasz cel - cel naszej działalności - jeżeli byśmy kłamali?
Everybody lies ;)
UsuńA poważnie, kłamstwo jest nie tylko złe, ale wyrząda krzywdę, która potrafi się zemścić w najmniej oczekiwanym momencie. Powinniśmy dbać o to, by oceniać zgodnie z własnym sumieniem i tak jak dysktuje nam serce, a nie pod wpływem innych ludzi czy różnych 'instytucji".
Największy problem jest z książkami debiutantów, tu nasza ocena jest bardzo ważna, bo po co wychwalać coś, co nosi znamiona grafomańskiej porażki? Lepiej od razu uświadomić autora o tym, że to, co pisze jest zwyczajnie kiepskie. Miałam podobną przygodę, ale to temat na inną historię ;)
Jestem ciekawa tej historii :)
UsuńOtóż to! Ostatnio napisałam recenzję debiutanckiej książki - niepochlebną. Większość recenzentów zachwalała tę powieść pod niebiosa, przez co sama się gorzko zawiodłam, że tak im zaufałam. Dla mnie książka ta okazała się przeciętną historią, dlatego też tak właśnie ją oceniłam - by potencjalni czytelnicy nie zawiedli się na niej, tak jak ja.
Praktykowałam skalę od 1 do 6, jednak zwyczajnie się w niej nie mieściłam i miałam problem z odniesieniem się do skali na LC. Dlatego praktykuję 1-10. staram się nie mieszać klasyków z kryminałami itd, tylko oceniać w obrębie gatunku. A z pisaniem recenzji na bieżąco u mnie jest różnie czasami jestem tak poruszona, że nie umiem nic napisać, dlatego muszę ochłonąć. A na koniec uważam, że każdy ma swój gust i swoje zdanie i powinien pisać i oceniać tak jak czuje. Dla kogoś arcydziełem może okazać się gniot i odwrotnie, każde zdanie szanuje, a jak jest wiele sprzecznych opinii na temat danej książki, to tylko dobrze o niej świadczy, że wywołuje takie skrajnie emocje i inny odbiór u czytelników, dlatego lubię wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie z tymi książkami, które mają skrajne opinie ;) Wtedy dosłownie czuję wewnętrzny przymus przeczytania, by na własnej skórze przekonać się cóż tak budzi emocje ;)
UsuńJuż wyżej wspominałam, że miło mieć taki świadomych obserwatorów, którzy kierują się sercem, a nie cudzymi naciskami. Jestem z Was dumna ;)
Czyli Ty również dajesz czytelnikowi do myślenia, niech wywnioskuje co sądzisz o książce.
OdpowiedzUsuńJa też wybieram sama teksty, ale czytając młodzieżówki, które bardzo lubię, uważam że muszę się trochę nagiąć, żeby nie krzywdzić książki ;) Wiem, że kilka lat temu oceniłabym ją inaczej i do tej dawnej "ja" czasem powracam.
O nie! Piszesz NA książkach? Długopisem? Ten obraz doprowadził mnie do rozpaczy... ;) Ja nigdy tego nie robię, mam notesik i tam zapiuję hasła (choć potem nie wiem o co mi chodziło ;) i robię zdjęcia cytatom ;)
Widzę, że masz również jasne zasady oceniania, a to ważne, bo ujmujesz wszystko, co dla Ciebie najważniejsze.
A ja mam podobny system oceniania jak Dominika S. - najpierw oceniam książkę jako książkę samą w sobie - bohaterów, język, fabułę i tak dalej. Potem biorę pod uwagę to, jak ta książka z danego gatunku wypada na tle innych z tego samego przedziału, ewentualnie później biorę też pod uwagę to, jak wypada na tle literatury jako całości - dotyczy to głównie książek, które w sposób szczególny do mnie trafiły czy mnie poruszyły.
OdpowiedzUsuńRecenzje zazwyczaj spisuję ,,na gorąco", chyba że akurat nie mam weny na recenzowanie i muszę dokładnie przemyśleć, jak ubrać odczucia w słowa. Napisanej recenzji pozwalam ,,poleżakować" od kilkunastu minut do kilku godzin, po czym czytam ją ponownie, w poszukiwaniu błędów i nieścisłości, które pojawiły się wcześniej w ferworze pisania.
Na blogu nie stosuję skali, bo nie czuję takiej potrzeby, wystarczy mi, że na LC mam system gwiazdkowy, choć i tak biorę pod uwagę tylko to, co dana gwiazdka reprezentuje (dobra, wybitna, rewelacyjna etc.) a nie ich ilość.
I jeszcze jedno - jeśli mam co do danej książki mieszane uczucia, to zaczynam zastanawiać się, czy jest może czytelnik, któremu ona się spodoba i staram się to w recenzji zaznaczyć. A jeśli jest to pozycja bezdennie zła w moim mniemaniu, to wtedy w ogóle nie szukam potencjalnego odbiorcy, który byłby z lektury zadowolony. :)
Hmm, tak własnie myślałam ;) czytając Twoje recenzje zawsze wiem komu książka się spodoba, bo o sobie nie będę wspominać, jako że dla mnie jesteś swego rodzaju "światłem przewodnim" ;)
UsuńGwiazdki na LC troszkę mnie natomiast irytują, ponieważ nawet ulubione książki nie są moim zdaniem "wybitne", to określenie zupełnie mi do nich nie pasuje.
A gnioty zdarza mi się czytać niezwykle rzadko ;)
Też tak uważam ;) Chyba częściej będę robić takie posty, dowiedziałam się o Was mnóstwa ciekawych rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńOłówek to i tak coś, co trudno byłoby mi znieść, choć przyznam, że na studiach też mazałam po książkach, a nawet pisałam na marginesach swoiste streszczenia ;) Ale tylko na własnych. A zakreślaczom mówię wielkie NIE ;)
Ja używam skali 1-10, bardzo podobnej do tej na LC. Jestem subiektywna w 100%, jeżeli książka mi się bardzo podobała, to pewnie będzie jakieś 7/10, a im jest lepsza tym wyżej. Skala 1-6 zawsze była dla mnie za mała. Oceniam styl, wydanie, pomysł, bohaterów, to, co książka pozostawiła we mnie po przeczytaniu... to główne rzeczy. Ale również starałam się "wejść w skórę" innego czytelnika, mnie na przykład fantasy zazwyczaj bardzo nudzą, ale rozumiem, że fanów tego gatunku jest miliard pięćset sto i biorę to pod uwagę:) Czasami książka jest naprawdę bardzo fajna, ale... schematyczna. Przeciętna. Kompletnie nie wyróżniająca się z tłumu, banalna. Takiej książki nie ocenię wysoko. Zwracam też dużą uwagę na wydanie, bo choć treść jest najważniejsza, KSIĄŻKA to wspólna praca redaktora, grafika, korekty itp. + autora. To mój blog, moje odczucia po lekturze, więc... przede wszystkim subiektywnie:)
OdpowiedzUsuńP.S. I ani mi się waż rzucać blogowania z takiego, jak i każdego powodu! :)
Nie rzucę, przynajmniej w najbliższych latach ;)
UsuńDziękuję za udział w dyskusji i przedstawienie swoich norm oceniania. Czytając Twoje recenzje zauważyłam, że nie idziesz za tłumem, tylko piszesz tak jak dyktuje Ci serce - to jeden z powodów dla których Twój blog znajduje się na moim blogrollu ;)
Ja nigdy nie wiem jak ocenić daną książkę. Recenzję zawsze staram się spisywać na gorąco i zazwyczaj dodaję parę fragmentów, które mnie męczą - co jest już na plus! Na co najbardziej zwracam uwagę to treść i tzw. flow czyli jak autor pisze, lekko czy bardziej topornie. Często najbardziej w książkach dobijają mnie nietrafione porównania, a często można takie perełki spotkać u wielu "wielkich" autorów. Zwracam też uwagę na pomysł i na powtarzalność - wiele raz mam wrażenie, że to już gdzieś czytałam. Błędy stylistyczne mnie rażą, ale to już wina wydawnictwa, więc staram się tego nie przekładać na ocenę książki. I jeszcze okładki - mówi się żeby nie oceniać książki po okładce i zgadzam się z tym w 100%. Ludzie są jednak wzrokowcami, więc ja też ładną okładką nie pogardzę! Hmmm w książkach lubię szukać psychologicznej głębi, więc im bardziej bohaterowie są skomplikowani, im bardziej nie dają się wpasować w istniejące schematy, tym bardziej podoba mi się dana książka. Jednak ile osób tyle opinii, więc moim zdaniem sugerowanie się czyimś punktem widzenia troszkę mija się z sensem :D Jednak dla mnie jest to fajna sprawa, by zebrać w jednym miejscu moje własne przemyślenia :)
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś bardzo trudny temat... a mianowicie "O gustach się nie dyskutuje". "Siedzę" w tym od ponad trzech lat... I wiesz co? Nauczyłam się, że trzeba działać pod wpływem chwili i nie można się potem zastanawiać czy się dobrze oceniło czy źle... oczywiście najtrudniej jest przy tych negatywnych recenzjach. Stosuję skalę od 1-10. Czasami trudno w słowach wyrazić to co się czuje wobec książki, a skala jest dla mnie jakby upewnieniem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę sił w blogowaniu!
Bardzo dziękuję za cenne uwagi doświadczonej blogerki ;)
UsuńRównież już odkryłam, że recenzje pisane po kilku dniach, gdy emocje opadną, nie są tak dobre. Zbyt wiele wrażeń się zaciera. Choć bywają ksiązki, które trzeba "przetrawić" ;)
Jeśli książka mi sienie podoba to mam prawo ocenić ją nisko i nie ważne czy to moja książka czy otrzymana do recenzji. Niestety nie potrafię napisać opinii zaraz po lekturze, chociaż nie powiem czasami mi się to zdarza, ale rzadko. Książka musi odleżeć swoje, a ja swoje emocje muszę ubrać w słowa. Najlepiej wychodzi mi to przed snem, jednak nad ranem nic już nie pamiętam ;) Oceniałam do tej pory książki w skali 1-6 teraz oceniam je jak jest na LC - 1-10, bardziej mi się podoba ta ocena.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ma to związek z książkami, które czytasz. Widocznie wymagają "przetrawienia" wartości w nich zawartych. Zazdroszczę Ci tego, że wrażenia nie zacierają Ci się w pamięci, ja muszę spisywać wszystko na gorąco, moja pamięć jest bardzo zawodna ;)
UsuńJa też oceniam książki w zgodzie z własnym sercem :) Przy każdej książce robię notatki, mam do tego specjalny zeszyt lub biorę kartki, które zawsze są w książce, którą czytam. Staram się zapisywać szczegóły, które pozwolą mi lepiej napisać recenzję. Wrażenia też opisuję na bieżąco właśnie na tej kartce, a potem wklepuję do komputera i rozwijam. Nie używam skali ocen, bo bardzo trudno mi oceniać książki "liczbowo". Jeśli książka mi się nie podoba lub coś mi w niej nie gra to piszę to, jak wiesz ostatnio sporo mi się dostało (btw. nadal mi się za to dostaje, nowe komentarze i nowa hejterka zawitała na mój blog), ale nie mogłabym nigdy napisać, że książka jest dobra, jeśli dla mnie taka nie była.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam, nie przejmuj się ;) Hejterzy są i będą, a jeśli ktoś nie potrafi z klasą przyjąć krytyki, to jego problem. Bardzo się cieszę, że oceniając kierujesz się sercem, nie miej żadnych wyrzutów sumienia.
Usuń